8/22/2012

Wyniki Konkursu

Na samym początku chciałybyśmy wyróżnić jedną pracę, która nam się spodobała. Jest jedyną pracą napisaną z perspektywy tej bohaterki i bardzo spodobała nam się jej treść. Na nieszczęście autorki były prace, które naszym zdaniem zasługiwały na podium. Mam nadzieję, że autorka nie ma nam tego za złe.
Z perspektywy Faith

I znowu to samo. Kolejna noc i ten sam sen, a może i koszmar? Od kilku dni dzień w dzień śni mi się ta sama scena, którą ujrzałam podczas imprezy u chłopaków. Widzę w niej Frankie i Harry’ego, którzy stoją pod drzewem i rozmawiają o czymś ze sobą. Nie mogłam wtedy nic usłyszeć o czym rozmawiają, ponieważ stałam za daleko w ukryciu i obserwowałam tą całą sytuację. Obydwoje patrzyli sobie głęboko w oczy. Nagle Williams uderzyła go w twarz, a on chwilę potem przytrzymał ją mocno za oba nadgarstki. Moje serce wtedy, tak jak i zresztą teraz krwawiło z rozpaczy i bólu, jednak byłam wtedy za bardzo pijana, żeby jakoś zareagować. Tak – wtedy stanowczo przesadziłam z alkoholem, jak na jeden wieczór. Najwyraźniej mój chłopak zobaczył, że ją to boli, bo puścił jej nadgarstki i przeniósł swoje ręce na jej talię. Zbliżył się do jej ucha i coś jej szepnął. Wyraźnie było widać po F, że każde słowo Harry’ego i jego bliskość sprawiała, że miała ciarki na ciele. Nagle ona ujęła jego twarz w swoje dłonie i przysunęła go do siebie. On delikatnie pocałował ją w kąt ust i potem odsunął się od jej twarzy. Spojrzeli sobie w oczy i Frankie zaczęła go całować raz, drugi – w końcu chłopak oddał się pocałunkom. To tak cholernie mnie bolało i nadal boli. Nie mogłam wytrzymać, gdy na nich patrzyłam. Zbyt mocno kocham Harold’a, żeby pozostać temu obojętna, jednak wtedy nagle poczułam się źle i szybko uciekłam do łazienki. Resztę już nie pamiętam, bo obudziłam się następnego dnia z wielkim kacem. Teraz już nie wiem, czy to, co zobaczyłam wtedy było prawdą, czy jednak tylko moim złudzeniem, ale raczej obstawiam tą pierwszą opcję, bo już od dawna zauważyłam, że ta dwójka ma coś do siebie. To pewnie dlatego tak się nienawidzimy z Frankie, ale przecież ona jest z Zayn’em i nie powinna się całować z moim chłopakiem! – jak zwykle w mojej głowie po przebudzeniu i zobaczeniu podczas snu tej sceny po raz któryś z rzędu, w mojej głowie zaczęło pojawiać się tysiące pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Po moich policzkach znowu spłynęły łzy rozpaczy, które szybko wytarłam ręką, bo chciałam być twarda, chociaż w środku mojej duszy wiedziałam, że taka nie jestem. Każdego dnia żałuję, że wtedy coś nie zrobiłam. Od tego pamiętnego dnia moje serce cały czas boli, a moja nienawiść do starszej siostry Williams jest z dnia na dzień coraz większa. Często przyłapuję na tym, jak Harry na nią spogląda. Spogląda na nią z taką czułością, rozmarzeniem i miłością – na mnie tak nigdy nie spojrzał. Myślałam, że coś nas łączy, jednak najwyraźniej się bardzo myliłam. Jedyne, co jeszcze sprawia, że jestem ze Styles’em, to, to, że chcę zrobić na złość tej lafiryndzie i uczucie, którym nadal go darzę. Z chęcią dawno bym już to zakończyła, jednak nie potrafię. Codziennie rano obiecuję sobie, że coś zrobię z tą sytuacją i naszymi kochanymi gołąbeczkami, jednak za każdym razem, gdy chcę już coś jej powiedzieć, lub mu, to zżera mnie panika. I tego zazdroszczę Franks – nie przejmuje się tym, co mówi i tym, co sądzą o niej inni, jednak ja tak nie potrafię. Zrezygnowana wstałam i poszłam w kierunku łazienki, żeby wziąć szybki prysznic. Zimna woda sprawiała, że choć na chwilę się rozluźniłam i zapomniałam o wszystkich problemach. Wyszłam z kabiny prysznicowej i wspomnienia znowu wróciły. Głośno westchnęłam i zaczęłam starannie wycierać moje nagie ciało. Gdy skończyłam zaczęłam rozczesywać moje miedziane włosy i potem wysuszyłam je lekko suszarką. Nałożyłam lekki makijaż, a moje włosy pozostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z mojej łazienki i poszłam wybrać, co dzisiaj ubiorę. Ostatecznie stanęło na tym, że ubiorę łososiową bluzkę z krótkim rękawkiem i okrągłym dekoltem, która miała marszczenia na ramionach oraz półokrągły dół, z przodu krótszy. Do tego granatowe spodnie w kant, ze zwężanymi nogawkami, które są wykończone podwiniętymi mankietami. Po bokach mają dwie kieszenie, a w talii cienki, granatowy pasek. Na nogi założyłam baletki, które kolorystycznie pasowały mi do spodni. Gdy byłam już gotowa poszłam do mojej toaletki, z której wybrałam naszyjnik na grubym rzemieniu, na którym znajdował się krzyż i srebrne piórko, które były w tych samych proporcjach. Założyłam naszyjnik i zaczęłam pakować się na trening. Zaczęłam wkładać wszystkie potrzebne rzeczy do torby, lecz w między czasie szukałam mojej szczęśliwej bransoletki ze srebrną baletnicą. Przynosiła mi ona szczęście i na żaden trening ani przedstawienie się bez niej nie ruszałam. Kompletnie nie wiedziałam gdzie jest, lecz bałam się, że spóźnię się, więc przestałam jej szukać. Mam nadzieję, że brak mojego amuletu nie przeszkodzi mi w treningu! – pomyślałam, wzięłam torbę i poszłam do kuchni, żeby szybko coś przekąsić. Zrobiłam sobie jakieś grzanki, napiłam się wody i wyszłam z domu. Podczas drogi przechodziłam koło domu chłopaków, więc postanowiłam na chwilę wpaść do Harold’a, jednak to co ujrzałam przed domem mnie zamurowało i załamało jednocześnie. Centralnie przede mną, na chodniku stali Harry z Frankie i obściskiwali się. Teraz to nie był sen, lecz rzeczywistość i to wszystko działo się właśnie w tej chwili. Wpatrywałam się w nich osłupiała i czułam jak moje policzki stają się wilgotne od płaczu. Szybko wyjęłam komórkę i zrobiłam im zdjęcie, bo chciałam je później pokazać Zayn’owi – dowie się jaka jest jego kochana dziewczyna. Przez to, że w moich oczach było pełno łez, to gorzej widziałam, ale zauważyłam, że Harry mnie zauważył.
- Faith! – powiedział, a na jego twarzy zagościł grymas, ale w oczach można było zauważyć strach i zakłopotanie.
- Nic nie mów. – powiedziałam oschle i zaczęłam iść dalej.
Pragnęłam być teraz jak najdalej od nich. Frankie miała głupawy uśmieszek na twarzy, więc zmroziłam ją wzrokiem, lecz ją to jedynie rozbawiło, bo się zaśmiała. Harry mnie dogonił i zatrzymał.
- Przepraszam Ciebie. – powiedział smutno.
- Na przeprosiny już dawno za późno. Nie trzeba było być takim idiotą i mnie wykorzystywać, chociaż wiedziałeś od początku, że kochasz ją. Jesteś zwykłym dupkiem i tyle Ci powiem! Nienawidzę Ciebie i nie chcę Ciebie już znać! Nawet się do mnie nie odzywaj! – wykrzyczałam mu prosto w twarz przez łzy i pobiegłam przed siebie.
Wiedziałam, że w końcu to nastąpi, ale nie spodziewałam się, że akurat dzisiaj. Skręciłam w stronę pobliskiego parku, bo chciałam usiąść na jakiejś ławeczce i wszystko przemyśleć. Weszłam przez żelazną bramę do parku i skierowałam się w kierunku najbliższej ławki. Jak na złość zaczął jeszcze lać deszcz jak z cebra. No tak, standard w Anglii!  – pomyślałam wściekła. Przynajmniej nie będzie aż tak widać, że płaczę. – dodałam w myślach i usiadłam. Podkurczyłam nogi i schowałam się w nich. Nadal płakałam i czułam jak mój tusz do rzęs rozpływa się. Było mi bardzo zimno, bo nie miałam przy sobie żadnej kurtki i byłam jedynie w cienkiej bluzce, przez co drżałam. Nagle poczułam, że ktoś mnie obejmuje i przytula do siebie. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam uśmiechniętą, jak zwykle twarz Louis’a.
- Louis, co Ty tutaj robisz? – spytałam zdziwiona.
Naprawdę się zdziwiłam, że go tutaj zobaczyłam. Fakt, że po Harrym lubiłam go najbardziej z wszystkich, bo zawsze potrafił mnie rozśmieszyć i zarazić pozytywnym humorem, jednak nie spodziewałam się, że pobiegnie za mną.
- Widziałem całą scenę przez okno i zmartwiłem się, gdzie pobiegłaś. Widzę, że Ci zimno. Masz. – powiedział, zdjął swoją bluzę i założył mi ją na ramiona.
- Dziękuje, ale teraz Tobie będzie zimno. – powiedziałam i zmusiłam się na uśmiech, który najwyraźniej mi jakoś wyszedł, bo chłopak również się do mnie uśmiechnął, przez co obydwoje się roześmialiśmy.
Tak – Louis zawsze poprawił poprawić mi humor.
- Nie martw się – jakoś sobie poradzę. – odpowiedział i dodał:
- Chodź, może odwiozę Ciebie do domu, bo w taki deszcz nie powinnaś siedzieć w parku, bo się jeszcze przeziębisz.
- W zasadzie, to za niecałe dziesięć minut mam próbę. – odpowiedziałam i jak oparzona zeszłam z ławki.
- Ja Cie kręcę! Za dziesięć minut muszę tam być, bo inaczej wywalą mnie ze szkoły! – powiedziałaś zdenerwowana.
- No to na co jeszcze czekasz? Jedziemy! – powiedział, wziął mnie za rękę i pobiegliśmy razem w kierunku jego samochodu, który stał na parkingu naprzeciwko parku.
Gdy złapał mnie za moją dłoń poczułam w moim brzuchu, jakby motylki, ale przecież to nie możliwe, bo przecież kocham Harry’ego! – stwierdziłam, ale nie rozmyślałam nad tym długo, bo jechaliśmy już w kierunku szkoły baletowej, więc wszystko musiałam starannie objaśniać Tomlinson’owi, jak dojechać i w ogóle. W końcu dojechaliśmy, dwie minuty przed czasem.
- Dzięki Louis, jesteś kochany. Paa. – powiedziałam, dałam chłopakowi przelotnego buziaka w policzek i czym prędzej wyszłam z samochodu i pobiegłam do środka budynku.
Weszłam szybko do środka i skierowałam się w kierunku Sali, w której miał odbywać się dzisiejszy trening. Chciał przejść niezauważalnie do szatni i szybko się przebrać, jednak niestety nie udało mi się, bo Pani Johnson od razu mnie zauważyła i zwróciła mi uwagę.
- Faith spóźniłaś się? – spytała i skarciła Ciebie wzrokiem.
- Tak… ym – przepraszam, ale miałam problemy osobiste. – powiedziałaś nieśmiało.
- W balecie nie ma usprawiedliwień, a życie prywatne oddzielamy grubą kreską od kariery! Jeszcze jeden taki wybryk i wylatujesz! Jeśli dzisiaj nie dasz z siebie wszystko, to będziemy musiały poważnie porozmawiać! – powiedziała srogo.
Nic nie odpowiedziałam, tylko ruszyłam ze spuszczoną głową do przebieralni. W ekspertowym tempie się przebrałam i byłam gotowa, żeby wejść na salę. Jak się okazało grupa już była dawno rozciągnięta i byłam daleko w tyle, a żeby nie wylecieć z przedstawienia dzisiaj musiałam dać z siebie wszystko. Byłam wściekła na wszystkich, a mój humor był fatalny, dlatego nic mi nie wychodziło. Kompletnie nic! Nie wiem, co się ze mną działo. Wszystko mnie rozpraszało i cały czas myślałam o moich problemach, chociaż nie powinnam. W połowie próby Pani Johnson zwróciła się do mnie znowu.
- Faith stwierdziłam iż kompletnie nie nadajesz się do głównej roli. Jesteś jeszcze za mało odpowiedzialna i musimy u Ciebie jeszcze popracować nad dyscypliną. Twoją rolę zajmie
Caroline, która dzisiaj wspaniale się spisuje w porównaniu do Ciebie. – powiedziała.
- Idź do domu. Jutro przyjdź na próbę, to może damy Ci jakąś rolę. – powiedziała i nawet nie dała mi czasu na odpowiedź, bo odwróciła się i zaczęła wszystkich gonić do pracy.
Nie mogłam w to uwierzyć, że dała tej idiotce moją rolę! Nienawidziłam Caroline, a ona teraz chodziła dumna jak paw. Szczęśliwa podeszła do mnie i szepnęła mi na ucho:
- I teraz nareszcie widać, kto tu jest najlepszy. – i złowrogo się do mnie uśmiechnęła.
Momentalnie łzy zaczęły pojawiać się w moich oczach, jednak próbowałam je powstrzymać, żeby nie wypłynęły.
- Oj nasza pseudo gwiazdeczka zaraz się rozklei. Nie płacz mała. To po prostu nie Twój czas. Spróbujesz za rok. – powiedziała, puściła Ci oczko i wróciła do grupy.
Załamana jeszcze bardziej niż poprzednio pobiegłam do przebieralni. Przebrałam się w swoje ubrania, które na szczęście już wyschły, poprawiłam trochę makijaż i spakowałam swoje rzeczy to torby. Chciałam jak najszybciej opuścić szkołę i wrócić do domu. Przez ten cały czas łzy spływały po moich mokrych już od płaczu policzkach i nie chciały przestać. Gdy byłam już gotowa do wyjścia, wyszłam na salę i z hukiem drzwi z niej wyszłam. Czym prędzej wyszłam ze szkoły, złapałam pierwszą lepszą taksówkę i udałam się do domu. Tuliłam się do bluzy, którą Louis mi zostawił, żeby nie było mi zimno. Był taki kochany, słodki i uroczy. Pachniała cała nim. Angielska pogoda idealnie pasuje do mojego samopoczucia. Mijałam zatłoczone ulice Londynu, które były całe mokre od deszczu, tak jak szyby taksówki, bo deszcz już od dwóch godzin padał, padał i najwyraźniej nie chciał skończyć. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam pod moim blokiem. Szybkim tempem poszłam do budynku i otworzyłam drzwi kluczem. Otarłam łzy, które lały się niczym strumień po moich policzkach i pobiegłam na drugie piętro, bo tam znajduje się moje mieszkanie. Odnalazłam drzwi i szybko je otworzyłam. Weszłam do środka, zamknęłam drzwi z hukiem i czym prędzej pobiegłam do łazienki. Nie wiedziałam, co robię. Czułam się niekochana, taka bezradna i załamana, bo moje życie właśnie legło w gruzach. Chłopak moich marzeń, w którym się podkochiwałam od piaskownicy, mnie zdradzał i wywalono mnie z najważniejszego przedstawienia baletowego w moim życiu. Jedyne, co teraz pragnęłam, to śmierci i ona była teraz moim celem. Rozebrałam bluzę od Lou i odłożyłam ją na blat kuchenny, a potem udałam się po whisky, które miałam w lodówce. Na szczęście kupiłam je na imprezę chłopaków, jednak zapomniałam je wziąć wtedy. Teraz mi się przynajmniej przyda. Odkręciłam zakrętkę i wzięłam dużego łyka. Gardło mnie paliło, czułam się jakbym miała mnóstwo płomieni w przełyku, jednak pomogło mi to zapomnieć. Z flaszką wróciłam do łazienki. Wyjęłam z apteczki byle jakie tabletki i ostre nożyczki. Zaczęłam je po kolei łykać. Z każdym łykiem czułam się coraz gorzej i gorzej. W końcu opakowanie się skończyło, więc zrobiłam sobie parę głębokich ran nożyczkami na ręce. To dało mi ukojenie i wtedy usłyszałam jego głos. Tak – to był Louis, który mnie wołał, a ja nie miałam jak mu odpowiedzieć, bo moje życie wisiało na włosku. Drzwi były otwarte, więc po chwili go zobaczyłam. Moje oczy były już prawie jak we mgle, a ze słuchem było coraz gorzej. W klatce piersiowej mnie dusiło. Jedyne, co jeszcze pamiętam, to, to że Lou podbiegł do mnie cały zapłakany, czule mnie pocałował, wyszeptał Kocham Cię i widziałam już tylko ciemność.

Trzecie miejsce zajmuje praca, która została napisana przez chłopaka. Jest ona bardzo dobrze napisana i jej treść bardzo nas wzruszyła. 
Z perspektywy Harry’ego
Kolejna impreza. Kolejny kac. Kolejny ból głowy. I świadomość tego, że nie wiem, co działo się poprzedniej nocy. To wszystko było chore, zbyt poplątane. Zamglonej wizji imprezy nie dało się odczytać. Chociaż gdybym się bardziej postarał… Nie, to nie pomaga.Gdzie ja właściwie jestem? To nie jest mój dom, nie mój pokój. Ściany pokrywa niebieska farba i plakaty różnych wykonawców i wokalistów, m.in. Rihanny, Nirvany czy Guns N’ Roses. Podłoga wyłożona jest panelami w kremowym kolorze, leży na niej biały, puszysty dywan. Naprzeciwko drzwi znajduje się duże okno, a pod nim łóżko, na którym właśnie leżę. W rogu pokoju stoi sosnowe biurko, a na nim laptop marki Asus. Do sufitu przyklejone są gwiazdki świecące w ciemności; kojarzę je, ponieważ moja siostra ma takie same w pokoju. To wszystko jest strasznie dziwne. Jęknąłem cicho i podniosłem się z łóżka. Podszedłem do okna i spojrzałem na krajobraz rozciągający się na wiele kilometrów- pola z czerwonymi makami i drzewa z dużymi, rozłożystymi koronami. Przypomniało mi się Holmes Chapel- miejscowość, z której pochodzę. Tam były takie same widoki. Piękne. Byłem gdzieś na obrzeżach Londynu, gdzie dokładnie, nie mam bladego pojęcia. Wyjąłem ze spodni iPhone’a, by dowiedzieć się, która jest godzina oraz jaki dzień mamy. Niestety, pech chciał, że padła mi bateria. Jasna cholera! Z wieloma obawami zszedłem na dół. Zastałem tam dziewczynę, na pierwszy rzut oka wyglądająca na miłą i sympatyczną, w moim wieku, z czarnymi, rozpuszczonymi włosami z rozjaśnianymi końcówkami, małym zgrabny noskiem i dość dużymi, bladoczerwonymi ustami. Miała także duże brązowe oczy skrytą za zasłoną rzęs, które podkreśliła nieco eyelinerem. Jej lekko ciemna karnacja błyszczała w świetle żarówki. Ubrana była w czarny luźny top z logiem Nirvany oraz dżinsowe szorty. Do tego założyła brokatowe buty Jeffrey Campbell, które dodawały jej wzrostu oraz dobrała dodatki- srebrną biżuterię, na którą składały się pierścionki i bransoletki. Wyglądała bardzo ładnie.
- Hej. - przywitałem się z nią. Dziewczyna zlustrowała mnie od stóp do głów uśmiechając się przy tym. Pokazała ręką abym usiadł koło niej na kanapie.
- Nareszcie wstałeś. - odezwała się po chwili milczenia. - W sumie najwyższa pora, dochodzi 15:00.
Spojrzałem na zegarek. Faktycznie, wskazówki wskazywały 3:00 po południu.
- Masz może coś na ból głowy? Mam wrażenie, że zaraz eksploduje.
Podniosła się i skierowała do dużej kuchni. Pogrzebała w szafkach i wyjęła z jednej z nich proszek. Nalała wodę do szklanki i przyniosła mi.
- Proszę. - powiedziała i podała mi lekarstwo.
Woda. Ciecz. Moje pragnienie zostało choć na chwilę ugaszone. Nie ukrywam, że strasznie chciało mi się pić po przyjęciu, którego nawet nie pamiętam. Połknąłem środek przeciwbólowy. Mam nadzieję, że zacznie działać już za chwilę.
- Dzięki. A tak w ogóle jak masz na imię?
- Jestem Victoria. - Podała mi rękę.
- Harry. - odpowiedziałem ściskając jej dłoń – Miło mi.
- Powiesz mi, dlaczego leżałeś w rowie? W nocy? Całkowicie pijany?
Te słowa nieźle mną wstrząsnęły. Jeszcze nigdy nie byłem aż tak nawalony. Nigdy. Leżałem w rowie? Nie no, super. Szkoda, że nie pamiętam, dlaczego, jak i czy w ogóle tam byłem.
- Eee… Sam nie wiem. Nic nie pamiętam… - wytłumaczyłem się szczerze, trochę się przy tym jąkając.
- Ja nikogo nie osądzam, wiesz. Ale dobrze by było, gdybyś więcej już tak nie pił. Problem z dziewczyną? Najwidoczniej nie jest Ciebie warta. Śmierć kogoś z rodziny? Taki musiało być, to było jego przeznaczenie. Kłótnia z rodzicami? Jeżeli Cię kochają, to im przejdzie. Zaufaj mi.
Pocałowałem ją w policzek, dziękując jej. Uśmiechnęła się i napisała mi na kartce swój numer telefonu. Wsadziłem ją do kieszeni.
- Jeszcze jedno, zanim się pożegnamy… Pożyczyłabyś mi samochód? Nie mam czym wrócić. Jutro Ci go oddam…
- Jasne. Trzymaj. - Rzuciła mi kluczyki.
- Dzięki za wszystko. Do zobaczenia. – pożegnałem się, założyłem swoje czerwone conversy i wyszedłem. Zimny podmuch wiatru uderzył mnie w twarz. Poczułem orzeźwienie. Tak, tego mi było trzeba. Odpaliłem samochód i pojechałem. Wspomnienia… Przypominała mi się impreza… Franky… Kłótnia z nią… Jej taniec… Kolejne butelki piwa… Nie patrzyłem na drogę. Ostatnie, co zobaczyłem, to rażące światła ciężarówki. A później już tylko bezdenna ciemność…
Z perspektywy Alice
Na dworze panował nieprzyjemny chłód. Siarczysty deszcz dzwonił w szyby, odbijał się od nich i spływał powoli na parapet, spadając później na soczyście zieloną trawę, pojąc kwiatki i drzewa zasadzone przez mamę Louis’a. Tak, znajdowaliśmy się w domu chłopaków. Z powodu okropnej pogody postanowiliśmy urządzić sobie seans filmowy oglądając po jednym filmie z każdego gatunku. Na plazmie pojawiły się pierwsze napisy „The Ring”- horroru wielbionego przez Franky, moją siostrę. Osobiście nienawidziłam tego typu filmów, po nich moja psychika trochę szwankowała wysyłając obrazy duchów, czy dźwięki, których tak naprawdę nie było.
Sięgnęłam po butelkę piwa chcąc jakoś otumanić moje myśli. Wiele osób mówiło mi, że nie mam głowy do alkoholu, więc była nadzieja, że nie zapamiętam lub przynajmniej nie będę obawiała się tego, co zaraz obejrzę. Od razu poczułam miłe uczucie w żołądku, które towarzyszyło mi przy każdym piciu procentów- lekkiessanie, przez które chciało mi się śmiać, łaskotanie wbrzuchu. Uśmiechnęłam się.
- Z czego się śmiejesz, księżniczko? Przecież oglądamy horror, a nie komedię. - zapytał Niall, mój ukochany blond chłopak.
Odstawiłam trunek na szklany stolik stojący przede mną i przytuliłam się do niego.
- Przy piciu alkoholu często coś łaskocze mnie w brzuchu, to dlatego. - odpowiedziałam mu. Zaraz jeszcze dodałam: I cieszę się, że mam Ciebie.
Zaśmiał się, pokazując szereg swoich śnieżnobiałych zębów. Złożyłam na jego ustach długi i romantyczny pocałunek, który odwzajemnił, mrucząc przy tym z radości. Rozejrzałam się po pokoju. Blanka smacznie spała trzymając głowę na ramieniu swojego chłopaka, Liam’a. Ten bawił się jej włosami i dłonią pieścił jej gładki policzek. Byli tacy słodcy. Franky siedziała między Louis’em a Zayn’em; obok Tomlinsona znajdowała się kuląca się ze strachu Faith- przyjaciółka Styles’a. Dziewczyna wyraźnie bała się oglądać ten film, ale jej ciekawość zwyciężyła i dalej gapiła się w ekran telewizora. Byli tutaj wszyscy oprócz Harry’ego. Od wczorajszej imprezy w klubie nikt go nie widział. Sama dobrze nie pamiętam, co się wydarzyło. Kojarzy mi się tylko, że byliśmy nieźle schlani, a w dodatku Harry pokłócił się z Franks. Znowu. Kiedy wypił był nieobliczalny- nie wiadomo, jaki głupi pomysł może wpaść mu do tej lokowanej główki.
- Gdzie jest Harry? - zapytałam moich przyjaciół. Popatrzyli po sobie, a w ich oczach dostrzegłam niewiedzę i iskierkę strachu. Pokiwali przecząco głowami na znak, że nie mają zielonego pojęcia, gdzie się znajduje.
- Wróci. - powiedziała nagle moja siostra z drwiną w głosie. Udawała, że Styles jest jej obojętny, ale każdy wiedział swoje. Każdy wiedział, że oboje się kochają. Podniosłam się gwałtownie z miękkiej, skórzanej kanapy i popatrzyłam mojej siostrze w oczy. Obojętność. Tylko to dało się z nich wyczytać. Była niezła w ukrywaniu tego, co czuje naprawdę. Opanowała to do perfekcji. Niestety, ja tak nie potrafiłam.
- Okej, teraz słuchaj. Nie obchodzi mnie, co o nim myślisz, czy Ci się podoba, czy masz go w dupie. Tak czy siak jest naszym przyjacielem i to on pocieszał Cię po wyjeździe Francais’a. Powinnaś się nim choć trochę zainteresować, a nie cały czas udawać „wielką twardzielkę”. Nie ma go, nikt nie wie, gdzie może przebywać, a Ty jeszcze się z tego śmiejesz? - wybuchłam i wykrzyczałam jej te słowa w twarz. Na chwilę się skrzywiła, ale później znowu włączyła tryb ukrycia. Nie wytrzymałam i wybiegłam z domu. Założyłam swoje czarne conversy i czarną kurtkę z ćwiekami. Za mną podążyła Franky. Złapała mnie za rękę i zatrzymała. Wzięła głęboki oddech.
- Przepraszam. Wiem, że nie powinnam, ale znasz mnie - jestem Francesca Elisabeth Williams, twardzielka, która maskuje swoje uczucia do innych.
- Czasami przesadzasz. - odpowiedziałam jej – Tym bardziej z Harrym. Każdy wie, że go kochasz. Powiedz mu to.
- Jak tylko go znajdziemy- dodała i przytuliła mnie.
- Kocham Cię- powiedziałam.
- Ja Ciebie też, moja chuda siostrzyczko.
Z perspektywy Franky
- Co z nim? Niech mi pan do cholery powie czy przeżyje!- krzyknęłam na lekarza, który stał przed drzwiami do sali w której znajdował się Harry. Po rozmowie z Alice otrzymałam telefon od Louis’a. Powiedział, że Styles miał wypadek samochodowy, jest strasznie poturbowany, ma obrażenia wewnętrzne i nie wiadomo, czy przeżyje. Trafił tutaj do szpitala. Od razu wsiadłam w samochód i przyjechałam do niego. Później dojechali chłopcy oraz Blanca i Alice.
- Niech się pani uspokoi- powiedział spokojnie dr James Morrison.
- Jak mam być spokojna, kiedy mój…- Przerwałam. Chciałam powiedzieć chłopak, ale tak nie było. Niestety. I mogło już tak pozostać.- przyjaciel, leży w szpitalu, umierając?!
Pokiwał głową z dezaprobatą i kontynuował.
- Pan Styles jest w bardzo ciężkim stanie. Nie wiemy, czy uda nam się cokolwiek zrobić. Ma zbyt rozległe obrażenia.
Odwróciłam się na pięcie i usiadłam na małym białym krześle. Zaczęłam cicho płakać. To wszystko moja wina. Gdybym… Gdybym mu powiedziała, co tak naprawdę czuję, gdybym nie pokłóciła się z nim w tym pieprzonym klubie teraz byłby uśmiechnięty i zdrowy. Teraz byłby mój… Wytarłam rękawem łzy i spojrzałam przez szybę za którą leżał mój ukochany. Podłączony był do mnóstwa pikających urządzeń, jedno mierzyło puls, bicie serca, które było w normie. Więc dlaczego leżał na tym łóżku i przechodził na drugą stronę?! Rozejrzałam się po korytarzu. Nikt nie szedł. Otworzyłam cicho drzwi i weszłam do środka. Pomieszczenie było w odcieniach bladej żółci. W rogu znajdowało się duże okno z kratami, pod nim stał stolik z dwoma fotelami i małym stosem gazet. Podłoga wyłożona była białymi płytkami. Obok okna znajdowało się łóżko, na którym leżał Harry. Usiadłam na owym łóżku i spojrzałam na jego twarz. Bladą, zmęczoną, bez życia. Oddychał płytko, nierównomiernie. Położyłam dłoń na jego torsie, przesuwając się w stronę serca.
- Przepraszam- szepnęłam cicho.- Gdyby nie ja, nie byłoby Cię teraz tutaj. To wszystko moja wina. I skłamałam. Kocham Cię nad życie. Ty… Ty jesteś moim życiem. Chciałabym poczuć twój oddech na swoim karku, twoje usta na moich. Kocham Cię. I nigdy nie przestanę.
Po wypowiedzeniu tych słów pocałowałam go w usta. I stało się… Jego serce przestało bić, płuca przestały pracować. Wszystko wokół mnie zaczęło piszczeć, wszelkie urządzenia. Do pokoju weszli lekarze wyrzucając mnie z pokoju. Reanimowali go, próbowali wszelkich możliwych środków, ale… Nie udało się. Straciłam go. Straciłam moją miłość. Na zawsze. Na wieki…

twitter- @DeathIsStupid
strona- Liam , czy Ty musisz być aż tak ładny?

Drugie miejsce zajmuje praca, która jest tajemnicza i bardzo przyjemnie się ją czyta. Na początku to właśnie ona była naszą faworytką lecz wszystko zmieniło się , gdy prace przesłała nam następna osoba.
Z perspektywy Franky
Mija już rok od kiedy umarłam. Tak, dokładnie, umarłam. Jedyne co mnie jeszcze trzyma na tym świecie to ciało, które nie daje mi spokoju i za nic nie chce się poddać. Dalej ma nadzieję, że jeszcze istnieje jakaś szansa, na to, żeby znowu być szczęśliwym, żeby móc ożywić moją skatowaną duszę i uleczyć serce, które torturuje mnie każdego dnia, stara się bić szybciej, bić dla niego, bo przecież obiecało.
- Świat nie kończy się na mnie, musisz to wiedzieć – powiedział ze spuszczoną głową, a jego błyszczące kosmyki opadły mu na czoło.
Tym razem nie podniósł już głowy. Nie spojrzał na mnie swoimi pięknymi oczami, które zawsze potrafiły przejrzeć mnie na wylot. Zawsze wiedział, co myślę, zanim zdążyłam się odezwać, czuł to co ja, zanim pierwsza łza spłynęła mi po policzku. Ale nie tym razem. Teraz byliśmy tylko dwójką nieznajomych. Całe to zajście wyglądało, jakbyśmy po prostu mijali się na ulicy. Nasze ciała utrzymywały duży dystans między sobą, ale serca pragnęły znowu zabić w tym samym rytmie. Moje serce tego chciało. Jego najwyraźniej już nie.
Trwała niezręczna cisza. Może liczył na to, że coś powiem. Ale ja nie potrafiłam. Głos ugrzązł mi w gardle, a serce przestało bić. Poczułam jakby ktoś nagle pchnął mnie nożem prosto w płuco. Nie mogłam oddychać. Wpatrywałam się tylko w przestrzeń, nie mogąc zrozumieć sensu tego co powiedział. Jednak na nic. Jak dla niego to był koniec. Ale ja dalej wierzyłam, że to nie musi się jeszcze kończyć, nie można zaprzepaścić tego, na co tak długo pracowaliśmy, nie można zaprzepaścić naszej miłości.
Chciałam odezwać się, zapłakać, błagać ‘’proszę, nie zostawiaj mnie!’’, ale na nic. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale coś je blokowało. Moje ciało było całkowicie sparaliżowane, a ‘’w środku’’ wpadłam w furię. Nie mogłam się opanować. Krzyczałam, szarpałam się, ale to działo się w moim sercu i nie umiałam przenieść tych doznań i emocji na ciało.
- Przykro mi – powiedział przez zęby. – Dalsza rozmowa nie ma sensu.
Dalej nie podnosząc głowy, wyminął mnie, nie dotykając nawet skrawkiem swojej kurtki do mojego rękawa, jakby obawiał się, że w każdej chwili wszystko, co w sobie tłumię może wybuchnąć, przy jego dotyku. Może i miał rację. Jego kroki oddalały się, szuranie spod jego butów było coraz cichsze, aż wreszcie zupełnie zniknęło. Dalej czułam, jakbym czegoś nie dokończyła, jakiejś sprawy. Wiedziałam, że nie wszystko było rozwiązane, nie ze wszystkiego się z nim rozmówiłam.
Niepostrzeżenie wyrwały mi się z ust słowa. Właściwie to je wykrzyczałam:
- ALE JA CIĘ KOCHAM!
Przechodzący obok mężczyzna spojrzał na mnie, jak na wariatkę. To samo zrobiło kilku innych przechodniów idących drugą stroną ulicy. Osunęłam się na kolana i usiadłam przy wystawie jednego z butików. Schowałam głowę w kolana i otuliłam się ramionami. Potrzebowałam jego ramion przytulających mnie, tutaj, ale jego nie było. Dalej wszystko we mnie buzowało, ale nie uroniłam ani jednej łzy. Nie zapłakałam.
Tego dnia umarłam, właśnie w tym momencie, kiedy usłyszałam jego słowa: ‘’Świat nie kończy się na mnie’’. Gdyby teraz przyszedł tutaj do mnie, zobaczyłby, że jednak się kończy. Mój skończył się już tamtego dnia, rok temu. Tego samego dnia obiecałam mu, że będę żyła dalej, że uznam to za małe niepowodzenie i po prostu o tym zapomnę. Nie musiałam się odzywać. Słyszałam jak próbował telepatycznie się ze mną porozumieć. W końcu to żadna nowość. Bratnie dusze porozumiewają się telepatycznie. Kazał mi obiecać, a ja, głupia obiecałam, przystałam na jego warunki.
Od tego dnia przestałam się z kimkolwiek spotykać. Jednak do czasu. Pół roku temu Blanca na siłę poznała mnie ze swoim kuzynem, który przeprowadził się do miasta.
- Franks, to jest James. James, poznaj Frankie – powiedziała blondynka przedstawiając nas sobie.
Byłam kulturalną osobą, więc grzecznie podałam dłoń chłopakowi. Ciepło płynące z jego ciała ogrzało mnie i moje serce. Przebiegły po mnie ciarki. Blanka zauważyła moją reakcję, ale nic sobie z tego nie robiła. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie musiało to oznaczać nic dobrego, a wręcz przeciwnie, taka byłą każda reakcja na dotyk obojętnie jakiego chłopaka.
Chłopak uśmiechnął się i ukazał rząd białych zębów. Mimo, że powinnam, nie postąpiłam tak samo. Potraktowałam go zimno, jak każdą nowo poznaną osobę płci, której jedna maleńka część tak bardzo mnie zraniła.
Poznałam Jamesa bliżej. Nawet staliśmy się kimś w rodzaju pary, tyle, że nią nie byliśmy. Wiem, że James darzy mnie uczuciem i nie raz mnie w tym utwierdzał. A ja tylko obarczałam go moim problemem. Przy nim, pierwszy raz od pół roku, od momentu kiedy mój świat się zawalił, zapłakałam. Potrafiłam przy nim płakać. Tylko dzięki temu czułam się chociaż trochę lepiej. Ale dalej byłam martwa. Ożywić mnie mogła tylko jedna osoba. Czyli liczyłam się z tym, że już nigdy nie ożyję, nie wróci mi dawna radość do życia.
Ale jeśli z Jamesem nie byliśmy parą to czym? Jak to w ogóle można by było nazwać? No więc dawaliśmy sobie tylko cielesne zaspokojenie. Nic poza tym. Żadnego przytulania i czułych całusków. Tylko zimne, instynktowne zachowanie zwykłego człowieka z cierpiącą duszą. Niektórzy złamane serce leczą za pomocą czułości, ale nie wiedzą, jak bardzo to ich niszczy. Żeby ulżyć sobie w cierpieniu nie powinno szukać się innych czułości, bo one tylko rozdrapują stare rany, a zwyczajnego zaspokojenia, które nie będzie miało nic wspólnego z miłością.
- James, nie! – zaprotestowałam przez łzy, które momentalnie napłynęły mi do oczu.
Chłopak ze strachem wypisanym na twarzy zabrał ramię, którym próbował mnie przytulić i odsunął usta, które zbliżał do mojego policzka. Jednak zareagowałam we właściwym momencie.
- Nie chcę tego! – powiedziałam już spokojniej, wpatrując się w ścianę.
- Dlaczego? – zapytał chłopak nie do końca rozumiejąc.
- Bo te twoje czułe gesty sprawiają, że to boli bardziej. Chce o nim zapomnieć, a nie przysparzać sobie nowego bólu – wytłumaczyłam.
- Ale ja staram się, jak tylko mogę. Nie rozumiesz, że ja też potrzebuję bliskości, jak każdy inny człowiek?! – krzyknął zdenerwowany, ale po chwili się opamiętał.
- Więc spróbuj czegoś innego – zaproponowałam.
Blondyn spojrzał na mnie zdziwiony, nie wiedząc do końca, co ma powiedzieć.
- Jak to, ‘’spróbuj czegoś innego’’? Co masz na myśli? – zapytał niepewnie.
Na jego słowa uklęknęłam na kolanach i przysunęłam twarz do jego twarzy. Nasze usta się zetknęły i intensywnie napierały na siebie. Później do zmysłowego tańca dołączyły języki. Wiedział, że nie powinien, ale mimo wszystko nie umiał oderwać się ode mnie, nie potrafił zrezygnować z takiej okazji. To zrozumiałe. Był chłopakiem, a mi jego zachowanie nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie.
Zrzuciłam z siebie luźną koszulę i dżinsy, zostałam w samej bieliźnie. On postąpił tak samo. Później zostaliśmy już bez niczego. Nasze ciała lgnęły do siebie. Kiedy czułam na swojej skórze jego przyspieszony oddech, zapominałam o bólu. Każda chwila ukojenia się liczyła. W końcu złączyliśmy się w jedność, a po moim ciele przepłynęła ogromna fala gorąca. Tym razem nie niosła ze sobą wspomnień o mojej straconej miłości, a niesamowicie przyjemne doznania.
Od tego czasu powtarzaliśmy to kilkanaście razy. Ja robiłam to dla ukojenia moich cierpień, a on dla zaspokojenia siebie i wszyscy byli zadowoleni. Ja nie miałam przeczucia, że gram w miłość, a on nie czuł się winny myśląc, że mnie wykorzystuje. Wszystko sobie wyjaśniliśmy i było dobrze.
Dzisiejszego dnia mieliśmy to powtórzyć. Umówiliśmy się na dziewiątą wieczorem. Pozbyłam się Alice. Wysprzątałam pokój, pościeliłam łóżko i wzięłam prysznic. Nie potrzebowałam żadnych ‘’ozdobników’’ czy innych bzdetów, jak to robi większość par. My nie byliśmy parą i byliśmy samowystarczalni.
James spóźniał się już godzinę. W końcu zadzwonił dzwonek. Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi.
- Spóźniłeś… - krzyknęłam, ale kończąc słowo spuściłam ton, bo zobaczyłam, że chłopak przyprowadził ze sobą gościa.
- C-co ty tu jeszcze, do cholery, robisz? – krzyknęłam bardziej do chłopaka, którego przyprowadził blondyn.
- Musimy sobie coś wyjaśnić – odpowiedział.
- Ty jeszcze śmiesz tutaj przychodzić! – zarzuciłam mu.
James zrozumiał, że powinniśmy zostać sami i bez słowa odszedł.
- Pozwolisz mi wejść? – zapytał.
- Nie – odpowiedziałam krótko, ale staowczo.
- Frankie, musimy dokończyć, to, czego nie udało się wyjaśnić nam rok temu.
- I co? I znowu będę cierpieć przez ciebie?! O nie, co to, to nie! – zaprotestowałam i już chciałam zamknąć drzwi, ale chłopak zablokował je butem.
- Nie pójdę sobie, dopóki nie porozmawiamy. A więc zapytam jeszcze raz: mogę wejść?
Zrozumiałam, że nie wygram. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam go ruchem ręki. Kiedy usiedliśmy razem na sofie chłopak zaczął rozmowę.
- Widzę, że James zadał sobie wiele trudu, żeby mnie znaleźć. Podobno prawie pół roku się trudził. Powinnaś docenić jego starania.
Zatkało mnie. Pół roku. Dokładnie tyle ile się znamy.
- Przyszedłeś rozmawiać, więc rozmawiajmy – pospieszyłam go.
- Więc chcę, żebyś mi wybaczyła – powiedział.
Prychnęła i wybuchnę łam wymuszonym śmiechem.
- Wybaczyła?! – zapytałam kpiąco. – Za dużo ode mnie oczekujesz.
- Proszę, Frankie, to nie jest dla mnie takie proste, jak to sobie wyobrażasz.
- Wyobrażam?! – zapytałam wściekła. – Ja nic sobie nie wyobrażam, ja wiem!
- Musisz zrozumieć, że świat… - przerwał, bo nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Tak, wiem, świat się na tobie nie kończy. Pamiętam, ale wiem, że mówisz to każdej dziewczynie, kiedy zrywasz, bo znajdujesz sobie następną. No powiedz, ile zaliczyłeś przez ten rok? – zapytałam z wyraźną ironią w głosie.
- To nie jest tak jak myślisz.
- A więc, jak jest?
- Nie możemy być razem, nie mogę ci powiedzieć dlaczego. Po prostu to jest nie możliwe. Ty i ja – to jest nierealne.
- Wyjdź! – rozkazałam mu, wskazując ręką drzwi.
- Ale… - wykrztusił. Próbował się bronić, chciał zostać.
- WYJDŹ! – krzyknęłam, tak, że chłopak poderwał się z sofy i szybko wybiegł z domu.
Zamknęłam drzwi na klucz i wróciłam do siebie do pokoju, po czym rozpłakałam się w poduszkę. Już teraz mogłam płakać, nauczyłam się ulewać swój ból za pomocą łez, dzięki Jamesowi.
Rano obudziłam się ze straszną migreną. Wiedziałam, że to przez niego. Jak co dzień, włączyłam laptopa i weszłam na tweetera, jego tweetera. Zobaczyłam wpis, który dodał niedługo potem kiedy wygoniłam go z mojego domu.
Chciałbym być na tyle przekonujący, żeby umieć okłamać nawet samego siebie. Chciałbym być pewien, że świat nie kończy się tylko na tobie. Kocham cię, F.
- Też cię kocham, Harry – wyszeptałam i pogładziłam palcem, po jego zdjęciu, które zawsze miałam przy sobie.



Pierwsze miejsce zajęła praca, która najbardziej nam się spodobała. Jest napisana w taki sposób, że od razu się nią zachwyciłyśmy. Niestety nie napiszemy z Franky opinii na temat tego bloga, z powodów osobistych, które uniemożliwiają nam dokładne przeczytanie go. Jednak po przelotnym przyjrzeniu się nim możemy poniekąd stwierdzić, że jeśli jesteś fanem One Direction to na pewno przypadnie ci on do gustu. 
Z perspektywy Franky
Sobotni poranek, promienie słońca padające prosto na moją twarz i potężny ból głowy a w niej kompletna pustka. Tak, kolejna impreza, kolejne litry alkoholu, które zaspokajały moje ciało. Nie pamiętam nic z wczorajszej nocy, jednak już do tego przywyknęłam. Podniosłam się z mojego łóżka z wielkim trudnem i oparłam na łokciach. Wzięłam telefon leżący na szafce nocnej, który wskazywał 15:13. Pewnie musiałam przyjśc nad ranem do domu. Wstałam i zeszłam na dół do kuchni w luźnej bluzce z Ramones i majtkach. Przy blacie siedziała Alice, które puściła mi oczko na powitanie. Przy kuchence stała moja mama, która zapewne robiła coś naprawdę dobrego, gdyż piękny zapach wypełniał całe pomieszczenie. 
-Hej Franky - uśmiechnęła się lekko moja mama.
- Hej - odpowiedziałam cicho. Nie mówiąc nic więcej wzięłam z szafki szklankę  wody i ruszyłam wolnym krokiem na górę. Gdy byłam na schodach moja mama zatrzymała mnie. 
-Franky, poczekaj chwileczkę. Chciałabym z tobą porozmawiać. - powiedziała spokojnie. Jej wyraz twarzy był nijaki. Nie wyrażał żadnych mocji.
-Tak mamo? - spytałam. Nie bałam się, nigdy nie bałam się rozmów z rodzicami. Jeśli bywały między nami jakieś kłótnie, zawsze ja wygrywałam i stawiałam na swoim. Oni jednak byli i są zawsze  dla mnie bardzo wyrozumiali, za co zawsze ich podziwiałam.
-Usiądź. - wskazała na nasz duży i bardzo wygodny fotel w kolorze nude koło naszego kominka.
- Córciu..-kontynuowała- Nigdy z tobą o tym nie rozmawiałam. Ja wiem, że macie wakacje, że należy wam się odpoczynek, a poza tym jesteś już prawie dorosła, jednak nie podoba mi się jedna rzecz. Prawie codziennie chodzisz na jakieś imprezy, ja kompletnie nie wiem w jakim towarzystwie przebywasz, w jakim miejscu jesteś, co tam robicie.. Wychodzisz wieczorami, znikasz na całą noc, przychodzisz rano. A ostatnio wyczułam od ciebie alkohol. Nie chciałabym żebyś na każdej takiej imprezie piła alkohol, jeszcze w dużych ilościach.Palenie papierosów zrozumieliśmy. Nie chcielibyśmy żebyś wpadła  w kolejny nałóg. Martwimy się o ciebie razem z  tatą.. Czy masz jakiś powód, albo chodzi o jakiegoś chłopak..
- Mamo, możecie być razem z tatą o mnie spokojni. - przerwałam szybko. Nie chciałam by skończyła to słowo.. Chłopak. Wszystko kojarzy mi się  z Harrym, a to tak boli. Tak naprawdę kryję to w sobie i chyba mi się to dobrze udaje. Pieprzony dupek. Musiał mi tak zamieszać w głowie? - Nic mi nie jest i nie będzie. Mam jeszcze trochę poukładane w tej głowie. - zaśmiałam się lekko.  
- Cieszę się Franks. - moja mama podeszła, dała mi buziaka w policzek i poszła kontynuować swoje roboty w kuchni. Wstałam i skierowałam się w stronę mojego pokoju. Wzięłam z szafy krótkie, jasne,jeansowe spodenki i czarną bluzkę over size. Poszłam wziąć prysznic, umalowałam się i przeczesałam moje włosy, które były jeszcze trochę mokre. Gdy wyszłam z łazienki, na łóżku siedziała Alice. 
- No Franks, nareszcie doprowadziłaś się do normalnego stanu - zaśmiała się cicho. 
- Dzięki, bardzo śmieszne - powiedziałam i pokazałam jej język. 
- Słuchaj.. - zaczęła - nie chciałabym zaczynać tego tematu, jednak muszę. Możesz na mnie nawrzeszczeć i zrobić co chcesz ale muszę ci to powiedzieć. - wzięła głęboki wdech. Ja stałam i uważnie przyglądając się jej, słuchałam dalej. 
- Nie mogę patrzeć już na to wszystko. Nie możesz porozmawiać w końcu z Harrym? Nie zachowujcie się jak dzieci, które mają 5 lat. - lekko podniosła głos - Wszystko topisz w kieliszkach wódki i niszcząc się od środka. Obydwoje jesteście w pieprzonym związku z osobą, której nie kochacie! To nie jest normalne i wszyscy to potwierdzą. Jestem twoją siostrą i chciałabym ci pomóc, ale kompletnie nie wiem jak.. - jej wyraz twarzy zrobił się smutny a oczy lekko zaszkliły się. 
- Alice, nie obchodzi mnie ani On, ani ta jego pieprzona Faith - powiedziałam z lekką złością na samą myśl o nich. Udawałam, że jest mi to wszystko obojętne, jak zawsze. 
Moja siostra wstała szybko i podeszła do drzwi otwierając je. Stojąc w progu odwróciła się do mnie i kontynuowała - Nie przestaniesz go kochać będąc z Zaynem i upijając się do nieprzytomności. A rozmowa z nim w końcu będzie nieunikniona, pamiętaj o tym F. - powiedziała spokojnie. - A i jeszcze jedno, za 15 min jedziemy do chłopaków, zaprosili nas na noc, już powiedziałam, że będziemy. - wypowiadając te słowa wyszła z pokoju. Wzięłam poduszkę, leżącą na ziemi i rzuciłam nią z całej siły. Byłam zła, cholernie zła. Może Alice  ma rację? Jak długo to wszystko będzie się jeszcze tak ciągnąć? Z tysiącem myśli w mojej głowie opadłam na moje łóżko, zamykając oczy. Po chwili rozległo się głośne trąbienie. Szybko zeskoczyłam z łóżka i podeszłam do okna. Tak, to był Niall, który przyjechał po nas. Na swoje stopy założyłam conversy i szybkim krokiem ruszyłam na dół, kierując się do samochodu. W środku czekali już na mnie Niall i Alice. Siedzieli i całowali się, nawet nie zauważając mnie wsiadającą do samochodu. Chciało mi się rzygać na ten widok. Za słodko-powiedziałam sama do siebie w myślach. 
- O hej Franks! - powiedział promiennie blondyn zauważając mnie po chwili.
- Cześć Niall - powiedziałam sucho. Po 15 minutach drogi byliśmy już pod domem chłopaków. Wysiadłam z samochodu,a na schodach siedział Zayn zaciągając się dymem z fajki, którą palił. Na mój widok wstał i uśmiechnął się zalotnie. Bardzo lubiłam jego uśmiech. Był taki.. seksowny, pociągający.. Podszedł do mnie chwytając mnie wokół talii  i dał mi soczystego buziaka. Ja przytuliłam się do niego bez słowa, lekko się uśmiechając. Mój uśmiech był wymuszony. Nie było mi wesoło po dzisiejszych rozmowach z mamą i Alice. Ciągle miałam w głowie słowa mojej siostry. Jeszcze dzisiaj będę musiała patrzeć i być w towarzystwie Harrego. Świetnie-pomyślałam. 
- Jak się masz słońce? - spytał Zayn wypuszczając mnie ze swoich objęć. 
- Dobrze, nawet dobrze. - powiedziałam wyciągając własną fajkę z kieszeni. Odpaliłam ją zaciągając się mocno. Zayn tylko spojrzał na mnie krzywo, ponieważ nie lubił jak paliłam. Ja puściłam mu buziaka w powietrzu. Był dla mnie wyrozumiały, poczekał na mnie i po chwili razem weszliśmy do chłopaków.  Przywitałam się z każdym, pomijając Harrego. Był jakiś  inny i co najdziwniejsze nie było przy nim jego 'dziewczyny'. 
- A gdzie twoja Faith? Zgubiłeś ją na balecie? - zapytałam złośliwie. 
- Nie twój interes. - odpowiedział sucho. 
- Dajcie spokój, nie zaczynajcie. - powiedział Louis kładąc na stole piwa. Cały wieczór mijał szybko. Na samym początku obejrzeliśmy film, a potem wyszliśmy na taras, piliśmy, tańczyliśmy. Można powiedzieć, że zrobiliśmy sobie małą imprezę. Zayn cały czas był przy mnie, przytulał mnie, mówił czułe słówka. Ja byłam obojętna, cały czas intrygowało  mnie to, gdzie jest Faith. I ta myśl, że mogłabym mieć Harrego teraz przy sobie, poczuć jego zapach, dotyk, usta.. Wszystko. Mogłabym z nim porozmawiać. Nie nie, to nie w stylu Franky. Czasem miałam wrażenie, że coś się we mnie zmienia. Cały czas miałam Harrego na oku, gdy przechodził koło mnie miałam ochotę rzucić się na niego. Moje rozmyślania przerwał głos Liama. Nawet nie zauważyłam, że nie ma koło mnie Zayna. 
- Już go tak nie obserwuj. - powiedział żartobliwie. 
- Ja? Kogo? - udawałam, że nie wiem o kim mówi. 
- Franks, nie udawaj, ja wszystko widzę, mnie nie oszukasz - powiedziałam spokojnie i miło jak zawsze. - Tak dla twojej wiadomości, może cię to obchodzi może nie,ale Harry zerwał z Faith.  I to z twojego powodu. Powiedział nam to. Stwierdziłem, że może cię to będzie interesować - powiedział cicho na ucho, uśmiechając się przy tym. Zrobiło mi się gorąco od środka i poczułam radość w głębi duszy.
- Och biedaczek - powiedziałam z ironią w głosie. - Jakoś nie jest mi go wcale szkoda - uśmiechnęłam się sztucznie, udawając, że jest mi to całkowicie obojętne. A w głowie miałam jeszcze więcej myśli niż przedtem. Liam popatrzył na mnie  takimi oczami, żeby pokazać, że mi nie wierzy. Co mam teraz zrobić? Nic Franky! - skarciłam się sama w myślach. Niech cierpi jeszcze bardziej niż do tej pory. On zranił mnie tak bardzo, ja jemu odpowiedziałam tym samym, więc niech teraz ma za swoje. Wszyscy tańczyli na środku tarasu i bawili się. Po większości osób było widać, ze alkohol zaczął na nich działać.Ujrzałam też Zayna, który też był już pijany i skakał w rytm muzyki, zachęcając ręką, bym do niego dołączyła. Ja z uśmiechem na twarzy kiwnęłam przecząco. On zrobił smutną minkę i wrócił do wywijania różnych, dziwnych ruchów swoim ciałem. Myślałam, że tylko ja się dzisiaj nie bawię, jednak gdy odwróciłam głowę ujrzałam Harrego, który siedział na krześle kilka metrów ode mnie i widocznie tez nie miał ochoty do zabawy i bacznie mi się przyglądał. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Po chwili wstałam, zmierzyłam go zimnym wzorkiem i udałam się w stronę łazienki by trochę ochłonąć. Oparłam łokcie o ścianę, schyliłam głowę i myślałam, jak długo będę umiała to wszystko ciągnąć, udawać, ze kocham Zayna i jestem z nim szczęśliwa. Choć szczerze dziwię się, że jeszcze się nie zorientował, że go nie kocham. Mulat miał w sobie coś magicznego, pociągającego, jednak całe moje serce zajmował Harry. Frajer - pomyślałam. Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Myślałam, że to Zayn, jednak ten zapach nie należał do niego, tylko do Harrego. Co on tu do cholery robi i czego jeszcze ode mnie chce?! - pomyślałam. Odwróciłam się i kilka centymetrów od mojej twarzy znajdowała się jego twarz z ogromnymi, pięknymi, zielonymi oczami, w których zawsze się zatapiałam. Nie pomyliłam się myśląc, że to Harry. Jego zapach znałam bardzo dobrze, aż za dobrze. 
- A ty tu czego? - syknęłam, wyrywając mu się.  
- Franks.. - zaczął, jednak ja nie dałam mu wypowiedzieć ani jednego słowa więcej. 
- Pieprz się i daj mi w końcu święty spokój - powiedziałam lekko podnosząc głos. Tak, lubiłam taką Franky. Ostra i stanowcza. Wiedziałam, że teraz już mu nie ulegnę. Wyrwałam mu się i zwinnie ominęłam. Chwyciłam już drzwi do klamki, jednak ten szarpnął mnie za rękę i przyciągnął mocno do siebie. Spojrzał mi głęboko w oczy raz jeszcze. Próbowałam mu się wyrwać, jednak nie udało mi się to, bo był o wiele silniejszy ode mnie. Już nie miałam siły mu się wyrywać, zrezygnowałam z tego, a może też nie chciałam? Przejechał palcem po moim policzku, a następnie  po moich ustach. Zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie musnął moje usta. Był bardzo delikatny. Dobrze wiedział co ze mną robi.  Poczułam od środka mocne uderzenie gorąca. Zawsze tak miałam jak go widziałam, lub gdy kiedyś mnie całował. Nie opierałam mu się. Chwycił mnie wokół talii i przyciągnął do siebie jeszcze mocniej. Nasze ciała stykały się ze sobą i pasowały do siebie idealnie. Musnął moje usta jeszcze raz, potem szyję, a potem ponownie wrócił do moich ust. Odwzajemniałam jego pocałunek, który stawał się coraz bardziej namiętny. Chwyciłam go za kark i jedną dłonią błądziłam po jego brązowych loczkach. 
- Franky, przepraszam.. - powiedział odrywając się na chwile ode mnie - ostatnia szansa, proszę.. - wymruczał i ponownie mnie namiętnie pocałował. Nie mówiłam nic tylko cały czas odwzajemniałam jego pocałunki. To była właśnie ta chwila słabości. Kochałam go całą sobą, tak jak on mnie, teraz to było widać. Oboje błądziliśmy po swoich ciałach gdy nagle ktoś otworzył drzwi. Moim oczom ukazał się Zayn...



mam nadzieję, że wygrane prace wam się podobają i, że nie macie pretensji o to, że wybrałyśmy akurat te prace. to one nam się spodobały najbardziej. zapraszam też do komentowania rozdziału Blanki. 





21 komentarzy:

  1. Gratulacje. :) Myślałam, że prace można wysyłać do dzisiejszego wieczora, wysłałam chwile temu, pewnie nawet nie została brana pod uwagę, a poza tym to była niedokończona, bo jak się zorientowałam to już słałam jak było... No nic, szkoda. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się! :* - ja też prawie nie sprawdziłam i tylko szybko dokończyłam, jednak dostałam wyróżnienie ;) - Angelika xx

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na samym początku bardzo chciałam podziękować za to, że na mnie poczekałyście i przeprosić za kłopoty, które zapewne narobiłam... :D Wielkie dzięki za wyróżnienie <3 ! Bardzo się cieszę, że mimo wszystko wyróżniłyście moją pracę - wiedzcie, że temat Faith nie był takim łatwym i sprawił mi dużo problemów, jednak dotrwałam do końca i napisałam :) Oczywiście nie mam żadnych pretensji do Was, ponieważ wystarczy mi moja poprzednia wygrana na Young-Pretty-Lovely :* Bardzo podoba mi się każda praca i uważam, że dobrze wybrałyście ;) Każda jest na swój sposób interesująca, a szczególnie brawa tutaj dla Directionera, który zajął trzecie miejsce! :) Szacun dla Ciebie! :D Co do rozdziału z Blanką, to jest zajebisty jak zwykle <3 Jeszcze raz wielkie dzięki i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i nowe konkursy! :> ^^ - Angelika xx

    P.S. Nie było żadnego filmiku? o.0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję hahahah :) Starałem się jak mogłem, trzecie miejsce w zupełności mi wystarcza :)
      Rozdział z Faith wyszedł Ci super, wciągnął mnie ;3

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Jej! - Dzięks :) Zapraszam też na mojego bloga, jeśli spodobał Ci się mój rozdział: imaginy-jedenkierunek.blogspot.com

      Usuń
  4. Wszystkim zwycięstwom gratuluje !
    Trochę mi zajęło czytanie wszystkich ale było warto !

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkie prace były świetne (to znaczy wygrane prace xd) :)
    Drugie miejsce, ale fajnie!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Och, mam 3. miejsce! Ale się jaram! :) Mój pierwszy konkurs i już brąz hahahaha ;3 Dzięki, że przeczytaliście te moje wypociny :) Co do 2. i 3. miejsce- są jak najbardziej zasłużone, strasznie podobała mi się praca srebrnej medalistki, jest fascynująca. :) Wszystkim należą się wielkie brawa i gratulacje! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. 1 miejsce?! :O aaa, nie wierzę! Na prawdę, w ogóle się tego nie spodziewałam! Dziękuję bardzo wszystkim za przeczytanie tego! Był to mój pierwszy konkurs, pierwsza taka przygoda, i jestem w szoku po prostu! Pozostałe prace są naprawdę świetne i oczywiście serdecznie Wam gratuluję :) Raz jeszcze dziękuję!
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow ! Po prostu zauroczyłam się i zdecydowanie zostanę tutaj na dłużej. Najbardziej podoba mi się prostota tego tekstu, która zachwyca sama w sobie i posiada pewną nutkę czegoś tak bardzo skomplikowanego, iż nie do rozwiązania. Będę czekać na kolejne rozdziały z niecierpliwością.

    xoxoxo, A.

    Zapraszam serdecznie: http://zapomnijgdykochasz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdział z konkursu jest niesamowity. nie dziwię się, że zajął pierwsze miejsce, a co do rozdziału delikatnie się czytało, więc jest okej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak ,ja też się pomyliłam i myślałam ,że można do 23 i przed chwilą wysłałam pracę. No ale trudno xd Wygrane rozdziały są świetne :D

    OdpowiedzUsuń
  12. przy tym rozdziale co zajęło pierwsze miejsce rozpłakałam się pod koniec : o

    OdpowiedzUsuń
  13. sory przy tym co zajęło 3 miejsce

    OdpowiedzUsuń
  14. Pierwsze było najlepsze , dlatego pierwsze ;)) Cudowne , a tak w ogóle chciałam napomknąć że zakochałam się w twoim blogu ;DD

    Zapraszam :*
    http://onedirectionstory-firstlove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam na jedenasty rozdział mojego bloga --> http://lifeisacontinuousgame.blogspot.com/ (:

    OdpowiedzUsuń
  16. Wszystkie Prace Są Boskie ! ; DD
    I Trochę Tam poumierało Ludzi.
    Mam Nadzieję że w Waszym opowiedaniu Nikt nie umrze.. Nawet Fraith .. Bo za Nią nie przepadam x DD

    OdpowiedzUsuń