6/30/2012

6 rozdział

Z perspektywy Blanki w tle

Początek wiosny
Siedząc u siebie w sypialni rozglądałam się czy aby wszystko spakowałam na nasz pięciodniowy wypad do Batley. Alice i Franky mają tam domek położony niedaleko lasu. Ich rodzice pozwolili nam i mojemu bratu pojechać z nimi. Zabieramy także  chłopaków z One Direction co mnie i Al cieszy. Dowiedzieli się, że Franky jest z Francaisem i nawet się polubili. Najsłabszy kontakt miał z Harry’m, ale nikt nie wiedział dlaczego. Mój pokój był duży i elegancko umeblowany jak na nastolatkę, a to wszystko dlatego, że moi dziadkowie tak chcieli. Jedną ścianę zajmuje przestronne okno z jedwabnymi firankami. Wszystkie meble są w biały odcieniach, oprócz łóżka, które ma czarne obicia i zawsze jest starannie pościelone. Nad moim legowiskiem znajduję się półka z książkami i zdjęciami. Pod oknem jest starodawna toaletka, która została przerobiona na biurko,  przez mojego dziadka. Zawsze leży tam laptop. Podeszłam do lustra i poprawiłam swoją fryzurę, zaczesując ręką grzywkę do tyłu. Po chwili z powrotem opadła na oczy. Ubrana byłam w biały, luźny T-shirt, krótkie dżinsowe szorty, czarne koturny, tego samego koloru kapelusz i turkusowe okulary. Jak na końcówkę marca było bardzo gorąco.
-Blanka, dziewczyny już czekają!- krzyknęła moja babcia z dołu. Zarzuciłam na ramię swoją torbę i wychodząc z pokoju zamknęłam za sobą drzwi. Schodząc po schodach spotkałam Francaisa, któremu na ucho szepnęłam:
-Pamiętaj. Jedzie tylko nasza czwórka i nikt więcej.
On nic nie odpowiedział, tylko wziął ode mnie torbę, by pomóc mi ją znieść. Nasi dziadkowi czekali na zewnątrz przy samochodzie Franky. Oczywiście rozmawiali z nimi. Podeszłam do moich przyjaciółek i przytuliłam je. Fancais zrobił to samo.
-To jak dojedziecie, dajcie nam znak-powiedziała Anna, która bardzo się o nas martwiła.
-Oczywiście, babciu-powiedział Francais gładząc ją uspokajająco po ramieniu.
- I karmcie tam Alice. Troszeczkę zmizerniała-powiedziała, dotykając jej policzków.- Może dam ci na drogę pączki. Sama robiłam dzisiaj rano.
-Nie, naprawdę nie trzeba. Mama zrobiła nam jedzenie. I jeszcze Franky będzie mnie pilnować. Dziękuję, ale nie trzeba-powiedziała pośpiesznie.
-Anno, daj dziewczynie spokój-powiedział mój dziadek. - Jak będzie, głodna to coś zje.
-Nicolas, ona jest zawsze głodna. Je takie małe ilości, że trudno się dziwić. Ale właśnie na tym polega jej choroba. Trzeba ją tylko wspierać-powiedziała babcia, zwracając się do dziadka. Przewróciłam oczami, ponieważ wiedziałam, że zaraz zacznie się kłótnia na ten temat. Może nie kłótnia, bo rzadko kiedy się kłócą, ale ostra wymiana zdań.
-Wspieranie to jest pomaganie jej w tym trudnym dla niej okresie, a nie wpychanie w niej milion kilogramów jedzenia, które zapewne później zwróci. No ale nie ważne. Jedźcie już bo długa droga przed wami-powiedział mój dziadek. Przytulił moje przyjaciółki i brata, a następnie podszedł do mnie.
-Kocham cię, dziadku-powiedziałam, przytulając pulchnego mężczyznę.
-Ja ciebie też, skarbie. Pamiętaj, nie zbierajcie tam żadnych grzybów, bo się zatrujecie. Alkoholu wam nie wolno, a nawet jeśli Francais będzie coś kombinować, to strzel mu lekko w łeb. I ma spać osobno. Nie z wami.
-Dziadku-powiedziałam śmiejąc się. Bardzo go kochałam. Zawsze zastępował mi ojca. Traktował mnie tak, jakbym była dla niego wszystkim. Jakby nic innego oprócz mnie się nie liczyło. Chciał zawsze dla mnie jak najlepiej. Pocałował mnie w czoło i ruszył w kierunku domu. Jeszcze czekało mnie pożegnanie z babcią. Siwa staruszka podeszła do mnie i powiedziała.
-Po prostu się tam nie zabijcie- po tych słowach przytuliła mnie i ruszyła w ślady za dziadkiem.
-Jezusie Chrystusie, dobrze, że to już koniec-po tych słowach weszłam na tyły samochodu, gdzie siedziała już Alice ze słuchawkami w uszach. Franky prowadziła samochód, a obok niej siedział Francais.
-To gdzie teraz?- zapytałam.
-Najpierw po chłopaków. Później do sklepu po alkohol, a następnie do Batley- odpowiedziała mi Franky , która ubrana była w pudrową luźną koszulkę wsadzoną w niebieskie szorty i czarne conversy. Ruszyliśmy samochodem i już po chwili znaleźliśmy się na miejscu. Chłopacy właśnie pakowali swoje rzeczy do samochodu, w którym mieściło się 8 osób.
-Powiem im co i jak i możemy ruszać-powiedziałam do Franky opuszczając samochód. Podeszłam do nich i zwróciłam się do Harry’ego, który ubrany był idealnie do długiej podróży; w biały T-shirt, szare dresy, śmieszne,  różowe skarpetki, kremowe conversy i szarą luźną czapkę. W ręku trzymał duże, czarne słuchawki.
-Który z was prowadzi?
-Ja. Jak mamy jechać?- zapytał, gdy zamykał za chłopakami drzwi samochodu. Z przodu siedział także Louis, który przez szybę robił głupkowate miny.
-Teraz jedziemy do sklepu, kupić alkohol i papierosy, a później od razu do Batley. Jedźcie za nami, a jeśli nas zgubicie, to dzwońcie.
-Spoko-odpowiedział, a ja wróciłam do swojego samochodu.
-Możemy jechać?- zapytała Franky, która spojrzała na mnie.
-Yhy- odpowiedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha. Ruszyliśmy, a ja zdałam sobie wtedy sprawę, że ten wyjazd wiele zmieni w naszym życiu.
*W Batley*
-Śpiochy, wstawać już-powiedział Francais, który wyrwał mnie i Alice ze snu. Najprawdopodobniej byliśmy już na miejscu. Z wielką niechęcią otworzyłam oczy i zobaczyłam, że moja przyjaciółka się rozciąga. Włosy miała w całkowitym nieładzie, a ramiączko z jej białego topu zsunęło się. Miała ubrane jeszcze na siebie dżinsowe szorty oraz kremowe krótkie conversy. Z wielkim trudem wyczołgałyśmy się z samochodu. Spojrzałam na dom moich przyjaciółek. Wyglądał zwyczajnie. Miał dwa piętra i poddasze. Cały otoczony był kwiatami. Zbudowany był z brązowych zniszczonych cegłówek, a dach był stary. Spojrzałam w stronę samochodu chłopaków, który właśnie dojechał. Alice w tym samym czasie podeszła do mnie i oparła swoją głowę o moje ramię. Widocznie była bardzo śpiąca. Pierwszy samochód opuścił Liam, który od razu poszedł do bagażnika, z którego wyjął swój plecak oraz skrzynkę piwa. Jako jedyny z nas wszystkich nie przepadał za piciem alkoholu. Ale to także z powodu tego, że nie ma nerki i się boi.
-Gdzie mam z tym iść?- zapytał się Alice, która doskonale wiedziała co i jak.
-Chodź, zaprowadzę cię-powiedziała i oboje ruszyli w stronę frontowych drzwi. Liam ubrany był w granatowy podkoszulek, szare dresy, białe Nike’i, a na nosie miał czarne Ray-bany . Reszta chłopaków także opuściła samochód. Francais i Harry także wnosili do środka domu skrzynki z piwem.
-Blanka, weź swoje rzeczy-powiedziała Franky, która chciała zamykać już bagażnik. Wyjęłam swoją torbę i ruszyłam do ich domku. Od razu weszłam do salonu, gdzie stała reszta osób. Kłócili się jeden przez drugiego kto będzie z kim spał i gdzie. Ja stanęłam z boku i zaczęłam rozglądać się po pokoju. Jest to duże przestronne pomieszczenie utrzymane w odcieniach bieli. Pod ścianą znajduje się wygodna trzyosobowa kanapa z szarobiałymi poduszkami i kocem. Przed nią jest pufa do siedzenia i mały drewniany stoliczek z wazonem i kwiatami, lampionami i książkami. Drugi stolik znajduje się obok kanapy. Na nim jest beżowa lampa i drzewko. Na ścianie wiszą czarno białe fotografie dziadków Franky i Alice. Wykładzina jest w kolorze beżowym. Spojrzałam za okno i zobaczyłam, że za domem znajduje się weranda, na której w cieplejsze dni można jeść oraz ogród z widokiem na las. Do salonu weszła Franky, która stanęła obok mojego brata i szepnęła mu coś na ucho.
-Ej! Ogarnąć się!- krzyknął Francais, a wszyscy przerażeni jego krzykiem spojrzeliśmy na niego.- Mamy trzy sypialnie i salon, gdzie można spać. Ja z Franky zajmujemy jedną-powiedział, obejmując ją od tyłu. Brązowowłosa nic nie powiedziała, tylko spojrzała na reakcje innych. Nikomu to nie przeszkadzało. Oprócz Harry’ego, który opuścił głowę.
-Ja z Alice możemy spać tutaj na kanapie-powiedziałam. Miałam 100% pewność, że i tak zapewne większość z nas nie będzie spała tak jak to teraz uzgodnimy.
-Dobra. To Harry i Lou, możecie spać razem w jednym pokoju i łóżku?- zapytał Francais. Często za plecami mówił mi, że wydaje mu się, że loczek jest gejem. Jednak ja wiedziałam, że prawda jest zupełnie inna.
-Yhy- odpowiedział Louis, który dotknął policzka Hazzy i powiedział.- Uśmiechnij się.
On sztucznie się uśmiechnął, po czym Francais mówił dalej.
-Niall, Zayn i Liam mogą wziąć jeden pokój. Któryś z was będzie spał na ziemi, lub będziecie się zamieniać, jak wolicie-nikt już tak naprawdę nie zwracał uwagi na słowa Francaisa, ponieważ każdy zaczął iść za Franky by zobaczyć gdzie mają spać. Ja zrezygnowana usiadłam na kanapie i zaczęłam zaczesywać włosy do tyłu. Byłam zmęczona i zrezygnowana. Oznaczało to, że potrzebuję jakiejś rozrywki.
-Idę pochować jedzenie i alkohol do lodówki. Chcesz mi pomóc?- zapytał się Alice, która stała nade mną.
-Chodź-powiedziałam podnosząc z ziemi torbę z jedzeniem. Skrzynki piwa stały już w kuchni. Było to przestronne pomieszczenie znajdujące się na parterze z wyjściem do ogródka. Było całe w bieli i drewnie. Na środku stał duży stół z krzesłami. Na nim był kosz z kwiatami. Przy ścianie znajdował się kredens z zastawą i różnymi naczyniami. Z sufitu zwisały lampy. Sprzęt był także w kolorach bieli. Na ścianie wisiała półka z przyprawami. Całość była jasna i przytulna. Alice otworzyła lodówkę i zaczęła wkładać do niej jedzenie. Ja sięgnęłam do skrzynki i wyjęłam jedno piwo.
-Chcesz?- zapytałam, przybliżając do niej butelkę. Kiwnęła tylko potwierdzająco głową. Otworzyłam jej i swoje piwo i usiadłam na blat popijając napój. Z nudów cały czas machałam nogami. Kiedy skończyła chować wszystko do lodówki, wyjęła z tylnej kieszeni spodni papierosy. Bez pytania mnie wyjęła dla mnie jednego i podała mi go, a następnie podpaliła. Oparła się plecami o blat i w milczeniu piłyśmy i paliłyśmy.
-Podoba ci się?- zapytałam, strzepując popiół z papierosa.
-Ale kto?- zapytała.
-No wiesz. Blondyn. Niski. Ma aparat na zęby. Jest Irlandczykiem. Kojarzysz może?- powiedziałam żartując sobie.
-Nie, nie kojarzę. A tobie jak układa się z Liamem?
-Liam? To ja znam kogoś takiego?- odpowiedziałam z sarkazmem, po czym obie zaczęłyśmy się śmiać. Kiedy chciałam wziąć łyka napoju zobaczyłam, że się skończył. Alice tak samo jak ja nie miała już co pić.
-Jeszcze?- zapytałam uśmiechając się do niej.
-Yhy- odpowiedziała z chytrym uśmiechem na ustach.- Ale jak coś, to my nic nie piłyśmy.
Zaczęłyśmy pić kolejne piwo i do kuchni weszli wszyscy.
-A co tu jakaś impreza?- zapytał Zayn, który ubrany był jeszcze w swoje ciuchy z podróży; bordową bluzę z kapturem, szare dresy, tego samego koloru Nike’i oraz bordowy full cap Obey.
-My i impreza?- zapytała z sarkazmem pijana już lekko Alice. Ja sama także nie byłam już trzeźwa.
-Pilnujcie ich, bo wolność uderzyła im do głowy. Chodźcie robić tego grilla- powiedział Francais, który ze złym wzrokiem spojrzał na mnie.
-Miałaś być grzeczna i nie upijać się od razu po przyjeździe-powiedział, gdy przechodził obok mnie.
-Nie jesteś moim ojcem by mnie pilnować-odpowiedziałam, twardo patrząc mu w oczy.  On nic nie powiedział tylko przeklął pod nosem. Z Alice złapałyśmy się za ręce i wyszłyśmy z domku do ogródka. Był on duży. Otaczał go drewniany płot, w którym znajdowała się furtka prowadząca w głąb lasu. Pod płotem postawione były leżaki, było ich może z pięć lub sześć. Stała tam też huśtawka ogrodowa, na której mieściło się pięć osób. Louis i Zayn od razu zaczęli je rozkładać. Harry z ganku przeciągnął stół, który postawił zaraz przy leżakach. Niall jak zwykle w ręce trzymał paczkę orzeszków, którymi się zajadał. Kiedy jadł wyglądał bardzo słodko.
-Chcesz trochę?- zapytał się mnie, gdy wraz z Alice przyglądałyśmy się poczynaniom chłopaków.
-Nie, dzięki-odpowiedziałam nie patrząc nawet na niego.
-A ty, Al?- zapytał, przysuwając jej paczkę pod prawie sam nos. Ona szybko odsunęła ją i powiedziała.
-Nie.
-Ale czemu się denerwujesz?- zapytał, ze smutkiem w oczach.- Nawet jednego nie chcesz?
-Chcę, ale nie mogę-powiedziała i odeszła. Usiadła na jednym z leżaków, obok niej pojawił się Harry i zaczęli o czymś rozmawiać. Niall i reszta chłopaków z One Direction nie wiedzieli o chorobie Alice.
-A jej co jest?- zapytał, chrupiąc orzeszki.
-Po prostu… Paru spraw jeszcze nie rozumiesz-odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku Liama, który majstrował coś w laptopie. Usiadłam obok niego na krześle, które znajdowało się na ganku  i zapytałam.
-Co robisz?
-Szykuję jakąś muzykę na imprezę-odpowiedział, przerywając zajęcie i spoglądając na mnie. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, więc przyglądałam się jego poczynaniom.
-Chcesz piwo?- zapytał się mnie.- Francais mi je dał. Nie wie, że nie lubię pić-powiedział, podając mi butelkę. Oczywiście, nie odmówiłam mu alkoholu.  Po chwili na ganku pojawiła się Franky i Francais, którzy zabierali się za grilla. Liam puścił muzykę, a wszyscy zaczęli między sobą rozmawiać i pić alkohol. Nasza impreza z minuty na minutę robiła się coraz bardziej szalona. Każdy coraz więcej pił, przez co robił się coraz śmielszy. W mojej głowie także zaczynały pojawiać się rozmazane lub podwójne obrazy. Co chwilę ktoś przynosił mi kolejne piwo, przez co coraz bardziej wprowadzało mnie w stan nietrzeźwości. Gdy robiło się już ciemno i siedziałam na leżaku rozmawiając z Liamem, zobaczyłam, że na trawie tańczą sobie pijany Zayn, Lou i Harry. Z Paynem zaczęliśmy się śmiać z nich, ale po chwili dołączył do nich Niall ze swoim irlandzkim tańcem. Alice to wszystko nagrywała.
-Chodź do nich-powiedział do mnie Liam, który złapał mnie za rękę. Poczułam przyjemne ciepło. Uśmiechnęłam się i dołączyliśmy do nich. Franky i Francais stali w rogu i przyglądali się nam. Po zachowaniu mojego brata widziałam, że jest on mocno pijany. Gdy my tak tańczyliśmy zobaczyłam, że moja przyjaciółka macha do nas.
-Coś się stało-powiedziała, a chłopacy od razu poszli w jej kierunku. Zobaczyłam, że mój brat leży na ziemi i chrapie. Najprawdopodobniej usnął.
-Zabierzcie go do mojej sypialni-powiedziała Franky. Liam i Zayn, który jako jedyni byli najmniej pijani, podnieśli go i zanieśli do pokoju, w którym miał spać. Ponieważ na dworze robiło się już zimno, postanowiliśmy wejść do salonu, gdzie mieliśmy w spokoju nadal pić sobie piwo. Alice, która źle się czuła położyła się na brzuchu na kanapie. Jednak nie poszła spać, gdyż przyglądała się nam wszystkim i wtrącała się czasem do rozmowy. Siedzieliśmy w kółku jak dzieci w przedszkolu. Zayn, ja, Liam, Franky, Harry, Louis, Niall i Alice, która leżała na kanapie. Cały czas piliśmy piwo. Nawet czerwono włosa, która ledwo co żyła.
-Zagrajmy w prawdę czy wyzwanie- zaproponowałam. Na twarzach moich znajomych pojawił się uśmiech.
-Spoko. Ale jeśli ktoś nie odpowie lub nie wykona zadania zdejmuję pewną część ubioru. Najpierw spodnie, a później reszta-powiedział Zayn, który specjalnie by mieć pustą butelkę wypił resztę piwa. Zaczął pierwszy kręcić i wypadło na Nialla.
-Prawda czy wyzwanie, kochany Irlandczyku-powiedział  Malik.
-Wyzwanie-odpowiedział szybko Horan. Pod nosem cały czas sobie mówił „coś z jedzeniem, coś z jedzeniem, coś z jedzeniem”.
-Hmm… Co by mu tu zadać-zastanawiał się Zayn.
-Niech pocałuje Harry’ego w stopę- zaproponował Lou. Przez jego słowa, każdy z nas wybuchł głośnym śmiechem.
-Nie, niech lepiej pocałuje kogoś innego- zaproponował Liam, spoglądając ukradkiem na Nialla i Alice.
-Dobry pomysł. Niall, Alice ledwo żyje. Pocałuj ją. Ale w usta!- powiedział Zayn. Blondyn speszony spojrzał na moją przyjaciółkę. W jego oczach pojawił się smutek i żal. Wiedziałam, że tego nie zrobi. Chciałby móc pocałować ją wtedy gdy będą mieli pewność, że oboje będą o tym pamiętać.  Za bardzo mu na niej zależało.
-Nie zrobię tego-odpowiedział odrywając od niej wzrok.
-To zdejmuj spodnie-powiedział Harry. Niall nie kłócił się, ponieważ wiedział, że to nie ma sensu. Po prostu je zdjął.
-To teraz moja kolej.
Zaczął kręcić butelką i miałam tylko nadzieję, że nie zatrzyma się na mnie. Bałam się tego co Irlandczyk mógłby mi kazać zrobić lub na jakie pytanie miałabym odpowiedzieć. Czubek butelki wylądował na Harrym.
-Prawda czy wyzwanie?- zapytał Niall.
-Wyzwanie-odpowiedział twardo patrząc mu w oczy,
-Pocałuj Franky- odpowiedział, podnosząc jedną brew do góry.
-Ale ona ma chłopaka-mówił Harry.
-Ale go tu nie ma-powiedziałam, zachęcając ich obu do pocałunku.- Po prostu dotknij swoimi ustami jej ust? Coś złego się stanie jak tak zrobisz?- zapytałam, lekko wkurzona tym, że nic w tej grze się nie dzieje.  Hazza pytająco spojrzał na Franky, która tylko potwierdzająco kiwnęła głową. Chłopak przechylił się, a ich usta się zetknęły i stały bez ruchu. Jednak po chwili oboje zaczęli się całować. Jakby zapomnieli, że ktokolwiek prócz nich jest w pokoju. Robili to namiętnie i łapczywie, jakby pragnęli siebie od dawna. Ich usta pasowały do siebie. Trwało to jakiś czas, aż w końcu Louis odchrząknął i powiedział.
-Harry, nie zdradzaj mnie!
Oboje odsunęli się od siebie i Harry jak niby nigdy nic zaczął kręcić butelką tym razem wypadło Liama.
-Prawda czy wyzwanie, Liam?- zapytał brązowowłosy loczek. Jednak Liam nie zdążył odpowiedzieć, gdyż wtrąciła się Alice.
-A wiecie co wam powiem-powiedziała bełkocząc.- Czasem zastanawiam się, dlaczego właśnie ja? Czemu każdemu dnia muszę cierpieć? Chciałabym żyć jak normalni ludzie, ale ja nie mogę. I to wszystko przez mój jebany mózg- po tych słowach zaczęła płakać. Przestraszony Niall przybliżył się do niej i zaczął głaskać ją po głowie.
-Alice uspokój się. Nie płacz, wszystko będzie dobrze.
-Idę spać, dobranoc-powiedziała odwracają się do nas plecami. Niall oparł się o kanapę i spojrzał na mnie i Franky.
-O co jej chodziło?- zapytał.
-Wiesz jest pijana, gada głupoty. Sama pewnie nie będzie tego pamiętać- powiedziała Franky.- No, miałeś Liamowi zadać jakieś pytanie-dodała, wyrywając nas z tej niezręcznej sytuacji.
-Dobra Liam. Jakie miałeś wrażenie gdy pierwszy raz zobaczyłeś dziewczyny.
Payne zastanawiał się przez jakiś czas nad odpowiednią odpowiedzią, aż w końcu powiedział.
-Gdy zobaczyłem Alice pomyślałem, że jest szalona. Wiecie, ten kolor włosów itp. Franky tylko się nie obraź proszę.
-Spoko-odpowiedziała uśmiechając się.
-Pomyślałem, że jesteś dziewczyną, która się zawsze wywyższa i myśli, że jest najlepsza. Te twoje miny. Ale widzę, że taka nie jesteś. Żeby cię polubić, trzeba cię poznać. A co ja pomyślałem o Blance?- zapytał sam siebie spoglądając na mnie.- Pomyślałem, że te blond włosy wyglądają jak u anioła, że swoją radością potrafi podzielić się z każdym. Pomyślałem po prostu, że jest ideałem.
Gdy wypowiedział te słowa, mój wzrok unikał jego twarzy.
-Także ten. Chyba czas spać. Harry chodź do góry-powiedział Louis, wstając z podłogi. Oboje pożegnali się i poszli do swojej sypialni.
-Ja też chyba pójdę już spać. Dzięki za mile spędzony dzień- dodała Franky, która ruszyła tuż zaraz za chłopakami.
-To my chyba też pójdziemy-zaproponował Zayn.
-Nie zostawiajcie mnie-powiedział Alice, którą ledwo co było słychać.
-Ja z tobą zostanę-powiedziałam do niej. Ona odwróciła się na plecy i powiedziała.
-Ale je chcę Nialla. Możesz dzisiaj spać ze mną? Proszę-powiedziała zwracając się do blondyna.
-Blanka nie będzie miała wtedy gdzie spać-powiedział Niall. Wiedziałam, że chciałby być tutaj przy Alice, ale niestety ja psułam mu jego plany.
-Mogę spać u chłopaków na ziemi-zaproponowałam.
-Dobra, czyli Niall tu zostaje, a my idziemy spać-powiedział Liam. Chłopak ułożył się obok mojej przyjaciółki na kanapie. Przez chwilę jeszcze coś do siebie mówili, ale ona w końcu usnęła. Chłopak także szybko zasnął. Poszłam za chłopakami do ich pokoju, w którym spali. Sypialnia była duża z białymi ścianami. Łóżko było dość wąskie i leżała na niej fioletowo-biała pościel. Po obu jego stronach znajdowały się szafki nocne ze śliwkowymi lampkami. Nad łóżkiem znajdywały się różne fotografie Franky i Alice z dzieciństwa.  Na podłodze znajdywała się jedna poduszka i pościel. Chciałam się tam położyć, ale Zayn powiedział.
-Śpij z Liamem na łóżku. Przecież dziewczyna nie będzie spała na podłodze.
-Dzięki Zayn- powiedziałam do niego. Ubrana w swój dzisiejszy strój położyłam się na łóżku. Po chwili obok mnie położył się Liam.
-Miłych snów- szepnął mi do ucha.
-Tobie też, Liam- powiedziałam. Zayn odchrząknął, a ja dodałam.- Tak Zayn. Tobie też życzę miłych snów.
-Dziękuję- odpowiedział, a ja po chwili usnęłam.

to mamy następny rozdział. niestety 7 rozdział będzie dopiero po 12 lipca. w okolicach 15. Franky i Alice wyjeżdżają do Bułgarii i niestety nie ma kto napisać, ani dodać rozdział, gdyż Blanka także wyjeżdża lecz nad jezioro. także miłych wakacji, dużo melanży, wspaniałych przygód i czego tam sobie zażyczycie :)

6/28/2012

5 rozdział

Z perspektywy Franky w tle

Stojąc przy oknie i paląc papierosa zastanawiam się, co ja tu tak naprawdę robię. Mimo, że jestem z Francaisem już prawie pięć miesięcy, to jednak nigdy nie powiedziałam mu, że go kocham. Owszem, jest mi bliski i zależy mi na nim, ale on na pewno nie jest tym właściwym i jedynym. Lecz coś przyciąga nas do siebie. Nie raz kończyliśmy nasz związek i nie raz godziliśmy się lądując po raz któryś w łóżku. Może właśnie to nas do siebie ciągnęło? Jednak nie raz z ust Francaisa mogłam usłyszeć słowa, z których można było odczytać, że on coś do mnie czuje. Ale „kocham cię” nigdy od niego nie usłyszałam. Możliwe też, że jesteśmy razem bo tak wybrali dla nas nasi opiekunowie? Znam Francaisa od najmłodszych lat i nie raz zdarzyło nam się usłyszeć słowa rodziców „Ohh, jak oni do siebie pasują. Kiedyś zapewne będą tworzyć wspaniałą parę”. Wszędzie chodziliśmy razem, zawsze byliśmy blisko siebie i zawsze się rozumieliśmy. To sprawiło, że zawsze wracaliśmy do siebie. Wyrzucając spalonego już papierosa przez okno, poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie i opiera swoją głowę o moje ramię.
-O czym tak myślisz?- zapytał, a ja spojrzałam na niego. W jego brązowych oczach widziałam radość. Odwróciła się do niego przodem. Był o wiele wyższy ode mnie, co powodowało, że musiałam spojrzeć w górę.
-O nas. O naszym związku-odpowiedziałam uśmiechając się. Dzisiejszy piątkowy wieczór mieliśmy cały dla siebie, ponieważ jego dziadkowie i siostra musieli pojechać załatwić pewne sprawy związane z biblioteką jego babci.
-Znowu chcesz to skończyć? I tak wrócimy do siebie. Zawsze do siebie wracamy-powiedział zdenerwowany, siadając na swoje obszerne dwuosobowe łóżko z biało-czarnymi i niebieskimi poduszkami. Pokój ogólnie był duży, przytulny i utrzymany w białych kolorach. W rogu przy oknie, na którym stoją kwiaty znajduje się biurko z komputerem i książkami. Z drugiej strony łóżka stoi nocny stolik z czarną lampką, zeszytem z wierszami pisanymi przez niego i parą czasopism. Naprzeciw na ścianie znajdują się różne obrazy i zdjęcia, które są w większości własnoręcznie malowane przez Francaisa. Usiadłam na brzegu jego łóżka i powiedziałam.
-Ja nic nie powiedziałam na ten temat. Zastanawia mnie tylko to, czemu zawsze do siebie wracamy. Czemu nigdy nie potrafimy rozstać się już na dobre.
-Bo na tym właśnie polega miłość, mała. Ludzie wracają do siebie i odchodzą-odpowiedział, a ja oparłam głowę o jego ramię. On objął mnie ramieniem.
-Dziwnie to sobie okazujemy-powiedziałam. Wiedziałam, że zaraz wywołam kłótnię, ale często tak robiłam. Zawsze prowokowałam Francaisa, a później kiedy on się nagada, przeprasza mnie.
-To co? Mam ci kupować kwiatki, czekoladki i miśki? Jeśli czegoś takiego oczekujesz od swojego chłopaka, to możemy uznać, że między nami koniec-powiedział mocno wkurzony. Usiadłam przodem na  jego nogach i zaczęłam go całować. Robiąc to lekko zagryzłam mu wargę.
-Między nami koniec? Czy aby na pewno?- zapytałam z sarkazmem znowu go całując. Nie robił tego namiętnie, tylko z całą siłą naciskał na moje usta.
-Jednak nie-odpowiedział uśmiechając się. Usiadłam z powrotem obok niego. Złapaliśmy się za ręce i siedzieliśmy w milczeniu. Spojrzałam na niego i zaczęłam mu się przyglądać. Na twarzy miał lekki zarost, a pod oczami miał ledwo widoczne sińce. Ubrany był w szary T-shirt Ramones na ramiączka, czarne podarte rurki i szare vansy. Lubiłam to w jaki sposób się ubierał. Niby nic niezwykłego, jednak bardzo mnie to do niego przyciągało.
-Chcesz zapalić?- zapytał wyrywając mnie z rozmyślań.
-Tak – odpowiedziałam, a on sięgnął do swojej szafki nocnej, która ma jedną szufladę. Francais niestety musiał ukrywać się przed swoimi dziadkami. Uważali oni, że on i jego siostra są grzecznymi dzieciakami, które nigdy nic złego nie zrobiły. Jednak oboje palili papierosy i jonty, spożywali alkohol oraz uprawiali seks. Co do Blanki nie jestem pewna, ale najprawdopodobniej nie raz ruchała się już z Jimmy’m. Mój chłopak w swojej szufladzie miał ukrytą jeszcze drugą, w której chował papierosy, skręty i małą buteleczkę z wódką. Wyjął dla nas dwa jointy i je zapalił. Nie musieliśmy się martwić, że zostaniemy przyłapani. Blanka ma do nas zadzwonić kiedy będą wracali już do domu. Paliliśmy powoli. Nigdzie nam się nie śpieszyło. Nasze ciało pod wpływem marihuany rozluźniało się, stawaliśmy się miej spięci czuliśmy się wolni. W głowach zaczęły pojawiać się różne obrazy i żadne z nas nie miało pewności, które są prawdziwe, a które nie. Powoli kończąc już swojego skręta spojrzałam na okno. I wtedy przeżyłam szok, ponieważ zobaczyłam brązowowłosego chłopaka z burzą loków. Podniosłam się z łóżka i zaczęłam iść w jego kierunku. Poznałam, że to Harry. Ostatnio często się z nim kontaktowałam. Pisaliśmy i rozmawialiśmy. Jest odwrotnością Francaisa, Jimmy’ego czy Chucka. Zbliżałam się do okna, ale im bliżej niego byłam tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że to tylko moje złudzenie.
-Co robisz?- zapytał mnie zszokowany Francais.
-Nic-odpowiedziałam szybko odwracając się od okna. Moją uwagę przykuł notatnik chłopaka, w którym pisał swoje wiersze. Nigdy mi żadnego nie przeczytał, ani mi samej nie pozwolił mi do niego zajrzeć. Szybkim krokiem podeszłam do szafki nocnej i wzięłam go do ręki. Zaczęłam przerzucać kartki by znaleźć coś krótkiego. Niestety większość była długich, a Francais już upominał się o swój zeszyt.
-Franky oddaj to, albo coś ci zrobię-powiedział mocno zdenerwowany.
-Nic mi nie zrobisz. Za bardzo mnie kochasz by mnie skrzywdzić- powiedziałam z cwanym uśmiechem.- Przeczytaj mi coś-powiedziałam spoglądając na niego. Staliśmy przed jego łóżkiem. Podeszłam pod ścianę by się oprzeć i znowu powiedziałam.
-Przeczytaj mi to.
Mówiąc te słowa, podałam mu zeszyt z wybranym wierszem. On przyjrzał się mu i powiedział.
-Naprawdę nie chcesz tego słyszeć.
-A właśnie, że chcę- powiedziałam twardo upierając się swego. Francais wiedział, że nie ma sensu się już ze mną kłócić.
-Wynurzyła  się z mgły. Nagością Pożądliwa. W błękicie twoich oczu, poświatą jaśniejąca ciepłem, oddechów utulona łąka. Dzień budzi się ze snu, ziemia złoty krąg odkryła. Wybierasz motyle z moich włosów, a wiatr od słońca je unosi… Dzień dobry kochanie- te ostatnie słowa wypowiedział spoglądając na mnie. Jego wiersz sprawił, że moje serce zaczęło bić mocniej. Czułam jak dudni w mojej klatce piersiowej. Odeszłam od ściany i podeszłam do niego. Zaczęłam powoli całować go po twarzy i szyi. Rękoma zaczęłam błądzić po jego ciele. Czułam, że jego serce tak samo jak moje bije z niewiarygodną szybkością. Lekko pchnęłam go na łóżko. Po chwili sama leżałam już na nim. Całowałam go po policzkach, podbródku i ustach. On ręką błądził po moich plecach. Zaczął zdejmować mi bluzkę. Nie mógł sobie poradzić, więc sama ją z siebie zdjęłam. On także zdjął swoją. Błądził rękoma po mojej klatce piersiowej. Ja rękoma zbliżałam się do jego krocza. Powoli i z trudem, ponieważ ręce mi się trzęsły rozpięłam mu rozporek. On wciąż całował mnie po szyi, ale jedną ręką starał się zdjąć mi stanik. W końcu mu się udało. Przyciągnął mnie mocniej do siebie nie przestając błądzić ustami po moim ciele. Po chwili wziął mnie na ręce tak, że obejmowałam go w pasie nogami. Podszedł do parapetu wciąż mnie trzymając. Posadził mnie na nim odsuwając swoją twarz na kilka centymetrów tak, by mógł spojrzeć mi w oczy.
Oboje ciężko i głośno oddychaliśmy. Utkwiłam swój wzrok w jego klatce piersiowej, a właściwie w śmiesznym pieprzyku na niej. Zaśmiałam się cicho pod nosem. Francais wyciągnął do mnie rękę gładząc mnie po policzku. Z powrotem się przysunął, nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Powoli je do mnie przybliżał, ale ja chciałam je natychmiast. Oboje tego pragnęliśmy. Kiedy stykaliśmy się już nosami on wystawił język i lekko polizał mój. Narkotyki zaczęły działać. Widziałam Francaisa podwójnie. Nie wiedziałam którego mam całować. Czułam jego rękę na karku przyciągającą mnie do jego klatki piersiowej. Szeptał mi coś na ucho, niestety nic nie rozumiałam. Wziął mnie na ręce i szybkim krokiem podszedł do biurka. Otworzył szufladę, następnie kolejną, aż w końcu wyjął z niej coś szeleszczącego, czego nie mogłam zidentyfikować. Zbliżył się do mnie głośno oddychając. Tym dziwnym przedmiotem w jego ręku była gumka. Serce zaczęło mi bić jeszcze mocniej, ale pragnęłam go, tu i teraz. Nagle przerwał nam dźwięk jego telefonu. Oznaczało to, że zaraz pojawi się Blanka i ich dziadkowie. Francais przeklął pod nosem.  Szybko zaczęliśmy się ubierać szukając po pokoju naszych ciuchów. Kiedy już to zrobiliśmy schowaliśmy popielniczkę z resztkami jonitów do tajnej skrytki w szufladzie. Następnie poszliśmy do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie. Przybliżył się do mnie by jeszcze raz obdarzyć mnie pocałunkiem. Długim i namiętnym. Włączyliśmy jakiś program i udawaliśmy, że go oglądamy. Ich salon był duży i miał wysoki sufit. 
Przytulna kanapa znajdowała się pod jedną ze ścian, a przed nim znajdował się stolik na kółkach. Prawie w każdym rogu i na parapecie można było zobaczyć drzewka w doniczkach lub jakieś kwiaty. Wisiały także tam obrazy. Na parapecie stała rzeźba w kształcie litery „F”, by zawsze przypominała Blance i Franaisowi o ich francuskim pochodzeniu. Długo nie musieliśmy czekać, ponieważ po chwili do domu weszła moja przyjaciółka z dziadkami. Kiedy mnie zobaczyli uśmiechnęli się. 
-O Francesca jak dobrze cię widzieć. Jak tam u Alice?- zapytała staruszka. Miała siwe, długie włosy, zmarszczki na twarzy i okulary na szarych już oczach. Jak na starszą babcię wyglądała nawet młodo.
-Ciebie też dobrze widzieć, Anno. U Alice chyba dobrze-powiedziałam. Mówiłam do niej po imieniu, tak samo do jej męża. Blanka i moi przyjaciele do moich rodziców także mówili po imieniu. W Wielkiej Brytanii to jest normalne, że młodzież zwraca się tak do dorosłych.
-Nadal tak mało je? Jeśli trzeba to tak ją nakarmię, że przytyje z osiem kilo-powiedział staruszka. Wiedziała o chorobie mojej siostry. Tylko najbliżsi znali jej sekret.
-Na razie je. Ale jeśli będą jakieś problemy, to na pewno ją tutaj przyprowadzę-powiedziałam, uśmiechając się do niej. Przy dziadkach Francaisa i Blanki musiałam udawać, że jestem grzeczna i  spokojna. Chyba udawałam taką przy wszystkich. Jedynie prawdziwi przyjaciele znali Franky. Chociaż może nie?
-Zostaniesz na kolacji?- zapytał dziadek Blanki. Blond włosa siedziała obok mnie. Nie zwracała na nic uwagi, ponieważ oglądała program plotkarski.
-Nie. Dziękuję. Muszę już iść do domu-powiedziałam, przytulając Francaisa. On pokazując przy swoich dziadkach pełną klasę pocałował mnie przelotnie w policzek. Nałożyłam na siebie szary gruby płaszczyk, beżowy, kaszmirowy szal i czarne emu. Następnie opuściłam ich dom. Do swojego nie miałam daleko, ponieważ mieszkali za płotem. Idąc ten malutki kawałek w stronę swojego domu, zobaczyłam po przeciwległej stronie ulicy, że idzie tamtędy Harry. Nie miałam pewności czy, jest to na pewno prawdziwa osoba czy tylko wymysł w mojej głowie. Jednak on spojrzał na mnie i gdy mnie rozpoznał ruszył w moim kierunku. Kiedy stanął przede mną uśmiechnął się, pokazując swoje dołeczki i powiedział.
-Cześć Franky.
-O Harry, nie poznałam cię-powiedziałam. Chłopak przytulił mnie. On też był ode mnie o wiele wyższy więc musiałam stanąć na palcach.
-Mieszkasz tu?- zapytał, wskazując głową na dom mojego chłopaka.
-Nie, to dom... Blanki. Mieszka tutaj-odpowiedziałam. Nie chciałam wspominać, że mam chłopaka.- Mieszkam tutaj obok-powiedziałam, wskazując na swój dom.
-Przejdziemy się kawałek?- zapytał. Głos w mojej głowie mówił, żebym się zgodziła. Ciężko było mu odmówić.
-Yhy- odpowiedziałam i ruszyliśmy do parku, w którym często przebywałam gdy byłam mała. Kiedy szliśmy między nami panowała cisza. Oboje nie wiedzieliśmy jak zacząć rozmowę. Przynajmniej ja nie wiedziałam. W pewnym momencie podbiegła do nas grupka dziewczyn w wieku od dwunastu do piętnastu lat. Każda z nich miała na bluzkach jakieś napisy lub wzory związane z One Direction. Najprawdopodobniej były to fanki.
-Możemy autograf? - zapytała najwyższa z dziewczyn. Włosy miała przefarbowane na rudo, a kolczyki miała w kształcie marchewek. Widocznie najbardziej z zespołu lubiła Louisa.
-Pewnie-odpowiedział Harry, spoglądając przed tym na mnie. Ja odeszłam kawałek na bok i przyglądałam się całej sytuacji. Wszystkie prosiły o zdjęcie z brązowowłosym, o autograf oraz o to by obserwował je na twitterze lub przekazał ich nazwę reszcie chłopaków. Oni rzadko którą fankę obserwują. Może oprócz Liama, on najbardziej dba o swoich fanów. Zazwyczaj  reszta interesowała się fanem, gdy on zrobił dla nich coś wyjątkowego i wyróżniającego się z tłumu. Może to trochę płytkie, ale nie mieli możliwości obserwować też miliony osób, które co chwilę wysyłały by coś do nich. Harry ciągle rozdawał autografy, a moją uwagę przykuła niska blondyneczka, która trzymała się z boku. Ze smutkiem w oczach przyglądała się mojemu koledze. Poczułam w sercu ukłucie, ponieważ poniekąd przypominała mi moją młodszą siostrę. Podeszłam do niej i zapytałam:
-Ej mała, co się stało?
Ona ze smutkiem w oczach spojrzała na mnie i powiedziała.
-Bo to jest Hally Styles- odpowiedziała sepleniąc. Widocznie była jeszcze bardzo młoda. W rączce trzymała małego pluszowego misia. Był on w kształcie żyrafy.
-A ile masz lat?- zapytałam się jej.
-Siedem-odpowiedziała, spoglądając na Harry’ego.
-A gdzie jest twój jakiś opiekun?- spytałam się jej.
-Tam jest moja siostla, ale nie chce mnie zablać do Hally’ego- powiedziała. Wskazując na rudowłosą dziewczynę.
-A chcesz go poznać? Jest moim dobrym znajomym. Mogę cię mu przedstawić.
-Tak, tak-powiedziała klaszcząc w małe rączki. Wzięłam ją na ręce i zabrałam do Harry’ego. Chłopak zszokowany spojrzał na mnie i zdziwiony zapytał:
-Kto to?
-To jest siostra tej o to dziewczyny-powiedziałam wskazując na rudowłosą dziewczynę, która zapytała się o autograf.- Zostawiła swoją siedmioletnią siostrę. Tak się nie powinno robić-powiedziałam zwracając się do niej.
-Jest już duża, potrafi sobie poradzić-odpowiedziała. Już nie lubiłam tej dziewczyny. Zachowywała się chamsko i nie interesowała się małym dzieckiem.
-Jest duża? Ona ma siedem lat-powiedziałam zdenerwowana, a potem zwróciłam się do Harry’ego.- Mógłbyś jej dać autograf i za pozować do zdjęcia?
-Pewnie. A jak masz na imię?- zapytał, zwracając się do blond włosej dziewczynki.
-Alice - odpowiedziała, a my z Harry’m zaczęliśmy się śmiać. Chłopak wziął ją na ręce, a jej siostra zaczęła im robić zdjęcia. Harry pocałował ją także w policzek. Czego może pozazdrościć prawie każda fanka. Chłopak napisał także autograf i po chwili fanki od nas odeszły.
-Trochę nam to zajęło-powiedział Styles.
-Yhy. Ale niestety muszę już wracać-powiedziałam i ruszyliśmy w kierunku mojego domu.
-Dobrze się zachowałaś, wiesz?- powiedział do mnie Harry, spoglądając na mnie.
-Wiem-powiedziałam zerkając na niego. Cały czas przed oczami miałam tą dziewczynkę, która przypominała mi Cece. Coś mówiło mi, bym tak samo jak dla niej była miła dla swojej siostry. Jednak nie potrafiłam. To wszystko przez to, że znałam całą prawdę. Moja matka zaszła w ciąże z innym facetem. Przyłapałam ich pewnego dnia. Wróciłam po prostu wcześniej do domu, gdyż źle się czułam. Zastałam mamę z facetem w łóżku. Poprosiła mnie bym nie mówiła ojcu ani Alice, a ona zaprzestanie spotkań z nim. Zgodziłam się, ale później okazało się, że jest w ciąży. Nikt nie domyśla się tego, że Cece jest bękartem. W większości podobna jest do mamy. Ma tylko blond włosy po nim. Ale na szczęście tata też jest blondynem.
-Czasem zastanawiam się, co ci chodzi po głowie, Franky. Jesteś osobą cichą i skrytą. Każdego to dziwi. A wiesz czemu? Bo wyglądasz na kogoś kto ciągle szaleje, ma w dupie zdanie innych i interesuje się tylko sobą…
-A może ja właśnie taka jestem. Znasz prawdziwą mnie? Nie- powiedziałam, przerywając mu.
-Ale mogę cię poznać. Czemu nie chcesz się przede mną otworzyć?- zapytał. Doskonale wiedziałam, czemu boję się powiedzieć mu całej prawdy, jednak nie chciałam wypowiedzieć tych słów.
-Może kiedyś-powiedziałam, spoglądając mu w oczy. Hipnotyzowały, sprawiały, że człowiek czuł się szczęśliwy.
-Trzymam cię za słowo-powiedział, uśmiechając się. Pokazał przy tym swoje białe równe zęby oraz dołeczki.
-Jesteśmy-powiedziałam, gdy byliśmy już przy moim domu.- Dzięki, za ten spacer.
-Nie ma za co. Do zobaczenia. Mam nadzieję, że szybko się spotkamy- powiedział, przytulając mnie. Następnie ruszył w kierunku swojego domu. Przyglądałam mu się jak odchodzi. Sprawiał wrażenie, starszego niż tak naprawdę był. Odwróciłam się w kierunku domu i ruszyłam do środka. Drzwi były otwarte. Słyszałam jak z salonu dochodzą odgłosy moich sióstr i szczekanie psa. Rodziców nie było. Pojechali na jakąś imprezę z mamy pracy. Zdjęłam z siebie płaszcz i szalik i poszłam do salonu. Tam zbudowany z prześcieradeł, koców i krzeseł był namiot, w którym siedziały Cece i Alice. Weszłam do nich do środka i usiadłam przy nich.
-Co robicie?- zapytałam blond dziewczynki, która ubrana była w fioletową tunikę,  czarne legginsy i białe Conversy.
-Bawimy się w przyjęcie herbaciane . Chcesz też?- zapytała, uśmiechając się i pokazując przy tym małą szparkę między zębami.
-Pewnie. Ale o co w tym chodzi?- zapytałam. Rzadko kiedy bawiłam się z Cece.
-Franky nie pamiętasz? Same to kiedyś robiłyśmy. Musisz udawać z gracją, że jesteś bogatą osobą, która wszystko robi najlepiej itp.- powiedziała do mnie Alice.
-To jest pani McClaine- powiedziała Cece, wskazując na Alice.- Ja jestem pani McAndrew, a to jest mój pies, pan McAndrew. Ty możesz być… Mmm… Panią McGarbian. Tak, to do ciebie pasuje-powiedziała śmiejąc się. Na mojej twarzy także pojawił się uśmiech. Ta zabawa przypomniała mi o moim dzieciństwie. Spojrzałam na moje siostry, które mówiąc w śmieszny sposób naśmiewały się ze snobów. Po chwili sama dołączyłam do ich wygłupów. Wspólnie bawiłyśmy się zapominając o wszystkim.

to mamy rozdział. najprawdopodobniej zdążymy przed wyjazdem dodać następny, ale na prawdę nie obiecujemy. jeśli trzeba będzie to najpóźniej w niedzielę o 15 dodamy. a teraz tak jak obiecałyśmy fakty o nas :) od następnego rozdziału będzie więcej pikantnych scen z chłopakami, obiecuję :) 
FAKTY

1. Franky jest najstarsza, a Alice najmłodsza
2. Alice jest najniższa
3. Blanka ma ciemną karnację
4. Franky ma brata o 5 lat młodszego
5. Alice ma dwójkę starszego rodzeństwa
6. Blanka ma brata bliźniaka, starszego o 5 minut
7. Franky urodziła się 25 stycznia 1997, Alice 7 czerwca 1997, a Blanka 6 maja 1997
8. Franky ma „narkomańskie” oczy
9. Alice od 8 miesiąca życia mieszka z dziadkami
10. Rodzice Blanki są rozwiedzieni
11. Franky jest bardzo dobra z języka angielskiego
12. Alice ma małe rączki
13. Blanka gra na pianinie
14. Alice boi się pająków, małych pomieszczeń i ciemności 
15. Franky boi się ptaków, publicznych toalet i ciemnych lasów
16. Blanka boi się pająków, ciemności i kałuż 
17. Franky ma zawsze podwinięte spodnie
18. Alice od najmłodszych lat ma zawsze grzywkę
19. Blanka sześć lat chodziła do szkoły muzycznej
20. Franky jest wredna
21. Alice momentami dziecinna
22. Blanka jest pomocna
23. Franky złamała mały palec u stopy przeskakując przez swojego psa
24. Alice złamała palec u ręki grając na zawodach w siatkówkę
25. Blanka złamała rękę spadając z dachu
26. Franky nie lubi warzyw
27. Alice nie przepada za mięsem
28. Blance często podobają się mężczyźni powyżej 25 roku życia
29. Franky kocha bromance Larry’ego
30. Alice gustuje w blondynach
31. Blanka ma wiele par trampek i każda para jest w innym kolorze
32. Franky ma aparat na zęby
33. Alice ma zawsze na sobie coś niebieskiego
34. Blanka ma zawsze kolczyki
35. Blanka bardzo dobrze rysuje
36. Franky i Alice są bardzo pyskate
37. Blanka jest nieśmiała
38. Wszystkie mają zróżnicowany gust muzyczny
39. Alice i Blanka są praworęczne, a Franky lewo 
40. Franky uwielbia paski
41. Alice jest forever hungry
42. Blanka je zawsze ciemny chleb
43. Wszystkie lubią jeść w macdonaldzie
44. Alice uwielbia bajki Disney’a i pixar
45. Franky lubi filmy o narkomanach 
46. Blanka lubi komedie romantyczne i filmy kryminalne
47. Alice obgryza paznokcie
48. Franky najwięcej podróżuje
49. Blanka często nie ogarnia co się wokół niej dzieje
50. Alice lubi książki fantastyczne
51. Franky nie lubi chodzić w skarpetkach
52. Blanka lubi długo spać
53. Alice często usypia na lekcjach
54. Franky często poprawia ludziom kołnierzyki
55. Blanka zacina się gdy mówi
56. Blanka i Alice słabo pływają
57. Wszystkie mają brązowe włosy
58. Franky często bawi się policzkami Alice i Blanki
59. Alice dziwnie się śmieje
60. Blanka ma ładny uśmiech
61. Franky robi dobre zdjęcia
62. Alice nie umie chodzić w obcasach
63. Blanka jest fotogeniczna
64. Alice i Franky są bałaganiarzami 
65. Alice i Franky lubią serial „Skins”
66. Blanka lubi „Kobra oddział specjalny”
67. Alice i Franky mają psy
68. Blanka jest bardzo dobra grę w ping-ponga
69. Wszystkie w szkole najbardziej lubią j. polski i j. angielski
70. Franky odkąd ma aparat na zęby czasami sepleni
71. Alice sepleniła do 7 roku życia i nadal jej się to zdarza
72. Blanka nie lubi swoich falowanych włosów
73. Litzy ma loki
74. Alice lubi kolor zielony i niebieskich
75. Blanka lubi kolor fioletowy i brązowy
76. Franky lubi kolor fioletowy
77. Wszystkie są leniwe
78. Alice ma dysleksje 
79. Franky ma szparkę między zębami
80. Blanka lubi Nike
81. Wszystkie chciałyby pojechać do Londynu
82. Alice na prawie każdej przerwie w szkole coś je
83. Blanka od razu po powrocie ze szkoły włącza komputer 
84. Franky prawie zawsze jest umalowana
85. Alice w żłobku grała krowę
86. Blanka gdy była mała zamknęła brata w śmietniku
87. Franky poznała Alice w żłobku jednak w przedszkolu i podstawówce nie miały ze sobą kontaktu, dopiero w gimnazjum zaczęły się przyjaźnić 
88. Alice ma wadę wzroku, lecz nie nosi okularów
89. Franky porównywana jest do Effy ze „Skins”
90. Blanka często porównywana jest do murzynów lub cyganów
91. Alice nigdy nie leciała samolotem i strasznie się tego boi
92. Blanka uwielbia spędzać wakacje w swoim domku nad jeziorem
93. Franky ma włoskie korzenie
94. Alice ma kaszubskie korzenie
95. Blanka bardzo mocno kocha swojego brata
96. Franky lubi słuchać The Fray
97. Alice zaraziła dziewczyny One Direction 
98. Blanka jest bardzo związana ze swoją mamą
99. Franky uwielbia piosenkę Justina Biebera „Boyfriend”
100. Wszystkie mają tumblr i photoblogi
101. Franky i Alice chcą w przyszłości zamieszkać razem w Londynie
102. Alice nigdy za pierwszym razem nie rozumie żartów
103. Blanka uwielbia Toma Becka
104. Franky musi mieć zawszę rację 
105. Franky i Alice płakały oglądając One Direction Up All Nigth The Live tour
106. Gdyby miały brać udział w igrzyskach śmierci.
Alice: pierwsze co bym zrobiła to złapała plecak i pobiegła w stronę wody i na brzegu bym się skryła. Przemieszczałabym się z jednego brzegu na drugi (jeśli były by jakieś kamyki czy coś), zabijałabym gdyby ktoś mnie do tego zmusił. Nie pozwoliłabym komukolwiek zginąć za mnie. Nie miałabym możliwości wygrać, ponieważ mój głód często daje się we znaki. 
Franky: najpierw starałabym się wziąć plecak i łuk, ponieważ kiedyś chodziłam na strzelnicowo (dwa tygodnie ale jednak). Jeżeli miałabym kogoś dobrego z dystryktu to starałabym się z nim trzymać. Znalazłabym jakieś schronienie, najlepiej jaskinie, bo boję się wysokości. Zabijałabym tylko w obronie własnej.
Blanca: pierwsze co bym zrobiła, gdybym musiała wziąć udział w igrzyskach śmierci to biegłabym szybko po plecak i jakieś narzędzia ,dzięki którym mogłabym się obronić przed przeciwnikami oraz zwierzyną. chowałabym się gdzie popadnie, głównie na drzewach i jaskiniach, tam gdzie byłabym najbardziej bezpieczna. wiem, że nie przetrwałabym do końca, ponieważ nie jestem na tyle sprytna
107. Blanca pierwszego dnia w przedszkolu wraz z bratem uciekła przez balkon. 
108. Franky w dzieciństwie miała owczarka niemieckiego o imieniu Axel. Posiadała również dwa króliki, kota, papugę i kanarka. 
109. Franky w wieku 12lat straciła trzeciego królika. Bardzo to przeżyła i wraz ze swoją babcią zakopały go niedaleko domu. Franky codziennie tam chodziła. 
110. Blanca ostatniego dnia szkoły spadła z dwóch schodków i skręciła kostkę. 
111. Franky ma własny styl, często wraz z babcią przerabia ubrania. 
112. Alice lubi codzienny wygląd, ale zawsze musi być w nim coś niebieskiego. 
113. Blanca uwielbia luźne koszulki. 
114. Alice nienawidzi gdy ktoś dotyka jej grzywki. 
115. Alice gdy była mała szła do sklepu po marchewki, po drodze przechodziła obok domu Franky, która akurat bawiła się w piaskownicy. Chwilę potem wymieniały się ze sobą naklejkami. 
116. Wszystkie lubią imprezować. 
117. Franky zapomniała o urodzinach swojego brata, pomimo faktu, że są tego samego dnia i miesiąca. 
118. Blanca gdy widzi przystojnych chłopaków namawia dziewczyny, by za nimi szły. 
119. Mama Franky często zabierała ją i Alice do parku. 
120. Alice nie posiada roweru, ale umie na nim jeździć. 
121. Alice była harcerką. 
122. Franky wygrała srebrny medal na zawodach w judo. 
123. Franky chodziła na lekcje baletu. 
124. Alice i Franky chodziły na tańce nowoczesne. 
125. Franky uwielbia horrory i zawsze zmusza Alice do oglądania ich z nią. 
126. Blanca zawsze docina Alice. 
127. Blanca często mówi na Franky „albinos”, na co Franky odpowiada „murzyn” 
128. Blanca pierwszy raz zapaliła w lesie za namową Franky i Alice. 
129. Franky w podstawówce często paliła papierosy. 
130. Alice chciałaby mieć taki pokój jak Franky. 
131. Franky za to chciałaby balkon Alice. 
132. Alice i Franky często zamawiają kosmetyki u mamy Blanki. 
133. Blanca gdy jest w McDonaldzie zamawia loda w wafelku z karmelową polewą, Franky i Alice tego nie rozumieją, ponieważ ten wafel jest niesmaczny, do tego Blanca je najpierw loda, a dopiero na końcu sam wafelek. 
134. Wszystkie zawsze składają się na dwie porcje frytek. 
135. Często wymigują się od ćwiczenia na lekcji wfu. 
136. Franky myśli o wygoleniu głowy i tunelu w uchu. 
137. Alice chciałaby niebieskie końcówki. 
138. Do Blanki często przyjeżdża babcia ze swoim żółwiem Tuptusiem, którego Franky się boi. 
139. Franky odkąd skończyła 5lat chciała wyjechać do Nowego Jorku jak jej tata. 
140. Alice nie lubiła bawić się lalkami Barbie, wolała zabawki dla chłopców. 
141. Gdy Alice jest pijana zawsze dzwoni do ludzi. 
142. Alice gdy była mała myślała, że mapa świata to tak naprawdę tylko połowa ziemi, a tej drugiej nie pokazują. 
143. Gdy Alice była mała poszła do sklepu gdzie zbiła butelkę, spojrzała na nią, powiedziała „oj”, po czym poszła do dziadka. 
144. Kiedyś Alice przytuliła się do obcego mężczyzny myśląc, że to jej dziadek.
145. Myślała, że arbuza je się w całości, łącznie ze skórką. 
146. Franky w wieku 8lat miała różowe pasemka. 
147. Blanca jeździła z bratem na rowerkach w domu, po chwili on wjechał w ścianę, a ona zaczęła się śmiać. 
148. Blanca chciała powiedzieć wierszyk przed kamerą, ale jej prababcia śpiewała piosenkę, więc Blanca zakryła jej usta dłonią i na cały głos recytowała. 
149. Franky zgubiła się w sklepie. 
150. Alice nigdy nie wierzyła w świętego Mikołaja. 
151. Alice bała się burzy i myślała, że to anioły grają w kręgle. 
152. Franky grała w przedszkolu Maryję. 
153. Po tym jak kolega w przedszkolu powiedział Franky, że ją lubi, ona go ugryzła, przez co za karę stała w kącie.
154. Jedna z ulubionych bajek Alice to „Król Lew”. 
155. Franky uwielbiała oglądać bajkę o Madlene, dziewczynce z Paryża. 
156. Alice myślała, że kiwi to owłosione jajko, więc go nie jadła.
157. Franky zawsze połykała kalafior w całości myśląc, że to malutkie drzewka. 
158. Blanca miała królicze ząbki. 
159. Franky uwielbia francuskie kino. 
160. Blanca marzy o koncercie Bon Jovi. 
161. Alice będąc w centrum handlowym jechała ruchomymi schodami i przez przypadek zrzuciła na kogoś loda. 
162. Franky brała udział w zawodach w jeździe na rolkach.
163. Alice uwielbia filmy Harry’ego Pottera, „Igrzyska Śmierci” i serię Władców Pierścieni 
164. Franky i Alice myślą, że po obejrzeniu kilkunastu odcinków „Dr. Housa” mogą pójść na profil biol-chem i zostać świetnymi lekarzami
165. Plany na przyszłość:
Alice; psycholog młodzieżowy  lub dziecięcy, pracowa w teatrze lub telewizji
Franky: fotograf, dziennikarz, tłumacz przysięgły języka angielskiego 
Blanka: grafik komputerowy
166. Wszystkie mają twittery:
Alice; @dstylesandhoran 
Franky: @nrygasiewicz
Blanka; @wiku97
167. Wszystkie mają tumblr
Alice: http://ohhwowlovelybutfuckyou.tumblr.com/
Franky:  http://imlitzysofuckyou.tumblr.com/
Blanka: http://risting.tumblr.com/

168. Wszystkie obserwuje dziadek Lou i BabyLux, a Alice obserwuje jeszcze do tego Liam 




6/24/2012

4 rozdział

Z perspektywy Alice w tle

Jak każdego ranka obudził mnie budzik nastawiony na godzinę 5.30. Wyłączyłam go i z powrotem położyłam się na łóżko. Nie miałam ochoty wstawać, jednak wiedziałam, że zaraz mój pies zacznie mnie lizać dając mi w ten sposób do zrozumienia, że już czas wyjść z nim na spacer. Nala zawsze spała ze mną na łóżku i nigdy nie dawała mi się wyspać. Codziennie o tej samej porze kazała się wyprowadzić i ja musiałam spełniać jej zachciankę. Jak zwykle nie myliłam się. Zaczęła mnie lizać po twarzy, co oznaczało, że muszę usiąść. Zrobiłam tak i zaczęłam głaskać białego i puszystego psa. Ona z radości zaczęła wystawiać język. Nala pojawiła się w naszym domu gdy miałam trzy lata. Podobno stała mi się bardzo bliska. Zawsze lubiłam z nią wychodzić na dwór i bawić się z nią. Dzięki temu, że spędzałam z nią dużo czasu przyjęło się, że jest to mój pies. Franky nigdy nie przepadła za zwierzętami. Jedynie interesowała się zawsze swoimi dwiema złotymi rybkami.
-Idź już na dół, ja zaraz przyjdę-powiedziałam, do psa głaszcząc go po pysku. Ona posłuchała mnie i zbiegła z łóżka. Podbiegła do drzwi i skacząc na dwóch łapach otworzyła je. Ja poprawiłam rękoma włosy i rozejrzałam się po swojej sypialni. Jest to duże pomieszczenie w jasnych kolorach. Szerokie łóżko znajduję się pod oknem, a za nim szafka nocna z lampką, budzikiem i różnymi świeczkami, drobniakami, karteczkami i innymi duperelami. Pod jedną ze ścian znajduje się toaletka z lustrem, a na niej różnego rodzaju kosmetyki i perfumy. Z pokoju wychodzą dwie pary drzwi. Jedna prowadzą do wspólnej łazienki z Franky, a drugie do naszej garderoby. Niechętnie wygramoliłam się spod ciepłej kołdry. Poszłam do garderoby, z której wybrałam dla siebie szare dresy i bordową, grubą bluzę z kapturem. Na stopy założyłam czarne Nike’i. Wyjęłam jeszcze spod poduszki swój telefon i spojrzałam na niego. Na wyświetlaczu znajdowała się wiadomość od Nialla. „Miłej nocy życzę :)” napisał do mnie farbowany blondyn. Na widok tego tekstu mimowolnie się uśmiechnęłam. Lubiłam go, ale od spotkania na lotnisku nie widzieliśmy się ani razu, a minęło już ponad dziewięć dni. Wzięłam z szafki nocnej słuchawki i podłączyłam je do swojego telefonu. Włączyłam piosenkę „Up All Night” One Direction i zeszłam po schodach. Wszędzie panowała ciemność, ponieważ reszta domowników jeszcze spała. Moja mama i tata mieli obudzić się o 6.30 kiedy to miałam wrócić ze swojego codziennego biegania. Zapięłam psu smycz i opuściłyśmy dom. Uliczne latarnie jeszcze się paliły, ponieważ wciąż było ciemno. Słuchając piosenki mojego znajomego i jego zespołu zaczęłam powoli biec z Nalą. Każdego poranka tak robiłam. Niby nie powinnam, jednak mój organizm tego ode mnie oczekiwał. Chciał być idealny, a tylko dzięki intensywnym ćwiczeniom i ścisłej diecie mogłam mu to zapewnić. Przyjaciele i rodzina odradzali mi to mówiąc, że jestem szczupła, idealna, zgrabna itp. Jednak ja w lustrze widziałam całą prawdę. Ponad trzy lata temu podjęłam decyzję i przyswajałam ją przez dłuższy czas i teraz ciężko jest mi się tego pozbyć. Przez cały czas biegłam. Nie męczyłam się już tak szybko. Mój organizm po trzech latach był już przyzwyczajony do czterdziesto minutowego truchtu. Mojemu psu także to nie przeszkadzało. Była do tego przyzwyczajona. Słuchając „More Than This” poczułam na twarzy kropelki śniegu, które sprawiały, że mój organizm lekko się ochładzał. Słysząc solówkę Nialla uśmiechnęłam się. Myśl o tym słodkim blondynie sprawiała, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Codzienne smsy powodowały, że czułam się tak, jakbym znała go całe życie. Jednak kiedy znajdował się przy mnie czuję się tak jakby ktoś odebrał mi mowę, a w brzuchu pojawiają się motylki. Chciałabym spojrzeć mu w twarz i rozmawiać z nim tak jak z Chuckiem, Jimmy’m czy Francaisem. Jednak nie potrafię. Może kiedyś to się zmieni. Jeśli kiedykolwiek się z nim jeszcze spotkam. Po  przebiegnięciu odpowiedniej ilości czasu postanowiłam wrócić do domu. Będąc już w środku odpięłam smycz Nali i podążyłam do kuchni gdzie w szlafroku siedziała już moja mama.
-Hej-powiedziała do mnie, całując mnie przelotnie w policzek gdy przechodziłam obok niej.- I jak spacer?- zapytała.
-Dobrze-odpowiedziałam sięgając do lodówki. Wyciągnęłam z niej butelkę zimnej wody i zaczęłam pić. Rozejrzałam się po kuchni, która jest przestronnym pomieszczeniem utrzymanym w kolorach bieli i drewna. Na środku stała wyspa z blatem i krzesłami.  Gdy skończyłam pić wraz z butelką ruszyłam do swojej sypialni. Łazienka była pusta, ponieważ Franky zazwyczaj wstawała później. Weszłam do toalety i tam zdjęłam swój strój do biegania. Włożyłam go do pralki, a następnie wzięłam szybki prysznic. Wycierając się usłyszałam jak do drzwi puka Franky.
-Alice szybciej! Mama mówi, że masz zejść na śniadanie!- krzyczała moja siostra.
-Już!- odkrzyknęłam wychodząc owinięta ręcznikiem. Podążyłam od razu do garderoby, z której wzięłam swój szkolny mundurek. Ubrałam bieliznę, a następnie białą, koszulę na krótki rękaw, szary, dłuższy sweter, krawat i spódniczkę w kratkę oraz zakolanówki. Usiadłam na krzesełku znajdującym się przy toaletce i zaczęłam suszyć swoje czerwone włosy. Następnie lekko pomalowałam oczy tuszem. Przyglądając się sobie w lustrze dotknęłam logo swojej szkoły, które znajdowało się na swetrze nad lewą piersią. Była to ładnie ozdobiona litera „R”, które oznaczała Rossall School, czyli nazwę naszej szkoły. Weszłam jeszcze raz do garderoby i wyjęłam z niej granatowe conversy za kostkę i szary płaszczyk. Trzymałam go w ręce, ponieważ czekało na mnie jeszcze śniadanie. Idąc z łóżka zabrałam jeszcze swój czerwony, zniszczony plecak z książkami. Niechętnie zeszłam do kuchni i zobaczyłam, że przy stole siedzi już Franky, Cece, mama i tata. Uśmiechnęłam się do wszystkich i usiadłam na swoje stałe miejsce. Na szczęście dzisiejszego dnia mama nie zrobiła mi dużej ilości jedzenia. Miałam zjeść tylko mały kawałek chleba. Wzięłam go do ręki i powoli zaczęłam jeść. Przyglądałam się każdemu z osobna. Franky w spokoju jadła swoją kanapkę i o czymś myślała. Cece siedziała obok taty, który czytał poranną gazetę i popijał ją kawą. On tak naprawdę nie często z nami rozmawiał. Był podobny do Franky. Mama szykowała się już do pracy. Kończąc już swoją kanapkę usłyszałam dźwięk smsa. Wyjęłam z kieszeni plecaka telefon i zobaczyłam, że wiadomość była od Nialla. Nic dziwnego, pomyślałam. „Miłego dnia w szkolę życzę”, napisał, a ja odpisałam „Miłego dnia w pracy”. Uśmiechnęłam się i zobaczyłam, że wszyscy mi się przyglądają.
-Z kim ona tak zacięcie pisze?- zapytał się tata, zwracając się  głównie do Franky.
-Z Niallem- odpowiedziała Franky odchodząc ze stołu. Oznaczało to, że Blanka już na nas czeka i możemy jechać do szkoły. Dzisiejszego dnia Cece do szkoły zawoziła mama. Szybko wstałam i ubrałam swój płaszcz oraz narzuciłam na ramię plecak. Moja siostra na swój mundurek ubrała skórzaną kurtkę i czarny plecak wysadzany ćwiekami. Wychodząc z domu zobaczyłam blondynkę, która jak zwykle stała przy samochodzie mojej siostry, który był w kolorach niebieskich i białych. Jak zwykle Blanka przytuliła nas i weszłyśmy do samochodu. Niie przywiązywałam większej uwagi do tego co mówi blond włosa, ponieważ przysłuchiwałam się muzyce która leciała z radia. Spojrzałam w lusterko i zobaczyłam, że Franky mi się bacznie przygląda. Uśmiechnęłam się do niej i spojrzałam na telefon, który trzymałam w ręce. Znajdowała się tam kolejna wiadomość od Nialla. „Chcesz dzisiaj z Franky i Blanką wpaść do nas po południu?”.
-Niall pyta się czy chcemy wpaść do nich po południu-powiedziałam do dziewczyn. Moja przyjaciółka uśmiechnęła się.
-Pewnie, czemu nie-odpowiedziała spoglądając na Franky.
-Miałam dzisiaj spotkać się z Francaisem- odpowiedziała.
-Widzisz się z nim codziennie. Jeden dzień nie zrobi ci większej różnicy- powiedziała Blanka. Franky chwilę jej się przyglądała, aż w końcu po zastanowieniu powiedziała.
-Ok.
Odpisałam Niallowi „Przyjdziemy, ale około 5. Mamy szkołę”. On tylko napisał spoko i podał nam adres. Blanka tak samo jak ja była bardzo szczęśliwa. Często mówiła nam o Liamie. Pisała z nim tak samo jak ja z farbowanym blondynem. Gdy dojechałyśmy na miejsce zaparkowałyśmy obok szkoły i opuściłyśmy samochód. Nasza szkoła to ogromny, wielopiętrowy, wiktoriański budynek, który poniekąd przypomina Hogwart. Jest zbudowany z ciemnobrązowych cegieł, cały porośnięty bluszczem. Dachówki są czarne i poniszczone. Na dużym dziedzińcu znajduje się na samym środku fontanna. Szkołę otacza wysoka brama z kutego żelaza. Za budynkiem znajduję się kompleks boisk do gry w kosza, tenisa, siatkówkę i piłkę nożną. W jednym z mniejszych budynków znajduje się basen wraz z siłownią. Każdy musiał posiadać swój identyfikator, bez którego nie miał prawa postawić stopy w szkole, gdyż po prostu nie zostałby wpuszczony. Wszyscy zaczynali lekcję punktualnie o 8.00 i jeśli ktoś spóźnił się chociaż minutę nie został wpuszczany na lekcję przez cały dzień. Oczywiście, jak w każdej szkole, są ustalone pewne miejsca spotkań dla tak zwanej „elity”. U nas były to główne schody, z których można było zobaczyć każdy korytarz, każde drzwi, dosłownie wszystkich. Lubiliśmy tam obgadywać uczniów, ich wygląd, sposób chodzenia, mówienie gestykulowanie i ogólnie wszystko. Drugim takim miejscem była toaleta na czwartym, a zarazem ostatnim piętrze. Jest to średniej wielkości pomieszczenie w jasnych odcieniach. Są tam trzy umywalki, trzy lustra, trzy kabiny i to koniec. Zwykliśmy popalać tam jointy, a czasem zdarzało nam się łyknąć jakieś tabletki. Jak zwykle podeszliśmy do Chucka i Jimmy’ego, którzy czekali na nas przy bramie. Przytuliliśmy się z każdym, a później ruszyliśmy do szkoły gdzie miała odbyć się pierwsza lekcja, czyli angielski. Musieliśmy podejść jeszcze do szkolnych szafek, z których wyjmowaliśmy potrzebne dla nas rzeczy oraz odwiesić kurtki. Moja znajdywała się obok Chucka i Franky. Były one na szyfr i kiedy go wpisałam, otworzyła się. W wnętrzu mojej szafki znajduje się zazwyczaj jakaś kurtka i bluzka. Na półce położone są szkolne podręczniki, notatnik, który służy mi jako brudnopis, szczotka do włosów i drobne kosmetyki takie jak błyszczyk czy tusz do rzęs. Porozrzucane są też tam różne sprawdziany i karteczki. Na drzwiczkach poprzyczepiane miałam różne papierki od cukierków, batonów i innych słodyczy, które czasem zdarzało mi się zjeść. W szafce znajduje się także moje zdjęcie z dzieciństwa, gdzie jestem na nim z Franky i Blanką przebrane za księżniczki. Gdy zabraliśmy potrzebne nam rzeczy poszliśmy na angielski.
*lunch*
Po dwóch godzinach pływania na basenie poszłyśmy z dziewczynami na lunch. Nawet po takim wysiłku nie miałam ochoty na jedzenie. Jednak wiedziałam, że przyjaciele będę kazali mi jeść. Usiadłam przy naszym pięcioosobowym stole i czekałam na moje przyjaciółki. Franky miała dla mnie wziąć jabłko i wodę do picia. Szkolna jadalnia zajmowała 3/4 pierwszego piętra. Ściany były białe, stoły i krzesła również. To właśnie tutaj można było zobaczyć kto należy do szkolnej elity, a kto nie. Ze stołówki było wejście na taras gdzie można było zjeść lunch w cieplejsze dni. Nasza jadalnia niczym się nie różniła od tych w publicznych szkołach. Może jedynie tym, że na posiłek mieliśmy godzinę czasu, a inni 40 minut.
-Proszę, to dla ciebie-powiedziała Franky, która podała mi jabłko i wodę.
-Dzięki-odpowiedziała, a ona wraz z Blanką, usiadły na swoich miejscach. Po chwili pojawili się też Chuck i Jimmy.
-Słyszeliście, że pana Green nie ma i możemy iść zaraz do domu?-powiedział Chuck, który zajadał się swoim dużym hamburgerem. Na widok tak sporej ilości tłuszczu zrobiło mi się niedobrze.
-To dobrze-dodała Franky, która powoli jadła swoje frytki. Blanka, także się nimi zajadała.
-To co dzisiaj robimy? Skoczymy na jakieś piwko czy coś?- zaproponował Jimmy. Gryząc swoje jabłko spojrzałam na Franky, która mu odpowiedziała.
-Dzisiaj nie możemy. Jesteśmy zajęte.
-A co robicie? Może idziecie na randkę?- powiedział z sarkazmem Jimmy.
- Jesteśmy po prostu zajęte-powiedziała Franky. Chłopacy ze zdziwieniem spojrzeli na siebie, a następnie Chuck powiedział.
-Jeśli jesteście zajęte to my też. Do zobaczenia jutro.
Po tych słowach wstali i zostawili nas. Patrzyłam się na nich jak odchodzą i dla zabawy popychają się. Każdy ustępował im drogę, tak jakby bał  się, że oni mogą im coś zrobić. Blanka zaczęła się śmiać, a ja spojrzałam na nią i zapytałam.
-Co?
-To takie śmieszne. Nie powiedziałyśmy im co dzisiaj robimy, a oni się obrażają-odpowiedziała, cały czas się śmiejąc.
-I tak długo nie będą obrażeni-powiedziała Franky, która skończyła jeść swoje frytki z Blanką. Ja nadal miałam prawie nietknięte jabłko.
-Zjem po drodze-powiedziałam do dziewczyn, gdy przyglądały mi się. Odeszłyśmy od stołu i poszłyśmy w stronę naszych szafek, z których musiałyśmy wziąć nasze kurtki. One szły przede mną i o czymś rozmawiały. Podczas ich nieuwagi wyrzuciłam jabłko do śmietnika, udając, że je zjadłam. Będąc już przy szafce otworzyłam ją i wyjęłam z plecaka niepotrzebne mi książki. Następnie wzięłyśmy kurtki i wyszłyśmy ze szkoły. Jak zwykle siedziałam na tylnym siedzeniu. Na miałam ochoty słuchać Blanki, która na okrągło kogoś obgadywała i mówiła jaki to ktoś jest śliczny itp. Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam słuchać muzyki. Od poznania Nialla i reszty jego znajomych zaczęłam lubić One Direction. Ich muzyka była przyjemna i szybko wpadała w ucho. Niektóre teksty poruszały, a inne powodowały, że człowiek miał ochotę tańczyć i bawić się na całego. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, gdzie wyświetlała się okładka ich albumu. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam blondyna. Od razu po powrocie z Aspen weszłam na swój profil na twitterze i zaczęłam ich wszystkich obserwować. Następnego dnia zobaczyłam informację, że Niall mnie obserwuje.
-Alice, jesteśmy już-powiedziała Franky, wyrywając mnie z moich rozmyśleń. Wyszłam z samochodu i podążyłam do domu. Nikogo oprócz nas jeszcze nie było. Mama i Cece miały pojawić się niedługo. Poszłam od razu do swojej sypialni, gdzie zdjęłam z siebie szkolny mundurek i ubrałam rajstopy, brązowe spodenki i kremowy sweter przez głowę. Następnie do włosów doczepiłam małą kokardę i zeszłam do salonu gdzie siedziała już Franky. Ubrana  była w biała koszulę w czarne paski, czerwone rurki z wysokim stanem i czarne vansy. Ja dla siebie wybrałam beżowe koturny. Oglądała jakieś wiadomości jednak widziałam, że nie jest nimi zbytnio zainteresowana.  Usiadłam obok Franky i rozejrzałam się po naszym salonie, który urządziła nasza mama. Jest to duże, jasne pomieszczenie z białą kanapą i szezlongiem oraz podnóżkiem ustawionym wokół stołu z kwiatami i książkami. Obok stoi kolorowa lampa. Na ścianie znajdują się obrazy. Salon jest zrobiony bardzo przytulnie.
-Cieszysz się?- zapytała się mnie Franky. Oczy miała podkreślone eyelinerem.
-Na co?- zapytałam nie wiedząc o co chodzi.
-Na spotkanie z Niallem. Widzę, że go bardzo lubisz-odpowiedziała, bacznie mi się przyglądając.
-Jesteśmy tylko znajomymi. Może kiedyś przyjaciółmi-odpowiedziałam czując, że na twarzy pojawiają się rumieńce.
-Tak się teraz mówi? Przyjaciele? Spoko, jak chcesz- odpowiedziała i zaczęła przyglądać się telewizji. Ja jej się przyglądałam. Jej tykiem nerwowym było bujanie nogą.
-Jak z Franacaisem?- zapytałam.
-Dobrze-odpowiedziała spoglądając na mnie. W tym samym momencie do naszego salonu przyszła Blanka, która ubrana była w biały T-shirt, brązowe rurki, beżowy, kaszmirowy sweter, brązowe koturny i tego samego koloru płaszczyk.
-Jedziemy już?- zapytała uśmiechnięta od ucha do ucha. Widocznie cieszyło ją spotkanie z Liamem.
-Spoko-odpowiedziała Franky, która narzuciła na siebie czarną, skórzaną kurtkę. Zgasiłam telewizor i z przedsionka wzięłam beżowy płaszczyk. Wsiadłyśmy z powrotem do samochodu mojej siostry. Przedtem spytała się jeszcze o adres, który jej podałam. Na szczęście, nie mieliśmy do nich daleko. Samochodem zajęło na około pięć minut, czyli piechotą doszłybyśmy w dziesięć-piętnaście. Kiedy wyszłyśmy z samochodu moje serce biło milion razy szybciej. Stanęłyśmy przy drzwiach wielkiego, białego domu i zadzwoniłyśmy dzwonkiem. Żadna z nas się nie odzywała. Z zaciekawieniem czekałyśmy na kogoś kto otworzy nam drzwi. Przez drzwi usłyszałyśmy jak ktoś krzyczy.
-Chłopacy, wasze dziewczyny przyszły!
Zdziwione spojrzałyśmy na siebie, a chwilę po tych wypowiedzianych słowach drzwi otworzył nam chłopak, który był ubrany w beżowy sweterek przez głowę, brązowe rurki i szare vansy. Miło uśmiechnął się do nas i powiedział.
-Cześć jestem Louis-przy tych słowach ścisnął nasze dłonie.- Wchodźcie.
Weszłyśmy do środka i zdjęłyśmy nasze kurtki.
-Są w salonie.-powiedział Louis. Podążyłyśmy tam i nagle znalazłyśmy się w dużym pokoju z granatowymi ścianami. Na jednej z nich wisiał kolaż ze zdjęć. Na dużej kanapie siedział Niall, a obok niego dwójka chłopaków. Jeden siedział na podłodze i grał na x-boxie. Na przeszklonym stoliku stała wiklinowa miska, a obok niej półmisek z chipsami. Wykładzina była w kolorze szarym.  Gdy usłyszeli nasze kroki, odwrócili się. Louis usiadł koło chłopaka z ciemną karnacją. Miał on na imię Zayn.
-Siadajcie-powiedział Liam. Skrępowana stałam w progu lecz Blanka i Franky bez żadnego problemu usiadły na długiej kanapie. Zaczęły z nimi rozmawiać. Przedstawił się im Zayn i gadali tak jakby znali się już jakiś czas. Ja stałam w progu i im się przyglądałam. Blanka z Franky cały czas się śmiały. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Często tak było gdy ktoś poznawał moją siostrę. To zawsze nią wszyscy byli zainteresowani.
-Pójdę się napić-powiedziałam po cichu i poszłam szukać kuchni. Po chwili znalazłam duże, nowoczesne pomieszczenie w kolorach brązu. Na ziemi były białe kafelki. Ogólnie całość wyglądała bardzo elegancko. W oknach ażurowe rolety, a na parapecie fioletowe kwiatki w doniczkach . Oparłam się o blat i po cichu powiedziałam do siebie.
-Spokojnie. Nic się przecież nie dzieje. To co, że nikt na ciebie nie zwraca uwagi. Zdarza się. Po prostu stąd wyjdź. Nawet nie zauważą.
-Czego nie zauważymy?- zapytał Niall, który wszedł do kuchni. Ubrany był w granatowy podkoszulek, jasnobrązowe spodenki do kolan, kremowy full cap i białe Nike’i .
-Niczego. Tak sobie tylko powiedziałam- odpowiedziałam mu, spoglądając przy tym w ziemię. W ręku trzymał pustą miskę po chipsach, którą odłożył na blat. Stanął obok mnie i zapytał.
-Czemu z nami nie usiadłaś?
-Sama nie wiem-odpowiedziałam spoglądając na niego. Był troszeczkę wyższy ode mnie. Przyglądał się mi z uśmiechem na ustach. Pokazał swoje równe ząbki, na których miał aparat.
-Nie jesteś podobna do swojej siostry-powiedział, cały czas patrząc na mnie.
-Jesteśmy różne. Ale ona jest tą lepszą.
-Czemu tak sądzisz?- zapytał zszokowany moimi słowami.
-Każdy zawsze mówi „Czemu nie jesteś jak Franky?”, „Mogłabyś być taka jak ona”, „Franky jest idealna” i wiele innych pt. Franky to, Franky tamto.
-Ja sądzę inaczej-powiedział kładąc na moje ramię swoją rękę.
-Dzięki-powiedziałam uśmiechając się do niego. On to odwzajemnił. Staliśmy tak jakiś czas aż on w końcu powiedział.
-Jesteś inna niż wszystkie. Masz w sobie coś, co przyciąga i sprawia, że chcę cię poznać.
Po tych słowach w moim brzuchu poczułam motylki. Niall sprawiał, że jestem szczęśliwa. Czułam się przy nim dobrze.
-A ty nie jesteś kolejną rozpuszczoną gwiazdunią, która obraża się o byle co-powiedziałam śmiejąc się.
-Jeszcze- powiedział z sarkazmem w głosie. U niego brzmiało to przyjemnie, a nie tak jak u Jimmy’ego. Niall przyglądał mi się. W pewnym momencie, po prostu mnie objął. Tak bez żadnego powodu. Pachniał słodką wonią perfum i chipsów. Czułam się w jego ramionach bezpiecznie. Wiedziałam, że on mnie nie skrzywdzi. Przynajmniej nie specjalnie.
-Chodź, pójdziemy do nich-powiedział Niall i ruszyliśmy w kierunku salonu. Usiadłam na kanapie obok niego i Liama. Zayn patrzył co chwilę na mnie, to na Franky i tak przez jakiś czas.
-I wy naprawdę jesteście siostrami?- zapytał wskazując na nas palcem.
-Tak-odpowiedziałam.
-Nie widać podobieństwa-powiedział.- Może któraś była adoptowana-zaproponował z lekkim sarkazmem.
-Jesteśmy podobne. Tylko jeszcze nasz dobrze nie znasz-powiedziała Franky, na której twarzy pojawił się uśmiech. Zayn zaśmiał się. Harry cały czas dyskretnie przyglądał się Franky, a ona udawała, że wcale tego nie widzi. Widocznie mu się spodobała.
-Ładnie tu macie. Kto to urządzał?- zapytała Blanka.
-Ja-odpowiedział Louis.- Pomagała mi mama Harry’ego- dodał. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi i on poszedł je otworzyć. Po chwili w salonie pojawił się z wysoką, brązowowłosą dziewczyną.
-To jest moja dziewczyna. Eleanor- powiedział. Ona podeszła do mnie i powiedziała.
-Eleanor Calder- przy tych słowach uścisnęła moją rękę.
-Alice Williams.
-Ładna… kokarda-powiedziała zmieszana. Spojrzałam na nią zszokowana, tak samo Franky i Blanka. Już na samym wstępie wydawała mi się niemiła.  Podeszła do mojej siostry i znowu się przedstawiła. Chciała uścisnąć jej rękę, lecz ona powiedziała tylko.
-Franky Williams, siostra Alice-przy tych słowach poruszyła lekko brwią w górę. Często tak robiła, gdy coś ją wkurzało lub irytowało. Eleanor tylko przyjrzała jej się od góry do dołu i przedstawiła się Blancę. Ona tylko powiedziała jak się nazywa. Dziewczyna usiadła na kanapę obok Louisa. Miała skrzyżowane ręce i cały czas przyglądała się nam. Po jej przyjściu między nami wszystkimi zastała niezręczna cisza, która bardzo przeszkadzała Blance. Spojrzałam na Franky, która siedząc z nogą na nogę i ze skrzyżowanymi rękoma cały czas przyglądała się Eleanor. Nie był to wzrok, który mówił „Wow, ale ona fajna czy coś”, to była mina pod tytułem „Już nienawidzę tej jebanej kurwy”.  Już teraz wiem, że żadna z nas nie będzie za nią przepadać. Czemu? Ponieważ między Franky, Blanką i mną jest solidarność. Obrażasz którąś z nas, to nienawidzi cię cała trójka. Eleanor w sarkastyczny sposób skomentowała moją ozdobę do włosów. Przez dłuższy czas siedzieliśmy wszyscy w milczeniu, aż w końcu Blanka powiedziała.
-Dziewczyny, chyba musimy już iść.
-Już? Czemu?- zapytała Eleanor.
-Bo… Musimy załatwić pewną sprawę-odpowiedziałam. Widać było, że kłamię.
-Aha. To szkoda. Miło było was poznać i w ogóle. Szkoda, że już się nie spotkamy.
-Eleanor!- skarcił ją Louis i Harry.
-A co? Spotkacie się jeszcze?- zapytała zszokowana. Była pustą dziewczyną, która wkurzała tutaj chyba wszystkich. Nie rozumiałam tego, co Louis w niej widział.
-Tak Eleanor. Spotkamy się z nimi jeszcze, bo to są nasze koleżanki-powiedział wkurzony Niall. My wszystkie wstałyśmy i opuściłyśmy salon. Harry, Niall, Liam i Zayn poszli nas odprowadzić do samochodu. Na zewnątrz moja siostra, przyjaciółka i Malik zapalili papierosa. Wszyscy co chwilę przeskakiwaliśmy z jednej nogi na drugą, ponieważ było nam zimno.
-Czemu on z nią jest?- zapytałam, wskazując głową na ich wspólny dom.
-Sami się nad tym zastanawiamy- odpowiedział Harry, który z Louisem miał najlepszy kontakt.
-Chyba to miłość tak na niego wpływa. Nie widzi jej wad i tyle-powiedział Liam. Kiedy skończyli palić zaczęłyśmy żegnać się z chłopakami. Najpierw przytuliłam się z Harry’m, później Zayna, Liama i na końcu Nialla. Gdy byłam w jego objęciach na ucho mi szepnął.
-Jak zatęsknisz to napisz. Ja zrobię to samo.
Nic nie opowiedziałam tylko weszłam do samochodu. Franky i Blanka już tam siedziały.
-Eleanor to zwykła kurwa-powiedziała moja siostra, a ja zaczęłam się śmiać. Nie zdążyłyśmy nawet odjechać, gdy nagle poczułam wibrację telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam wiadomość od Nialla „Tęsknię :)”. Mimowolnie uśmiechnęłam się.

następny rozdział nie wiem kiedy, ale pojawi się przed moim (Alice) i Franky wyjazdem do Bułgarii. Mam nadzieję, że się podoba itp. I mam pytanie. Chciałybyście zobaczyć fakty o nas? Takie mniej więcej jak o chłopakach itp.