8/31/2012

29 rozdział

Z perspektywy Alice w tle
Natarczywy dźwięk, który dobiegał z podwórka nie dawał mi spać. Zastanawiałam się która jest już godzina. Dziesiąta, a może jedenasta? Gdy już byłam całkowicie rozbudzona, sięgnęłam po telefon, który znajduje się pod poduszką i odblokowałam ekran. Godzina siódma rano, a ktoś ma czelność kosić trawę? Czy was już kurwa do końca pojebało, ludzie? Przestałam rozmyślać o nieznośnym dźwięku, gdy zaczęłam przyglądać się ekranowi. Moją tapetą jest zdjęcie moje i Nialla, które zrobił nam na wspólnych zakupach. Tego dnia podarował mi także niebieską kokardkę w białe kropki. Lubię ją nosić. Przypomina mi ona o Irlandczyku, tak samo jak jego czerwona bluza oraz naszyjnik w kształcie koniczynki, którą mi dał. Leżąc na brzuchu kliknęłam ikonkę z wiadomościami i zaczęłam przyglądać się ostatnim informacjami od moich przyjaciół. Pierwsza była od Blanki, która napisała, że wczorajszego popołudnia zerwała z Liamem. Głupio postąpiła, ale to jej życie i robi z nim co chce. Później będzie tego żałować. Może już nawet teraz żałuje. Nic jej nie odpisałam, gdyż nie widziałam sensu w pouczaniu jej przez smsa. Dogadam się z nią w tej sprawie jak wrócę. Ale mam nadzieję, że do tego czasu wszystko wróci do normy. Druga wiadomość była od Nialla, który napisał „Tęsknie za tobą chudzielcu. Zdrowiej szybciej i wracaj tu do nas, bo wszyscy za tobą tęsknimy.”. Niby nie jesteśmy już parą, ale jednak ciągle ciągnie nas do siebie. Nie dziwi mnie to, gdyż jestem w nim zakochana i zawsze będę starała się o to byśmy nawet się tylko przyjaźnili. Mam wielką nadzieję, że po moim powrocie jakoś uda nam się naprawić nasz związek. Bardzo bym chciała, gdyż to właśnie dla Nialla chcę wyzdrowieć. Następne wiadomości były od Harry’ego, który w tajemnicy przed wszystkimi pisał mi jak trzyma się mój były chłopak i czy u nich wszystko jest w porządku. Nikomu nie odpisywałam. Bo po co? Jeśli chcę wyzdrowieć, to muszę skupić się wyłącznie na chorobie, a nie na czymś innym. Zablokowałam ekran i z niechęcią odwróciłam się na plecy, rozglądając się przy tym po gościnnej sypialni cioci Jenny, w której
pozwoliła mi spać. Jest to małe i przytulne pomieszczenie w odcieniach beżu. Dwuosobowe łóżko, na którym właśnie leżę ma niebieską i przyjemną w dotyku pościel. Nad legowiskiem znajduje się półka, na której stoją zdjęcia Jenny i mamy, moje i Franky z dzieciństwa i różne fotografie z miejsc jakie zwiedziła moja ciocia. Są tam też dwie lampki. Na podłodze rozrzuconych jest kilka czasopism, które przeglądałam wczorajszego wieczoru. Obok łóżka znaleźć też można chusteczki, których często ostatnio używam. Nie tylko dlatego, że płaczę z powodu Nialla i innych problemów, ale dlatego, że mam też alergię na pyłki kwiatów, których tutaj w Bletsoe jest bardzo dużo. Niechętnie wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do komody, która znajduje się naprzeciwko łóżka. Wyjęłam z niej dla siebie szarą bluzę z motywem kotka, która wkładana jest przez głowę, krótką zwiewną spódniczkę we wzory oraz szare baleriny, które położone były przed komodą. Następnie poszłam wziąć szybki prysznic. Gdy skończyłam się kąpać, wysuszyłam ręcznikiem swoje mokre ciało i nałożyłam wybrane przez siebie ubranie. Z lekko mokrymi włosami zeszłam po drewnianych schodach do kuchni chcąc przygotować dla siebie choć małą miskę płatków. Schody prowadzą od razu do salonu połączonego z kuchnią. Jest to duże przestronne pomieszczenie, głównie w odcieniach bieli. Na ścianach wisi wiele obrazów, które zakupiła ciocia w pobliskim antykwariacie. Większą część ścian zajmują półki z masą książek. Wygodna trzyosobowa kanapa znajduję się przed stolikiem do kawy, zaraz pod drugim oknem. Naprzeciwko znajduje się telewizor. Całość wydaje się przytulna i ciepła. Brązowowłosa kobieta ubrana w prostą granatową sukienkę i czarne koturny siedziała pod oknem przy okrągłym stole z czteroma krzesłami. Czytając zawzięcie gazetę, w której jest redaktorem jadła jajecznicę z szynką i szczypiorkiem. Nigdy nie przepadałam za jajkami. Są takie niedobre i niezbyt smaczne. Ale to tylko moje zdanie.
-Cześć Alice- powiedziała miłym głosem Jenny, która kończyła już jeść swoje śniadanie.
-Cześć ciociu- odpowiedziałam jej, podchodząc do lodówki.
-I jak się spało?- zapytała, gdy ja sięgnęłam po sok pomarańczowy. Odkręciłam go i odpowiedziałam.
-Świetnie, gdyby nie to, że obudziło mnie koszenie trawy.
-Tak, to pan Robinson. To starszy mężczyzna ze swoimi problemami. W każdą niedzielę około godziny siódmej rano zaczyna kosić trawę i tak aż do ósmej. Już niedługo powinien skończyć, więc jak jesteś jeszcze śpiąca to będziesz mogła w spokoju pospać-powiedziała, a ja napiłam się z kartonu soku.
-Nie. Jakoś nie mam na to ochoty- odpowiedziałam chowając do lodówki napój. Wyciągnęłam z niej karton mleka i postawiłam go na blat, sięgając do jednej z półek po miskę, a do drugiej po płatki.
-Robisz sobie śniadanie?- zapytała a ja potwierdzająco kiwnęłam głową, gdy wsypywałam do miski, małą ilość kukurydzianych płatków. Po chwili nalewałam już mleko.
-Ale zjesz je, czy zrobisz tak samo jak wczoraj i wyrzucisz je?- dopytywała, a ja zdziwiona usiadłam naprzeciwko niej.
-Skąd wiesz?
-Widziałam w koszu na śmieci. Jeśli przyjechałaś tutaj by wyzdrowieć to rób coś w tym kierunku. Nie warto oszukiwać samej siebie- powiedziała, chcą mnie w jakiś sposób wesprzeć. Jednak jej słowa w ogóle mi nie pomagały.
-Wiem. Ja się tylko boję, że…- zaczęłam, lecz Jenny przerwała mi.
-Przestaniesz być idealna tak jak twoja siostra. Alice posłuchaj- powiedziała.- Ja także byłam młodszą siostrą i wiem jak się czujesz. Moi rodzicie też chwalili co chwilę twoją mamę mówiąc, że jest ona idealna i wspaniała. A wiesz czemu tak robią? Bo ona, tak samo jak Franky była rozpieszczona. Myśleli, że to ich jedyne dziecko i chcieli by miało jak najlepiej. Twoi rodzice uważają cię za wspaniałe dziecko, które niepotrzebnie robi sobie problemy. Wyobraź sobie, że gdybyś nie była chora to zapewne traktowali by cię tak samo jak ją. O twoją siostrę w ogóle się nie martwią, gdyż wiedzą, że nic jej się nie stanie. A u ciebie jest na odwrót. W każdej chwili możesz zasłabnąć i co wtedy? Zastanów się czasem co oni muszą czuć- dodała, wstając od stołu. Położyła do zlewu czysty już talerz i z uśmiechem na ustach spojrzała w moją stronę.
-Może masz rację- odpowiedziałam jej, zjadając niechętnie z łyżki płatki. Z trudem przepłynęło mi to przez gardło. Ale muszę przed ciocią udawać, że normalnie jem. Wtedy choć na chwilę daje mi spokój.
-A w szkole wiedzą?- zapytała podbierając się o blat.
-Każdy nauczyciel wie. Dlatego mniej więcej wyjechałam. Nie chcę litości. Wiesz co proponowała mi moja dyrektorka? Żebym w ogóle nie ćwiczyła na wfie i wiele innych głupich rzeczy-powiedziałam, odrobinę się denerwując.
-A uczniowie nie wiedzą?- dopytywała, a ja zaprzeczyłam.- Słyszałam o tej dziewczynie, która popełniła samobójstwo. Emily, prawda?
-Nie wspominajmy lepiej tego. Zapewne gdyby nie ona, Niall nie dowiedziałby się o anoreksji- odpowiedziałam, przewracając oczami. Szybko odrzuciłam od siebie myśl o Emily. Nie za bardzo lubię wspominać tamten dzień. Kojarzy mi się z głupim koszmarem, który śni się małym dzieciom.
-O Niallu też dużo słyszałam. Jego zespół jest tutaj bardzo znany. Nawet pisaliśmy o tym w naszej gazecie. A no właśnie, muszę iść do pracy. Ciężki dzień mnie czeka. Żegnaj słoneczko- powiedziała pośpiesznie zabierając z salonu swoją czarną torebkę, która pasowała do jej sukienki. Ze stołu w salonie zabrała jeszcze swoja czarną, materiałową teczkę, w której zapewne miała jakieś dokumenty związane z jej pracą redaktora miejskiej gazety. Gdy tylko usłyszałam, że drzwi zamykają się, odeszłam od stołu zostawiając prawie nietkniętą miskę z płatkami. Nie miałam najmniejszej ochoty by cokolwiek jeść. Weszłam po schodach i skierowałam się do łazienki, gdzie chciałam umyć zęby oraz rozczesać suche już włosy. Gdy myłam zęby przyglądałam się sobie w lustrze. Wyglądałam inaczej niż zwykle. Widać po mnie, że jestem zmęczona i niezadowolona. Tak, jest mi tu źle, ale chcę wyzdrowieć. A ciągłe powtarzanie przez Nialla bym coś zjadła, jeszcze bardziej mnie do tego zniechęcało. Wytłumaczyłam już to mojemu byłemu chłopakowi. Powinien zrozumieć. Kiedy skończyłam przygotowywać się w łazience, poszłam do gościnnej sypialni, z której zabrałam swój telefon. Następnie opuściłam dom, chcąc pochodzić po małej miejscowości Bletsoe. Ciężko jest mi uwierzyć, że to miasto liczy zaledwie dwieście osiemdziesiąt jeden ludzi. No, ze mną dwieście osiemdziesiąt dwie, ale to nie jest ważne. Tutaj każdy zna każdego i nie da się mieć przed sobą jakiś sekretów. Wydaje się to naprawdę bardzo fajna rzeczą, ale czy tak jest w rzeczywistości? Tego nie wiem. Żeby dostać się do jedynego w tym mieście parku, trzeba wejść pod dużą górkę, która potrafi człowieka bardzo zmęczyć jeszcze przed rozpoczęciem zabawy. Nucąc sobie pod nosem solówkę Nialla z „One Thing”, zauważyłam, że na placu zabaw bawi się grupka małych dzieci. Niektóre bujały się na huśtawkach, inne zjeżdżały na zjeżdżalni, a dwie lub trzy osoby kręciły się na karuzeli. Reszta dzieci biegła po placu i najprawdopodobniej bawiła się w berka. Pamiętam, że gdy byliśmy młodsi razem z Franky, Blanką, Francaisem, Chuckiem i Jimmym często graliśmy w tą grę w pobliskim parku. Zazwyczaj to brat mojej przyjaciółki nas wszystkich gonił, gdyż jako jedyny nie przepada za bieganiem, więc dlatego to zawsze on był goniącym. Jednak przez to, że Francais jest leniwy, nasza zabawa szybko się kończyła. Zmęczona wchodzeniem pod dużą górkę usiadłam na jedną z wolnych ławek. Jak na niedzielny poranek w parku znajduje się bardzo dużo osób. Każdy zajęty jest rozmową na jakiś temat. Miło jest patrzeć na przyjaźnie nastawionych sobie ludzi. Każdy darzy się sympatią, a nawet jeśli ktoś za kimś nie przepada to nie opowiada o tym innym. Niallowi spodobałoby się tutaj. Lubi takie przytulne miejsca, gdzie każdy jest uśmiechnięty i radosny. Sam należy właśnie do takich osób. Jednak Harry pisze mi w wiadomościach, że mój były chłopak ostatnimi dniami posmutniał. Ciągle śpi i w ukryciu płacze. Sama mam ochotę uronić łzy, gdy przypomina mi się jego smutny wyraz twarzy, gdy dowiedział się, że wyjeżdżam. Najgorsze jest to, że wyjechałam nie żegnając się z nim. Z nikim się nie pożegnałam, bo wiem, że smutek i może nawet łzy moich przyjaciół przekonałyby mnie do tego, by tu zostać. Najbardziej żałuję tego, że nie pożegnałam się z siostrą. Ale po tym co ona mi zrobiła czekam na jakiekolwiek przeprosiny. Uderzenie mnie w twarz za wypowiedzenie prawdziwych słów jest czymś niedorzecznym i niewybaczalnym. Ale Franks jest moją siostrą, którą kocham nad życie i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Więc jeśli mnie przeprosi to wybaczę jej to. Za bardzo mi na niej zależy.
-Cześć. Jesteś Alice Williams, prawda?- zapytał się mnie czarnowłosy chłopak, który wyrwał mnie z rozmyślań na temat mojej siostry. Nieznajomy w miły sposób uśmiechał się do mnie. Wyglądało to tak jakby chciał mnie przekonać, że jest najmilszą i najwspanialszą osobą na świecie. Jest to trochę tandetne, ale poniekąd skuteczne.
-Tak, a ty jesteś...?- zapytałam, gdy chłopak usiadł obok mnie. Ma ślicznie niebieskie tęczówki, które pasują do jego jasnej i delikatnej cery. Na lewym nadgarstku znajduje się tatuaż z napisem „I’m not change”, co oznacz „Nie zmienię się”. Skojarzył mi się on od razu z Harry’m, gdyż on także ma właśnie taki tatuaż. W uszach znajdowały się małe, czarne tunele. Ubrany był w bordowe rurki z opuszczonym krokiem i czarny, obcisły T-shirt. Na jedną z szelek spodni zaczepiony miał Full Cap.
-Gary Holmes- odpowiedział, a ja zaśmiałam się pod nosem. Jego nazwisko kojarzy mi się tylko z tym znanym detektywem, którego kiedyś zawzięcie czytał mój tata. Nawet gdy do kin wszedł film z tym właśnie bohaterem literackim on zaproponował nam wspólne obejrzenie go. Prawie nic z niego nie pamiętam, gdyż usnęłam na samym początku i obudzono mnie dopiero na napisach końcowych.
-Jesteś dziewczyną Nialla z One Direction- powiedział, chcąc nawiązać ze mną jakiś kontakt. Czy nawet tutaj w Bletsoe, gdzie jest zaledwie dwieście dziewięćdziesiąt ludzi, ktoś musi mnie rozpoznać? Widać One Direction jest naprawdę bardzo znanym zespołem muzycznym.
-Byłą dziewczyną- odpowiedziałam spoglądając Garemu w oczy. Widać w nich było fascynację i radość.
-O, a co się stało, jeśli można oczywiście wiedzieć-powiedział, a ja zrobiłam zdziwioną minę, na co chłopak szybko zareagował.- Jestem ich fanem i żadna strona internetowa nie mówi o tym, że zerwaliście.
-To dlatego masz taki tatuaż- rzekłam uradowana tym, że chłopacy mają nie tylko fanki, ale także fanów. Gary spojrzał na swój lewy nadgarstek i miło uśmiechnął się.
-Zrobiłem go nie tylko dlatego, że Harry go ma. Po prostu nie chcę się zmienić. Ludzie muszą zaakceptować mnie takiego jakim jestem. A uwierz mi, że jestem inny niż reszta- odpowiedział, nadal nie patrząc w moją stronę.
-Co masz na myśli?- zapytałam nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Jestem wyśmiewany przez ludzi. Głównie przez chłopaków. To dlatego, że jestem directionerem oraz, że jestem gejem. Nie wstydzę się tego- powiedział, a ja ponownie zdziwiona spojrzałam na niego. Nigdy nie mogłabym powiedzieć obcej mi osobie, że choruję na anoreksję. W ogóle mało komu o tym mówię. Przed miłością mojego życia ukrywałam to przez jakieś dwa-trzy miesiące.
-To świetnie, że nie ukrywasz tego przed światem. Ja nie byłabym zdolna powiedzieć takiej rzeczy ludziom- powiedziałam chcąc jakoś dodać mu otuchy. Nie mam nic przeciwko osobom homoseksualnym. Nic złego nie zrobiły i to nie ich wina, że pociąga ich ta sama płeć.
-Nie musisz ogłaszać tego od razu całemu światu. Wystarczy, że wiedzą o tym najbliżsi- rzekł spoglądając mi w oczy. Intensywny kolor jego niebieskich tęczówek, sprawiał, że przypominał mi mojego Nialla.
-Oni wiedzą, ale nie są w stanie mi pomóc. Dlatego przyjechałam tutaj. By pomóc sobie samej.
-Jedynie najbliżsi ludzie są w stanie ci pomóc. W pojedynkę nigdy nie dasz sobie rady. To tak jak Harry Potter. Ktoś zawsze mu pomagał. Lub tak jak Batman i Robin. Zawsze ktoś musi ci pomóc- powiedział przytaczając przy tym najbardziej znane postacie książkowe i komiksowe.
-Może masz rację- zaczęłam lecz Gary pośpiesznie mi przerwał.
-Na pewno mam rację. Nie wiem dlaczego twój związek się skończył Alice, ale mam nadzieję, że szybko wrócicie do siebie. Widać było, że jesteście ze sobą szczęśliwi.
Po tych słowach wstał i odszedł, nawet się nie żegnając. Gary jest specyficzną osobą, po której można od razu poznać, że żyje w swoim świecie. Jednak może mieć trochę racji. Mimo, że jestem tutaj dopiero kilka dni to jest mi ciężko samej. Każdego dnia przez może dwadzieścia minut rozmawiam tylko z ciocią, która i tak mało uwagi zwraca na to czy cokolwiek jem. Przez większość doby siedzę w salonie oglądając telewizję lub śpiąc. Raz na jakiś czas wyjdę na spacer. Jednak najbardziej w tym moim leczeniu brakuje mi wsparcia. Nie ciągłego mówienia „Chodź zjedzmy coś” tylko po prostu wsparcia, które co jakiś czas powie „Dobrze, że zjadłaś chociaż te dwie łyżki płatków”. Gdy miałam już dość siedzenia w parku, postanowiłam powolnym krokiem ruszyć do domu mojej ciotki. Lecz przed zejściem z górki zatrzymałam się i zaczęłam przyglądać się panoramie małego miasteczka Bletsoe. Z tej góry widać każdy nawet najmniejszy domek. Wyobraziłam sobie jak przytuleni z Niallem spoglądamy w swoim kierunku. Po chwili nie wiedząc czemu wybuchamy śmiechem, a następnie całujemy się. Tak bardzo brakuje mi jego pocałunków i uścisków. Tęsknie za jego słodkim zapachem chipsów i perfum, oraz za dłonią, która co chwilę bawi się moimi palcami. Chciałabym móc spojrzeć w jego śliczne, błękitne oczy i wyszeptać mu te dwa magiczne słowa. Do ręki złapałam naszyjnik Nialla, który mi podarował. Gładząc palcem wyryte w tyle inicjały Horana do oczu napłynęły mi
łzy. Wyjazd do Bletsoe chyba był błędem. Jednak jeśli coś zaczęłam to muszę to skończyć. Sama dam sobie radę. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk smsa. Najprawdopodobniej znowu napisał Harry, który chce mnie o czymś poinformować. „Nie wiem ile będziesz siedzieć w tym miasteczku, ale chcę żebyś wiedziała, że ja w ciebie wierzę. Domyślam się, że dzisiejszego dnia jeszcze nic nie zjadłaś. Jeśli choć trochę zależy ci na mnie to ZJEDZ coś. Proszę.”, napisał Niall. Widząc tą wiadomość, otarłam łzy, które powoli spływały mi po policzku. Głęboko westchnęłam i schowałam telefon do kieszeni bluzy. Następnie podążyłam w dół góry chcąc jak najszybciej dostać się do centrum miasta. „Jeśli choć trochę zależy ci na mnie to zjedz coś”, te słowa co chwilę rozbrzmiewały mi w uszach. A co jeśli zależy mi na tobie jak na nikim innym? Może właśnie po to pojawiłeś się w moim życiu? By sprawić bym wyzdrowiała i stała się szczęśliwa? Jeśli tak, to efekt może być zamierzony. Gdy znalazłam się już w centrum miasta podeszłam do baru, w którym serwuje się jedzenie. Usiadłam na wysokim krześle i nie spoglądając na osobę, która przyjmuje zamówienia powiedziałam:
-Hamburgera i frytki, poproszę.
Nie są to takie małe porce jak w McDonaldzie. Tylko olbrzymie, którymi najadają się ważący sto dwadzieścia kilko mężczyźni.
-Dziesięć dolarów- powiedziała kobieta, na którą spojrzałam. Jest ona młoda i ma zaledwie dwadzieścia jeden lat. Ubrana była w obcisły gorset i majtki w panterkę, które ledwo zakrywały jej intymność. Na samym wierzchu wywieszone miała duże cycki, które zapewne były poprawianie u chirurga plastycznego. Swoje pofarbowane na blond włosy związane miała w długie, dwa warkoczyki. Oczy miała mocno podkreślone niebieskim eyelinerem. Wyglądała jak zwykła dziwka z filmów porno.
-Alice. Alice Williams- powiedziała, gdy gruby kucharz, którego widać było przez okienko w drzwiach, robił zamówioną przeze mnie porcję. Świetnie, nawet taka osoba jak ona musiała wiedzieć kim jestem. Nie chcąc zwracać na siebie większej uwagi, na głowę narzuciłam kaptur bluzy.
-Tak- odpowiedziałam niechętnie, pukając palcami w blat stołu. Nie mam najmniejszej ochoty na kolejną rozmowę na temat Nialla.
-Nie pamiętasz mnie. Kiedyś przyjechałaś tu ze swoją siostrą. Jestem koleżanką Jenny. Monica Olson- powiedziała, a ja zdziwiona spojrzałam na nią. Nie kojarzyłam jej, ale może gdy byłam młodsza, ona widziała nas.
-Miło mi- odpowiedziałam a kobieta widząc moją niechęć odeszła. Po chwili wróciła z talerzem, na którym leżał hamburger i frytki. Z przerażeniem spojrzałam na ilość jedzenia, ale gdy przypomniałam sobie o słowach, które napisał Niall do ręki pośpiesznie wzięłam hamburgera. Łapczywie jadłam go, co jakiś czas podjadając frytki.
-Wiedz, że robię to dla ciebie, Niall- powiedziałam do siebie pod nosem, przeżuwając kolejny spory kawałek jedzenia.



http://my-mysterious-love.blogspot.com/
wiem, że rozdział jest nudny i nic się nie działo, ale potrzebne mi to było. po prostu czasem trzeba napisać coś takiego.
Z Franks wymyśliłyśmy, że możecie zadawać pod rozdziałem przeróżne pytania bohaterom (Alice, F i Blance). Będziemy na nie odpowiadać. Pytania mogą być, np. "Frankie czy kochasz Zayna?". Postaramy się udzielić odpowiedzi na wszystkie x

8/30/2012

28 rozdział

Z perspektywy Blanki w tle
@bmills jest głupią suką i nie zasługuje na @Real_Liam_Payne
„Ciekawe co Liam widzi w @bmills , pewnie jest z nią z przymusu”
„nie rozumiem czemu hejtujecie @bmills. Jest miłą dziewczyną, której naprawdę zależy na @Real_Liam_Payne. Spotkałam ich kiedyś na mieście, są bardzo słodką parą. 
@bmills leci pewnie tylko na jego kasę. bo kto chciałby być z kimś takim jak ona? nawet niewidomy by się przestraszył”
„Widać, że @bmills jest głupią blondynką, która tylko wie czym różni się szminka od błyszczyku. Żałosne…”
„A ja życzę im szczęścia. Widać, że są razem szczęśliwi i chcę by byli ze sobą już na zawsze. @bmills + @Real_Liam_Payne = Love Forever”.
Miliony obelg na temat mojego związku z Liamem. Nie rozumiem tych dziewczyn, które głównie mają jedenaście- czternaście lat. Nie mogą zrozumieć tego, że jak mieszkają we Włoszech czy gdzieś indziej, to nie będą miały możliwość związania się z Liamem? Szansa na to jest jak jedna na milion. Tylko nielicznym się udaje. Gdybym wcześniej była fanką One Direction i gdyby, któryś z nich miał dziewczynę zapewne byłabym smutna, ale nie rozumiem po co od razu w Internecie kogoś obrażać. Czy te dziewczyny mnie znają? Wiedzą jaka jestem naprawdę? Rozumieją, że też mam jakieś uczucia? Zapewne nie, gdyż one myślą tylko o chłopaku w którym są bezgranicznie „zakochane”. Jednak na twitterze można spotkać także fanki, które są bardzo miłe. Jednak hejterów jest więcej. Ich liczba co chwilę wzrasta. A mnie z każdą minutą ich słowa bardziej bolą. Ponownie zaczęłam przyglądać się postom, które mnie obrażają i po chwili rzuciłam na łóżko swój telefon, gdyż słowa, które napisały te osoby, były bardzo niemiłe. Mam po prostu tego wszystkiego dość. Liam, który wszedł akurat do swojej sypialni, zdziwiony moim zachowaniem spytał:
-Co się stało? 
-Mam tego dość- odpowiedziałam zdenerwowana. Z powodu stresu i złego samopoczucia zaczęłam rękoma zaczesywać swoje włosy do tyłu. Chciałabym opanować ten tik, jednak nie potrafię.
-Czego?- zapytał, chcąc mnie objąć. Jednak ja uniknęłam tego, odsuwając się od niego. Czułam jak do oczu zaczynają napływać mi łzy. Widziałam także, że Liam zastanawia się o co mi znowu może chodzić. Często miewam swoje humorki, jednak dzisiaj mój zły nastrój jest uzasadniony. Mój chłopak spojrzał na telefon, który przed chwilą rzuciłam na łóżko. Sięgnął po niego i zaczął przyglądać się wpisom, które nie dawno przeglądałam. Ruszał ustami czytając posty, które dodały jego fanki. Po moich policzkach spływały łzy. Nadal nerwowo poprawiałam swoje blond włosy. Liam po przeczytaniu kilku lub może kilkunastu wpisów spojrzał na mnie i gdy zauważył, że płaczę, szybko do mnie podszedł.
-Blanka, proszę nie przejmuj się-powiedział, chcąc mnie objąć. Jednak ja się ponownie się nie dałam, gdyż odsunęłam się od niego.
-Jak mam się nie przejmować, gdy te twoje zagorzałe fanki co chwilę mnie obrażają? Dlaczego uczepiły się mnie, a nie Alice czy Franky? Ich tyle osób nie hejtuje. 
Liam jednak nie odpowiedział na moje pytanie, tylko spuścił wzrok. On wie, ale nie chce mi powiedzieć. Czyżby czegoś się bał? Może nie chce mnie zranić swoimi słowami? 
-Ty wiesz, prawda?- zapytałam chcąc usłyszeć jaki jest powód tego, że jego fanki mnie nienawidzą. Otarłam wierzchem dłoni, swoje policzki i twardym wzrokiem przyglądałam się brązowowłosemu. Denerwował się.
-Wiem-odpowiedział nieśmiało, spoglądając przez okno. 
-Powiedz mi- zażądałam od niego zbyt surowym głosem. Zdziwiony spojrzał na mnie. W jego brązowych tęczówkach dostrzec można było lęk i może trochę współczucia. Czyżby było aż tak źle?
-Nie wiem…- zaczął Liam, lecz ja mu szybko przerwałam.
-Powiedz. Proszę- dodałam spokojniejszym już trochę głosem. Jednak łzy, które spływają po moich policzkach pokazują, że targają mną różne emocje.
-To przez to, że się tak wtedy upiłaś. Zrobiłaś nie tylko sobie wstyd, ale również nam wszystkim- odpowiedział szybko, chcąc jak najszybciej zakończyć tą kłótnie. Czyli właśnie o to wszyscy mieli do mnie pretensje. Że wypiłam zbyt dużo alkoholu? Jestem nastolatką, która dojrzewa i popełnia błędy. Nawet osobom z najmocniejszą głową, zdarza się doprowadzić do takiego stanu.
-Mam dość- powiedziałam, zabierając z dłoni Liama mój telefon. Schowałam go pośpiesznie do kieszeni czarnych rurek i już chciałam opuścić sypialnie mojego chłopaka, gdy on nagle pojawił się przed drzwiami.
-O co ci znowu chodzi?- zapytał lekko zdenerwowany już całą tą sytuacją. Naprawdę jestem pełna podziwu, że tyle ze mną wytrzymał. Jestem kobietą z charakterkiem i tylko nieliczni ze mną wytrzymują. Widocznie Liam już nie może tego znieść. 
-O co mi znowu chodzi? Po raz kolejny twoje napalone fanki obsmarowują mnie w Internecie na jakieś debilnej stronie. Wyzywają mnie od najgorszych i niby w ogóle nie powinnam się tym przejmować. A jednak ich słowa mnie bolą. Bo od najmłodszych lat przyzwyczajona jestem do tego, że opinia ludzi powinna być dla ciebie ważna i to właśnie nią powinien poniekąd kierować się człowiek. Ich zdaniem powinnam przejść na dietę lub po prostu umrzeć. Którą opcje wybierasz? Bo ja myślę, że ta druga jest bardziej interesująca. Wiesz, wreszcie media miały by o czym mówić. „Dziewczyna Liama Payna popełniła samobójstwo”, tak już widzę te nagłówki w gazetach- powiedziałam ze wściekłością w głosie. Może moje słowa zabrzmiały trochę zbyt złośliwie, ale jednak powiedziałam całą prawdę. 
-Proszę cię, przestań. To nawet nie jest śmieszne- odpowiedział, łapiąc mnie za moją dłoń. Wyrwałam ją jednak i ponownie zaczęłam mówić:
-Ha ha ha- zaśmiałam się z sarkazmem.- Widzisz ja się śmieje- dodałam wskazując palcem na swoją twarz.- Zrozum Liam, że ja mam dość tego, że na każdym kroku zaczepiają nas twoje fanki. „Oh, Liam dasz nam autograf?”, „Oh, Liam będziesz moim mężem?”, „Oh Liam patrz kupiłam ci żółwia, zabawkę z Toy Story i łyżkę. Bój się”. „Oh Liam będziesz obserwował mnie na Twitterze? Będę miała czym się lansić przed koleżankami”- mówiłam, udając przy tym głos trzynastoletnich fanek. 
-Przecież wiedziałaś, że jak zwiążesz się ze mną będziesz miała takie życie- odpowiedział, zachowując poniekąd zimną krew. Na jego miejscu już dawno wybuchłabym krzykiem. Ale on, tak samo jak Franky chyba nigdy nie podnosi aż tak bardzo głosu. Chociaż może gdy się zbyt mocno zdenerwuje.
-Ale nie sądziłam, że na każdym kroku atakować mnie będą fanki. Lub, że nie będę mogła pójść na piwo, by napić się z przyjaciółmi- powiedziałam chcąc wytłumaczyć mu jak ja się czuję. Może on jest do tego przyzwyczajony, ale ja nie. 
-Pójście na piwo z przyjaciółmi oznacza spokojnie wypicie alkoholu. A nie upicie się w trupa, tak by zarzygać później podłogę. Powiedz mi Blanka czego tak naprawdę się spodziewałaś? Że będziemy każdego dnia wychodzić na super randki do kina, gdzie nikt nie będzie prosił mnie o autograf? Może chcesz bym zrezygnował ze śpiewania w One Direction?- zapytał z drwiną i sarkazmem w głosie. Tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale wiem, że to na pewno ułatwiłoby nam całą sytuację. Nie odpowiedziałam, na jego pytanie i on dalej kontynuował:
-Chciałabyś, prawda? Ale zrozum, że ja tego nie zrobię. Nie ważne czy prosiłabyś mnie całymi dniami i nocami. Oni są moimi przyjaciółmi i to jest coś co kocham. Nigdy z tego nie zrezygnuje. Nawet jakbym miał stracić przez to miłość swojego życia. Bo jeśli mnie kochasz, to, to zrozumiesz. A jeśli nie…- powiedział nie dokończając zdania. I co w takiej sytuacji powinnam zrobić? Wiem, że będąc z Liamem powinnam go kochać, ale nie jestem pewna co do moich uczuć. Co jeśli to jest tylko zauroczenie? W każdej chwili mogę zakochać się w kimś zupełnie innym. Spojrzałam na smutną twarz Liama i zauważyłam, że w oczach ma łzy. 
-Powinniśmy chyba na razie od siebie odpocząć. Ten związek źle na nas wpływa- powiedziałam, szeptem. Głos przy tym mi się załamywał. Czy robię dobrze wypowiadając te słowa? Mój chłopak, znaczy były ze smutkiem spojrzał na mnie i wycierając oczy powiedział.
-To twoja decyzja. Rób co chcesz ja cię do niczego nie zmuszam.
-Może zostaniemy przy…- zaczęłam, lecz on przerwał mi.
-Nie. To nie będzie dobry pomysł. Ciężko jest przyjaźnić się z kimś kogo się kocha. Ale skąd ty to możesz wiedzieć- dodał spoglądając w stronę okna. Nic już nie mówiąc, ominęłam go i szybkim rokiem opuściłam jego sypialnie. Powstrzymując łzy, zbiegłam po schodach i przebiegając obok zdziwionego Nialla z miską chipsów wybiegłam z ich mieszkania. Chcę jak najszybciej znaleźć się w przytulnym domku, gdzie w spokoju będę mogła popłakać. Nie chcę pokazać babci czy dziadkowi, że przez kogoś cierpię. Nie mogę pokazać im, że jestem słaba. Nie tak mnie przecież wychowali. Zmęczona dłuższym już biegiem, zaczęłam iść szybkim krokiem. Na szczęście byłam już blisko mojego domu. Im bliżej niego byłam tym moim oczom ukazywała się postać, która siedziała na schodach. Czyżby to Francais przyszedł odwiedzić swoich prawych opiekunów? Ale przecież ma klucze i jeśli nawet nie ma ich w domu, to i tak wszedłby do środka by tam na nich poczekać. Lecz gdy weszłam na posesję poznałam, że jest to Adrienne, moja matka. Kiedy mnie zauważyła, wstała i uśmiechnęła się.
-Cześć Blanka, przyszłam porozmawiać z babcią, ale niestety jej nie ma-powiedziała, a ja głośno westchnęłam próbując uspokoić łzy. 
-To wejdź do środka. Zbiera się chyba na deszcz- dodałam patrząc w chmury. Z północnej strony Londynu nadciągały burzyste chmury, który zapowiadały, że zapewne dzisiejszego wieczoru będzie padał mocny deszcz. Z trzęsącymi rękoma wsadziłam klucz do zamku i z trudem przekręciłam go. Czułam na sobie wzrok mojej matki, która z zaciekawieniem pochłaniała każdy mój ruch. 
-Chcesz się czegoś napić?- zapytałam zupełnie obojętna. Niby jest osobą, którą nienawidzę, ale czasem trzeba okazać chodź trochę kultury i zaproponować gościowi jakiś napój.
-Z chęcią. Może wodę- odpowiedziała idąc za mną do kuchni. Adrienne usiadła na krześle, na którym zawsze ja siadałam i cały czas uśmiechając się, zaczęła bawić się swoimi dłońmi. Wyjęłam telefon i jak zwykle odblokowałam go chcąc sprawdzić która godzina. Jednak przed spojrzeniem na zegarek sięgnęłam po dwie szklanki, do których nalać chciałam wodę. Spojrzałam w dół i zobaczyłam na telefonie mnie i Liama. Na tym zdjęciu całowaliśmy się. Wyglądaliśmy na szczęśliwych. Zdziwiona tym widokiem upuściłam na ziemię dwie szklanki, które się roztrzaskały. Zareagowały one tak samo jak moje serce. Zostało ono złamane. Ale to moja wina. Zasłużyłam sobie na to. 
-Blanka nic ci nie jest?- zapytała moja matka, która nagle podeszła do mnie.
-Nie, wszystko w porządku- odpowiedziałam ze łzami w oczach. Chciałam schylić się po szkło i pozbierać je, ale nie mogłam. Muszę wygadać się komuś kto mnie posłucha. Franky zawsze ma w dupie to co do niej mówię, a Alice wyjechała. Zostawiła mnie tu samą. 
-Tak naprawdę to nic nie jest w porządku- odpowiedziałam wybuchając przy tym płaczem. Adrienne przytuliła mnie, próbując w ten sposób uspokoić moje łzy. 
-Blanka będzie dobrze- mówiła brązowowłosa, głaszcząc mnie przy tym po głowie. 
-Nie. Nic nie będzie w porządku- powiedziałam, gdy obie usiadłyśmy przy czteroosobowym stole w kuchni. Ja po jednej stronie, a ona naprzeciwko mnie. Cały czas trzymała moją dłoń, którą gładziła swoim palcem. 
-Co się stało?- zapytała patrząc mi w oczy. Mają ten sam odcień brązu co oczy Francaisa. Tak bardzo jest do niego podoba. 
-Co się stało?- zapytałam samą siebie z sarkazmem. Nadal płakałam.- Hmm… Moja przyjaciółka, która choruje na anoreksję sobie wyjechała zostawiając mnie. Druga kocha jednego, a jest z innym. No i zapomniałam o najważniejszym. Zerwałam właśnie dzisiaj z chłopakiem, który jako jedyny na tym kurewskim świecie mnie kocha. Tak, myślę, że powinniśmy się cieszyć. 
-Nie mów tak. Wiele osób cię kocha- powiedziała mama. 
-Niby kto? Dziadkowie? Francais? Oni się nie liczą- odpowiedziałam zrezygnowana. Nie lubię takich właśnie tekstów.
-My z ojcem cię bardzo mocno kochamy- rzekła, ściskając moją dłoń. Zdziwiona spojrzałam na nasze ręce. Może nie powinnam ranić kolejnej osoby? Zbyt wiele szkód wyrządziłam w ciągu ostatnich kilku dni. Nie chcąc zrobić przykrości Adrienne nie zabrałam dłoni.
-Gdybyście mnie kochali nigdy nie zaczęlibyście brać narkotyków i pić alkoholu- powiedziałam, zbyt wściekłym głosem. Widziałam, że brązowowłosą bolały te słowa. Ale właśnie taka jest prawda. 
-Sama doskonale wiem, że sama czasem palisz i pijesz. Więc zapewne wiesz jak postępują nastolatkowie- dodała, surowszym już tonem. Może miała rację.
-Ale jednak gdybym miała dziecko... Ba, nawet dwójkę to odstawiłabym na bok narkotyki. Nigdy w życiu nie oddałabym dzieci swoim własnym rodzicom. To było i będzie dla mnie czymś niedorzecznym. Jeśli nie chcieliście dziecka to trzeba się było kurwa zabezpieczać albo się nie ruchać. Problem byłby rozwiązany. 
-Sądzę, że nie jesteś jeszcze na tyle dojrzała by zrozumieć to wszystko-odpowiedziała, zabierając z mojej ręki swoją dłoń. Otarłam wolną już ręką, spływające po policzku łzy i chcąc zmienić temat, zapytałam:
-A o czym chcesz porozmawiać z babcią?
-Chcemy z ojcem zabrać ciebie i Francaisa na miesiąc do Paryża. Twój brat jest już pełnoletni i sam może decydować o tym co będzie robić. Inaczej jest z tobą. Ale mam nadzieję, że Anna się zgodzi.
Jej słowa zdziwiły mnie, gdyż po piętnastu latach chce nagle być dobrą mateczką, która na miesiąc przyjmie mnie pod swój dach. Przykro mi, ale mnie to nie przekonuje. Może Francais chce zamieszkać ze swoimi kochanymi rodzicami w Paryżu, ale niech mnie do tego nie miesza. Ja zostaje tu. Z rodziną, przyjaciółmi i byłym chłopakiem. Nie mam zamiaru się stąd wynieść. To Londyn był zawsze moim domem. 
-Nie. Nie. Nie. Nigdzie nie jadę. Ja tu zostaję- zaprotestowałam. Zdziwiona Adrienne spojrzała na mnie. Widziałam w jej oczach złość. Chciała najprawdopodobniej nakrzyczeć na mnie, ale uspokoiła się, gdy usłyszałyśmy, że ktoś wchodzi do domu. Siwowłosa staruszka weszła do salonu, a następnie powoi truchtając pokazała się w kuchni z uśmiechem na ustach.
-Oh Blanka i Adrienne . Właśnie zastanawiałam się kto jest w domu. Nie miałaś być u Liama?- zapytała zwracając się w moim kierunku. Ruchem głowy zaprzeczyłam, a moja babcia dodała:
-Adrienne, a ty co tu robisz?
-Ona właśnie wychodzi- powiedziałam pośpiesznie. Nie chcę by moja matka rozmawiała właśnie teraz na temat wyjazdu. Wcześniej sama muszę jej o tym powiedzieć i przekonać ją do tego, że nigdzie nie chcę jechać. Brązowowłosa kobieta wstała z krzesła i żegnając się ze swoja teściową opuściła nasz dom. 
-Matko Boska. A cóż się tu stało?!- krzyknęła Anna, zauważając na podłodze, dwie rozbite szklanki. 
-Rozkojarzyłam się i je upuściłam- odpowiedziałam nieśmiało. Schyliłam się na podłogę chcąc pozbierać rozbite szkło, ale babcia szybko przegoniła mnie rękoma i w żarcie powiedziała:
-A idź mi stąd. Jeszcze się skaleczysz i będziesz miała bliznę na rękach. Lepiej powiedz mi po co przyszła tu Adrienne. Wiesz, nigdy jej tak naprawdę nie lubiłam. Nie rozumiem co twój ojciec w niej widzi. Zawsze udawała taką milutką i kochaną, a tak na prawdę jest zwykłą żmiją- mówiła moja babcia, sprzątając z ziemi kawałki rozbitego szkła.
-Chciała się dowiedzieć czy chcę z nimi w wakacje pojechać na miesiąc do Paryża- powiedziałam mając nadzieję, że babcia uzna ten pomysł za niedorzeczny. 
-A chcesz jechać?- zapytała, gdy wyrzucała kawałki szkła do kosza na śmieci.
-Nie za bardzo- odpowiedziałam, a babcia uśmiechnięta spojrzała na mnie i mi odpowiedziała:
-To sprawa załatwiona. Nigdzie nie jedziesz i tyle. A teraz uśmiechnij się słoneczko. Nie masz się co martwić. Wszystko się jakoś ułoży, tylko cierpliwie musisz czekać.
Może moja babcia ma rację. Wszystko będzie dobrze, jak każdy z nas ochłonie. 
-Idę do siebie- powiedziałam, zabierając z blatu swój telefon, na którym ustawione jako tło miałam zdjęcie moje i Liama. 
-Zaproś Liama jak chcesz!- krzyknęła babcia, gdy ja już wchodziłam po schodach do swojego pokoju.
-Nie może dzisiaj przyjść. Jest zbyt zajęty!- odkrzyknęłam okłamując po raz kolejny swoją babcię. Ciekawe po ilu dniach zrozumieją, że nie jestem już z Paynem. To był jak na razie jedyny chłopak, którego zaakceptował mój dziadek. Jak on to mówił „To doskonały kandydat na zięcia. Mądry, przystojny, dobrze zbudowany i na dodatek utalentowany. Wspaniałe życie z nim będziesz miała”. Szkoda, że zniszczyłam tą szansę. Ale stało się. Sama tak zdecydowałam. Ludzie popełniają błędy, by później czegoś się nauczyć.


http://my-mysterious-love.blogspot.com/

tylko proszę nie zabijajcie mnie za to, że rozbiłam związek Liama i Blanki. Ale proszę się nie martwić. Wszystko jakoś się ułoży. I chciałabym wiedzieć, czy w ogóle słuchanie muzyki którą wam proponujemy do czytania rozdziałów :) 

8/28/2012

27 rozdział

Z perspektywy Zayna w tle
I ten moment, gdy mimo, że jesteśmy tak liczną grupą każdy z nas się nudzi. Zawsze myślałem, że można się nudzić tylko gdy jest się samemu, ale coraz częściej stwierdzam, że jest zupełnie inaczej. Mimo, że w jednym pokoju jest nas ósemka, to i tak nie wiemy co mamy robić. Liam z Blanką szepczą sobie miłe słówka i co chwilę obdarowują się słodkimi całusami. Ich zachowanie irytuje mnie jeszcze bardziej niż to, że Harry co chwilę „ukradkiem” spogląda na moją dziewczynę. Albo on jest taki głupi i sądzi, że nikt tego nie widzi, albo to ja mam paranoję i co chwilę na niego patrzę. Jedynie w tym pokoju nie denerwuje mnie Niall, Lou i Franky. We trójkę sobie śpią i niczym się nie martwią. Bo przecież po co. I tak kiedyś umrą. Faith, która wtulona była w Harry’ego spojrzała na niego i przelotnie pocałowała go w usta. Czy oni wszyscy naprawdę muszą tak często okazywać swoją „wielką miłość”? Przepraszam bardzo, ale moim zdaniem lepiej zamknąć się w jakimś pokoju czy chuj wie czym i tam dopiero co chwilę całować się, obmacywać lub rozmawiać. To już co kto woli.
-Boże -westchnąłem głośno, spoglądając na śpiącą Franky, której głowa leżała na moich kolanach. Kiedy śpi wygląda niewinnie i spokojnie. Tak jak nie Franky.
-Co się stało?- zapytał Harry, który na chwilę odkleił się od swojej dziewczyny. Mam nadzieję, żekiedy my z Franky się całujemy to nie wygląda to tak obrzydliwie jak u nich. Wolę już żeby Blanka z Liamem cały czas to robili, bo Faith i jej chłopak robią to w ohydny sposób.
-Zróbmy coś, a nie tak tutaj siedzimy-odpowiedziałem. W tym samym momencie Franky otworzyła oczy. Widziałem, że jest zaspana. Miło uśmiechnęła się do mnie, po czym usiadła, wtulając się w moje ramię. Od razu zauważyłem, że Harry spogląda na nią i po chwili ponownie całuje Faith. Serio człowieku? Nawet po przebudzeniu musisz psuć ludziom humor?
-Idźmy na dyskotekę- zaproponowała Blanka. Niby blondynki są głupie, a jednak ta dziewczyna często wpadała na dobre pomysły. To mniej więcej za to ją lubię. Częste ochoty wychodzenia na imprezy odziedziczyć musiała po swoich rodzicach, którzy okazali się alkoholikami i narkomanami. Widać takie rzeczy muszą być dziedziczne. Chociaż po kim ja to mam? Może podmieniono mnie w szpitalu. Wszystko jest możliwe w tych czasach.
-Blanka ale…- zaczął Liam, który do dzisiejszego dnia pamięta ostatni incydent Blanki. Zdarza się i trudno. Trzeba zapomnieć i iść dalej. Hakuna Matata, człowieku. Co się wydarzyło już się nie odstanie i tyle.
-Bardzo dobry pomysł, prawda Harry?- powiedziałem zwracając się do Stylesa. On z uśmiechem na ustach przytaknął mi, a ja szepcząc do nierozgarniętej jeszcze Franky, powiedziałem:
-Zabawimy się dziś księżniczko.
Ona tylko ponownie uśmiechnęła się i przyglądając się czemuś przez okno w ogóle mnie nie słuchała. Często tak z nią jest. Jednak mi to nie przeszkadza, gdyż sam często o czymś myślę. W ten sposób człowiek może choć na chwilę ogarnąć swoje myśli. No chyba, że jest jakiś psychiczny i ma zbyt wiele problemów na głowie. Wtedy może być o wiele gorzej.
-Chodź Faith, poprawimy makijaż- powiedziała blondynka, zabierając naszą baletnicę od Harry’ego.
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł- rzekł Liam, spoglądając na odchodzącą Blankę.
-Nie możesz jej trzymać na uwięzi. Daj jej się czasem zabawić- odpowiedział Louis, który widocznie od dłuższego czasu przysłuchiwał się naszej rozmowie. Usiadł na kanapie i rozciągając się zwrócił się do Nialla.
-Niall budź się. Idziemy na imprezę.
-Nigdzie nie idę- odpowiedział blondyn, który leżał na brzuchu. Od wyjazdu Alice, odechciało mu się żyć. Ciągle płakał i spał. Czy to właśnie jest depresja? Jeśli tak, to nigdy nie chcę przez to przechodzić. Chociaż z wielką chęcią przeleżałbym cały dzień w łóżku. Jednak nie lubię płakać i to właśnie powoduje, że depresja jest czymś nie przyjemnym.
-Idę do dziewczyn-powiedziała Franky, wstając. Miała dzisiaj na sobie białą koszulę bez rękawów, dżinsowe krótkie spodenki, czarne Ray-Bany, które wsadzone miała w koszulę i tego samego koloru co okulary trampki. Lubię jej styl. Wyróżnia się spośród tłumu innych dziewczyn.
-Wstań lepiej, albo zaniosę cię tam siłą- powiedziałem do Nialla, który tylko podniósł głowę i spoglądając na mnie odpowiedział.
-Jesteś zbyt leniwy by mnie tam zanieść.
-Ale ja mu z wielką chęcią pomogę-dodał Louis z cwanym uśmiechem na ustach. Wstał z kanapy i poszedł do swojego pokoju by najprawdopodobniej przygotować się na imprezę. Uwielbia się szykować na takie właśnie sytuacje.
-Dobra, idę- powiedział, a ja dumny z tego, że namówiłem wszystkich na pójście na imprezę, wstałem i poszedłem do swojego pokoju. Tam szybko przebrałem się w białą koszulkę z kołnierzykiem, beżowe rurki i brązowe buty za kostkę. W łazience umyłem jeszcze zęby oraz popsikałem się dezodorantem oraz wodą kolońską, którą bardzo lubi Franky. Przed wyjściem z łazienki poprawiłem jeszcze włosy i byłem już gotowy. Zszedłem po schodach i zauważyłem, że w korytarzu wszyscy  już na mnie czekali . Jak zwykle musiałem być ostatni.
-Taksówki już czekają- powiedział Niall, który nagle się ożywił. Może Alice do niego napisała? Chociaż w to wątpię, bo zostawiła go. Nie on ją, tylko ona jego. Podszedłem do Franky i splatając nasze dłonie wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do taksówki z Louisem, który ostatnio cały czas robił coś na telefonie. Czyżby miał jakąś potajemną dziewczynę? A może pisze z Eleanor, która rozpaczliwie chcę do niego wrócić? Nigdy nie przepadałem za nią. Od samego początku ich znajomości, wykorzystywała go. „Louise kup mi to”, „Louise chodźmy tam”, „Louise pojedźmy do Paryża”. Nienawidziłem w niej tego, że co chwilę zdrabniała w ten sposób jego imię. Dlaczego nie mogła zwracać się do niego jak każdy? Lou czy Tommo to też bardzo fajne przezwiska. Przynajmniej takie jest moje zdanie.
-Co ty robisz na tym telefonie?- zapytała Franky, która widocznie także interesowała się tym co robi Tomlinson.
-Chyba nie chcesz wrócić do Eleanor- powiedziałem z sarkazmem, mając nadzieję, że nagle nie usłyszę, że znowu z nią jest. Byłby wtedy głupcem, gdyby naprawdę znowu byli razem.
-Nie jestem głupi- odpowiedział z drwiną w głosie. Ulżyło mi i Franky najprawdopodobniej też, gdyż rozluźniła uścisk. Ona także nie przepadała za Eleanor. Bardzo dobrze, że ją wystawiła wtedy gdy Calder zaprosiła ją na zakupy do galerii. Moja dziewczyna nie lubi robić z siebie wielkiej gwiazduni, którą każdy na każdym kroku śledzi. Pod tym względem jest bardzo wyjątkowa. Tak samo jej siostra i najlepsza przyjaciółka. Ciężko jest nam, gwiazdom znaleźć kogoś kto nie będzie chciał zdobyć dzięki nam sławy. Na szczęście udało nam się kogoś takiego poznać. Śmieszne jest to, że one nawet nie wiedziały o naszym istnieniu. One Direction, kto to jest? Czasem miło jest wiedzieć, że ktoś lubi cię bo jesteś człowiekiem, a nie znanym piosenkarzem. Trzeba podziękować Niallowi, bo gdyby nie on i jego zauroczenie Alice, najprawdopodobniej nigdy nie poznalibyśmy Blanki i Franky.
-To co ty tam robisz?- zapytała moja dziewczyna, która nadal nie otrzymała odpowiedzi na zadane przez nią wcześniej pytanie.
-Piszę- odpowiedział, chowając swój telefon do kieszeni bordowych spodni. Czasami zastanawiam się dlaczego Louis nie miał jeszcze nigdy na sobie żółtych obcisłych spodni. Nie chciał bym go w tym widzieć. Żółty to kolor, który do niego nie pasuje. Już prędzej widzę go w odcieniach niebieskich.
-A można wiedzieć z kim?- dopytywałem się chcąc dowiedzieć się jak najwięcej. Jesteśmy przecież przyjaciółmi i powinniśmy mówić sobie wszystko. No prawie wszystko, bo nie chciałbym wiedzieć z kim spał i co robił. To mnie zupełnie nie interesuje, bo sam nie lubię rozmawiać na ten temat.
-Z mamą- powiedział, a my z Franky zaśmialiśmy się. Louis także się śmiał. Wiedziałem, że kłamie. Zawsze wiem gdy ktoś kłamie. To widać. Nerwowe ruchy, unikanie kontaktu wzrokowego czy sztuczny i wymuszony śmiech. Jeśli chcesz kłamać, pamiętaj; patrz komuś w oczy. Wtedy będzie myślał, że mówisz prawdę. Chciałem ponownie spytać się Louisa, jednak nie zdążyłem, gdyż znaleźliśmy się na miejscu. Zapłaciłem taksówkarzowi wyznaczoną sumę i we trójkę opuściliśmy samochód. Reszta także już była na miejscu. Całą ośmioosobową grupą weszliśmy do środka. Gdyby nie efekty specjalne, ciężko było by cokolwiek zobaczyć, gdyż pomieszczenie jest ciemne. Właściciel klubu, z którym najprawdopodobniej rozmawiał Harry, wskazał nam ręką gdzie mamy siedzieć. Oczywiście mieliśmy miejsca VIP, w których możemy się czuć jak najwspanialsze gwiazdy. Czy nawet w dyskotece nie możemy choć na chwilę poczuć się jak normalni ludzie? Nie narzekam na to, że jestem sławny, bo wiele temu zawdzięczam, ale z wielką chęcią choć na chwilę chciałbym poczuć się jak normalny dziewiętnastoletni nastolatek. Usiedliśmy na wyznaczone nam miejsca i już po chwili do stołu przyniesiono nam drinki.
*trzy godziny później, w klubie*
Naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy większość swojego życia przebywają na dyskotekach tańcząc i wygłupiając się. Nie lubię tańczyć, nie umiem tańczyć i nie chcę nauczyć się tańczyć. W klubach wolę siedzieć przy barze, lub w loży dla VIP-ów i pić alkohol. On wtedy mnie uspokaja i sprawia, że wszystko czym się denerwowałem nagle znika. Siedząc sam przy stoliku, przy mnie nagle pojawił się lekko pijany już Irlandczyk. Usiadł obok mnie i szybko wypił swojego drinka. Jeśli przez resztę wieczoru chciał pić w takich ilościach to widzę już, jak niesiemy go z Liamem, który jako jedyny nie pił.
-Przestań. Nie upijaj się tak-powiedziałem do niego, chcąc zapobiec katastrofie. Nie chcę także by zrobili z One Direction alkoholików, którzy co chwilę chodzą na imprezy.
-I tak jest mi to obojętne. Bez Alice wszystko nie ma sensu-odpowiedział zrezygnowanym głosem. Nie lubię kiedy ktoś jest smutny, niezadowolony i zdezorientowany.
-Ej Niall, będzie dobrze-powiedziałem chcąc go w jakiś sposób pocieszyć. Nikt nigdy nie powinien doprowadzać Horana do płaczu. To powinno być zakazane na całym świecie. On jest zbyt słodki, by go ranić.
-Ona przecież kiedyś wróci i znowu będziecie mogli być razem- dodałem, mając nadzieję, że te słowa go pocieszą.
-A co jeśli na tym jebanym zadupiu znajdzie sobie kogoś? Nie chcę jej stracić.
-Nie stracisz jej. Ona zbyt mocno cię kocha. To właśnie dla ciebie chce wyzdrowieć- powiedziałem, a Niall uśmiechnął się. Widocznie mógłbym zostać dobrym psychologiem. Jeśli One Direction miałoby się rozpaść to właśnie w tym kierunku mógłbym się szkolić. Szczęśliwy blondyn, klepnął mnie przyjacielsko w ramię i ponownie ruszył na parkiet. Widziałem w tłumie blondynkę, Liama, Franky i Horana. Tańczyli w grupie wygłupiając się i śmiejąc się. Dzisiejszego wieczoru Blanka nie piła zbyt dużo. Może dlatego, że wraca na noc do swojego domu. Harry i Faith tańczyli, gdzieś w samotności. A Louis? Kompletnie pijany zaginął w akcji. Przyglądając się pijanym, nastolatkom, którzy głównie byli nieletni nagle zauważyłem, że pijany Tomlinson tańczy w śmieszny sposób. Gdy zobaczył, że mu się przyglądał pomachał mi, a po chwili pojawił się w naszej loży.
-Co tam stary?- powiedział przeciągając w śmieszny sposób samogłoskę.
-Wszystko dobrze, a jak ty się trzymasz?- zapytałem, mając nadzieję, że nie będę musiał udzielać kolejnej rady. Zwłaszcza, że to Louis jest starszy i to on powinien pomagać niedojrzałym nastolatkom.
-Wiesz co. Powiem ci coś w sekrecie. Ale obiecaj że nikomu nie powiesz. Buzia na kłódkę- dodał, przekręcając na ustach niewidzialny kluczyk.
-Nikomu nie powiem.
-To podoba mi się taka pewna dziewczyna. Jest baletnicą- powiedział, a ja pomyślałam „O kurwa nie może być”.- I wiesz co jest najgorsze? Że Faith jest z moim najlepszym przyjacielem. Ale ty wiesz Zayn, że on jej nie kocha. Bo wiesz kogo kocha Harry? Twoją dziewczynę. Ale cii. Ja nic nie mówiłem.
Mówiąc to co chwilę do ust przykładał swój chudy i długi palec. Po tych słowach po prostu odszedł, zostawiając mnie ponownie samego. Kogo tym razem mogłem się spodziewać? Harry’ego, który kocha moją dziewczynę. A może Faith, która tak samo jak ja jest zakochana w niewłaściwej osobie. Wiem, że Franky jest zakochana w Harry’m. Nie jestem głupcem. Wiem, że mnie z nim zdradziła kilka razy. Ale nie umiem od niej odejść. Jestem jej zabawką, którą wykorzystuje by wzbudzić zazdrość w miłości swojego życia. Jeśli będzie już gotowa by powiedzieć mu o tym, nie będę miał jej tego za złe. Sam wiem, że jestem w niej tylko zauroczony. Ważniejsze jest dla mnie jej szczęście. Nie chcę, by męczyła się ze mną. Jeśli będzie już pewna, że go kocha to niech z nim będzie. Nikt jej tego nie zabrania. Moje rozmyślenia na temat Harry’ego i Franky, przerwała dziewczyna mojego przyjaciela. Miło uśmiechnęła się i usiadła obok mnie.
-A gdzie twój chłopak?- zapytałem, a ona napiła się alkoholu. Baletnica na szczęście nie piła tak szybko jak Niall.
-Poszedł dla siebie po drinka.
Sam nie wiem dlaczego, ale spojrzałem na parkiet, gdzie powinna tańczyć moja dziewczyna. Jednak nie było jej z moimi przyjaciółmi. Zapewne znowu kłóciła się z Harry’m, który jeszcze ma na ustach lekką ranę. Została ona po ich ostatniej kłótni. Mam tylko nadzieję, że nie będą całować lub obmacywać się po kątach. Faith powinna wiedzieć, że Harry ją wykorzystuje. Teraz jest na to pora.
-Wiesz, że on cię nie kocha?- zapytałem, a ona ponownie napiła się alkoholu. Nie spoglądała na mnie co oznaczało, że wie o tym.
-To dlaczego z nim jesteś?- dopytywałem się.
-Bo go kocham- odpowiedziała spoglądając na mnie. Nie mogła go kochać. Chłopak nie powinien ranić dziewczyny. One są zbyt delikatne.
-Nie powinnaś go kochać. On kocha ją.
-Ale mogę mieć nadzieję, że kiedyś to ja zawrócę mu tak w głowie jak Franky- powiedziała. Widziałem w jej oczach smutek. Nie jest tak dobra w ukrywaniu uczuć jak moja dziewczyna.
-Jesteś śliczną dziewczyną, która może mieć każdego. Wiem, że to mój przyjaciel ale postępuje jak dupek. Tak samo Franky. Powinni ze sobą szczerze porozmawiać, a nie nas wykorzystywać. Powinniśmy oboje zakończyć te toksyczne związki- powiedziałem, próbując przekonać do tego samego siebie. Jednak nie potrafię. Nie umiem powiedzieć „Franks, to koniec”. Będę czekać aż ona to zrobi.
-Nie potrafisz tego zrobić. Ja też nie. Jeszcze nie pora na takie wybryki. Aż tak bardzo się nie zmieniłam- odpowiedziała, idąc z powrotem na parkiet, na którym nagle pojawił się Harry. Nie było z nim Franky. Może oznacza to, że dzisiejszego dnia odpuścili sobie kłótnie. Nagle zauważyłem, że dumnym krokiem idzie Franky. Usiadła obok mnie i wtuliła się we mnie. Nic nie mówiła. Czułem, że jej mięśnie są spięte. Czyli najprawdopodobniej kłóciła się z Harry’m. Ukradkiem spojrzałem na nią i zobaczyłem, że czemuś się przygląda. Spojrzałem w tym kierunku i okazało się, że Franky patrzy na Harry’ego.
-Nie przyglądaj mu się tak-powiedziałem, a ona szybko wygramoliła się z mojego uścisku.
-O co ci chodzi?- zapytała, opanowanym tonem. I tak doskonale wiedziała co mam na myśli.
-Nie udawaj. Ale dobra nie ważne. Chcesz jeszcze drinka?- zapytałem, nie chcąc powodować kolejnej kłótni. Wiem, że Franky pod wpływem złości mogłaby mnie uderzyć w twarz. A tego bym nie chciał.
-Nie. Nudno mi. Może chodźmy do domu?- zaproponowała całując mnie w żuchwę. Uśmiechnąłem się do niej ciągnąc za rękę.
-Myślałem, że już nigdy nie spytasz.
*później, przed domem*
Kiedy byliśmy już na miejscu Frankie ciągnęła mnie za rękę w stronę wejściowych schodów. Zatrzymała się przed nimi i przyciągnęła mnie do siebie. I jak tu normalnie myśleć? Jestem facetem, to logiczne, że lubię się zabawiać z dziewczynami. Swoje chude i zimne dłonie położyła na moim brzuchu co wywołało u mnie dreszcz. Uśmiechnąłem się do niej zgarniając kosmyk włosów z jej niebieskich oczu. Zaczęliśmy się całować. Najpierw powoli i delikatnie, ale już po chwili odechciało nam się jakoś szczególnie starać. Bo po co? Wziąłem ją na ręce, a ona swoje nogi oplotła wokół moich bioder. Niezdarnie weszliśmy do środka lecz nie zaszliśmy daleko. Brązowowłosa usiadła na schodach ciągnąc mnie do siebie. Nie przestawialiśmy się całować, głośno oddychaliśmy. Ciągnęło nas do siebie, ale niestety, chyba tylko fizycznie. Frankie chwyciła w swoje dłonie moją koszulkę, która już po chwili znalazła się na ziemi. Po kilku minutach zrobiło nam się niewygodnie na twardych schodach, więc ponownie wziąłem moją dziewczynę na ręce niosąc ją do sypialni. Kiedy już leżała na łóżku nachyliłem się nad nią zdejmując jej koszulkę. Ona rozpięła szybko swój stanik i niezdarnie zrzuciła spodenki. Ja zrobiłem to samo. Kiedy na chwilę się od siebie oderwaliśmy wstałem i podszedłem do szuflady, z której wyjąłem gumkę. Nie chcemy przecież dziecka. Kładąc się obok F na łóżku myślałem ile jeszcze będzie udawać, że nic nie czuje do Stylesa. Czy oni oboje naprawdę myślą, że nikt tego nie widzi? A może uważają nas za bandę debili? Odsunąłem od siebie tą myśl skupiając się na mojej dziewczynie, która aktualnie na mnie siedziała. Przytuliłem ją do siebie mocniej poruszając się
delikatnie w przód i w tył. Usłyszałem ciche jęknięcie. Westchnąłem głośno kładąc się na nią. Już po chwili było po wszystkim. Oboje głośno dyszeliśmy wpatrując się w sufit. Żadne z nas nie miało ochoty na  jakiekolwiek rozmowy. I dobrze. Odwróciłem głowę w stronę mojej dziewczyny głaszcząc ją delikatnie po policzku. Ona przymknęła oczy, przy czym delikatnie się uśmiechnęła. Chwyciła moją rękę i położyła ją sobie na brzuchu. Pocałowałem ją w usta i już po chwili przyglądałem się śpiącej Franks. Po kilku minutach sam odpłynąłem myśląc o niej.









I to już kolejny rozdział. Jak to teraz szybko idzie. Wena przyszła i w ogóle nie mogę oderwać się od laptopa. Co chwilę chcę pisać nowy rozdział. Mogę powiedzieć, że do końca zostało już tylko 9 rozdziałów (nie licząc tego). Mam nadzieję, że zakończeniem trochę was zaskoczymy i nie zabijecie nas przez to co napiszemy. Ale może na razie o tym nie myślmy.
Jak myślicie jak potoczą się dalsze losy? 

8/26/2012

26 rozdział

Z perspektywy Franky w tle
-I dzwoń jak tylko będziesz chciała- powiedziała mama do Alice, której poprawiła kaptur od bluzy. Czerwono włosa od kłótni z Niallem nie rozstawała się z nią. Tak samo z naszyjnikiem w kształcie koniczynki. Ciągle ma go na szyi. Dzisiejszego dnia moja młodsza siostra opuszcza Londyn i jedzie do Bletsoe, gdzie mieszka nasza ciocia Jenny. Przedwczoraj pokłóciłam się z Alice, która od tego dnia nie odezwała się do mnie ani słowem. Nie dziwię się jej, gdyż postąpiłam jak najgorsza suka. Doskonale o tym wiem i nie wstydzę się tego, że tak postąpiłam. Alice powinna od razu powiedzieć Niallowi i mi o tym, że chcę wyjechać. Ja ułatwiłam jej to, a że się pokłócili, to już nie jest moja wina. Tata, który ma odwieźć moją młodszą siostrę z niecierpliwieniem czekał na nią w samochodzie. Cece płakała wtulona w czerwono włosą. Tylko ja jak zwykle udawałam niewzruszoną. Tak naprawdę nie chciałam, by moja młodsza siostra wyjeżdżała. Z Blanką, zawsze tworzyłyśmy paczkę. Trzech muszkieterów, jak to nazywała jej babcia. Zawsze razem i nigdy nie rozłączni. W dobrych i złych chwilach. Brzmi to jak przysięga małżeńska, która zobowiązuje na całe życie. Tak powinno być też z przyjaźnią. Bo jeśli nazywasz kogoś swoim przyjacielem, to powinien nim zostać już na zawsze. Alice, która z uścisku puszczała najmłodszą Williams nawet kątem oka na mnie nie spojrzała. To lekko zabolało. Ponownie przytuliła się do mamy, która próbowała zachować spokój. Szepnęła jej coś na ucho, a następnie bez słowa pożegnania wsiadła do samochodu, który po chwili odjechał. Rozpłakana Cece wbiegła do domu, a mama zwróciła się w moim kierunku.
-Myślałam, że do jej wyjazdu się pogodzicie. Jeszcze nigdy nie byłaś na nią aż tak zła.
Nasza rodzicielka znowu myślała, że wina stoi po stronie Alice. Wydaje się jej, że to ja jestem grzeczną córunią, a prawda jest zupełnie inna.
-Co chcesz teraz zrobić?- zapytała się mnie, krzyżując ręce na piersi. Czasami przeraża mnie to, że między mną a mamą jest jakieś podobieństwo.
-Idę do mojego chłopaka- odpowiedziałam ruszając w kierunku mojego samochodu, którym chciałam dojechać do domu chłopaków.
-Do Francaisa? Już się pogodziliście?- zapytała, a ja zdziwiona spojrzałam na nią. Szybko jednak otrząsnęłam się i udając opanowanie odpowiedziałam:
-Nie, mamo. Idę spotkać się z Zaynem.
Po tych słowach wsiadłam do swojego samochodu i włączając radio, przekręciłam kluczyk w stacyjce. Dzisiejszego dnia w radio puszczali jakąś denną muzykę. Między innymi o moje uszy obiła się "Umbrella" Rihanny i "Apologize" Justina Timberlake'a. Pamiętam, że gdy byłyśmy młodsze to Alice, była wielką fanką tej piosenkarki. Jej plakaty, płyty i gadżety to były rzeczy, które oczywiście posiadała. Cieszę się, że jej to przeszło. To jest pierwszy raz, kiedy to Alice wyjeżdża na dłuższy czas i to beze mnie. Minęło dopiero piętnaście minut, a mi już jej jest brak. Czyżbym zaczynała za nią tęsknić? Sama co do tego nie jestem pewna. Ale wydaje mi się, że tak. Gdy dojechałam pod dom chłopaków, zaparkowałam samochód i chowając klucze do krótkich, dżinsowych spodenek, poszłam w kierunku drzwi wejściowych. Do tych czarnych spodni dobraną miałam czarny T-shirt Led Zeppelin i szare zniszczone trampki. Gdy wchodziłam na marmurowe schody, ktoś akurat wychodził z domu. Na początku pomyślałam, że jest to Harry, gdyż ta osoba miała brązowe loki, jednak po chwili zauważyłam, że jest to Francais. Chłopak gdy mnie zobaczył uśmiechnął się. Chciał mnie przytulić, lecz ja odsunęłam się odwracając głowę.
-A co tu robi moja księżniczka?- zapytał przysuwając się do mnie.
-Powinnam zapytać o to samo- odpowiedziałam jak zwykle udając nie wzruszoną.
-Chciałem cię znaleźć i z tobą porozmawiać- powiedział, kładąc swoje ręce na mojej tali. Jednak ja szybko je zabrałam.
-To dlaczego nie szukałeś na początku w moim domu?- zapytałam nie rozumiejąc całej tej sytuacji. Albo on był tak głupi, że nie pomyślał, że mogę być w domu albo po prostu chciał porozmawiać z którymś z chłopaków. Wydaje mi się, że ta pierwsza odpowiedź jest bardziej racjonalna. Nigdy nie przepadał za Harry’m i Zaynem, a Louis, Liam i Niall byli mu obojętni. Myślę, że jednak cała ta piątka nigdy nie lubiła Francaisa.
-Słyszałem, że Alice wyjechała. Co jej znowu zrobiłaś?- zapytał ze złośliwym uśmiechem.- Ruchałaś się z Niallem? A może z Chuckiem? Podobno kiedyś się jej podobał.
-Spierdalaj- odpowiedziałam zdenerwowana jego słowami. Po jego wyjeździe często zastanawiałam się dlaczego z nim tak naprawdę byłam. Dopiero teraz widzę, jakim jest bezużytecznym chujem, który myśli tylko o sobie. Pieprzony dupek.
-A jak tam z Zaynem? Wiesz, to bardzo dziwna sytuacja. Myślałem, że to Harry’ego kochasz a nie tego mulata. Pewnie Styles nie chciał ci dać-dodał a ja miałam ochotę walnąć go w twarz, która złośliwie uśmiechała się do mnie. Jednak powstrzymałam się, gdyż ostatnio coraz częściej wyładowywałam swoją złość poprzez uderzenie kogoś. Może powinnam zapisać się na boks?
-Wyobraź sobie, że nie tylko sex jest najważniejszy-powiedziałam spoglądając w jego brązowe oczy. Widziałam w nich złość i pożądanie. Oboje powoli oddychaliśmy. Francais złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie tak, że stykaliśmy się ciałami. Syknęłam z bólu, ponieważ złapał mnie za mocno. Dlaczego każdy musiał mi tak robić? Mój były chłopak jednak nie poluźnił uchwytu. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Widziałam czego chce, jednak ja nie miałam zamiaru mu tego dać.
-Pamiętasz?- zapytał, przykładając moją dłoń do swojego krocza. Przez czarne obcisłe rurki czułam jego penisa. Przymykając oczy odwróciłam wzrok. Siłą wyrwałam także swoją dłoń.
-Moglibyśmy wrócić do siebie. Było nam przecież razem tak dobrze. Ruchaliśmy się zawsze wtedy gdy chciałaś, miałaś zawsze kogoś kto dostarczy ci narkotyki i zawsze mogłem kupić ci alkohol- dodał Francais.
-Nie to jest ważne w związku- powiedziałam, chcąc jeszcze coś dodać. Niestety on musiał mi przerwać.
-Tak wiem. W związku ważna jest miłość. Więc wytłumacz mi, po jaką cholerę jesteś z Zaynem? Ile razy w Batley przez sen powtarzałaś imię Harry? Albo gdy byłaś pijana w trzy dupy i zamiast mówić do mnie Francais to mówiłaś jego imię? Te wasze skryte spojrzenia i potajemne randki w lesie? Tak, widziałem was wtedy w Batley. Gdy prawie się całowaliście. Albo gdy całowałaś się z nim gdy graliście w butelkę. Czasem masz za długi język, gdy jesteś pijana. Musisz się pilnować przy Zaynie, bo jak się dowie, że kochasz Harry’ego to możesz go stracić. Na dodatek zniszczysz ich przyjaźń. Coraz częściej ranisz ludzi, Francesco Williams- powiedział, a następnie pocałował mnie w usta. Chciałam mu się wyrwać, jednak on z całej siły trzymał mnie przy sobie. Odepchnęłam go i ze spokojem w głosie odpowiedziałam.
-A ty niby taki święty? Wyjeżdżasz na chuj wie ile i nagle się pojawiasz z swoją kochaną mateczką i ojcem. Jeszcze zostawiłeś swoją siostrę i babcię samą z chorym dziadkiem. Bardzo dojrzałe zachowanie, Francais. Naprawdę nie rozumiem tego dlaczego z tobą byłam. Musiałam być bardzo ślepa. Mogłam posłuchać się twojej siostry. A właśnie, wiesz co u niej? Wiesz, że jest szczęśliwa ze swoim chłopakiem? Zapewne nie, bo co by cię to interesowało. Ważniejsze jest przecież twoje zasrane ego. Jesteś pierdolonym głupkiem.
Brązowowłosy tylko złowrogo spojrzał na mnie, a następnie plunął na ziemię.
-Kurwa- szepnął i ruszył w kierunku swojego domu. Krzycząc „Spierdalaj”, pokazałam mu środkowy palec po czym chwilę głęboko oddychałam. Musze się uspokoić, jeśli chcę udawać, że ta kłótnia nie spowodowała u mnie żadnych emocji. Chociaż od kilku dni coraz częściej sprzeczam się z ludźmi na których mi zależy. Chyba powinnam przystopować. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Mam nadzieję, że otworzy mi je Zayn, gdyż wiem, że Harry na pewno spowoduje następną kłótnie. Lepiej żeby dzisiejszego dnia ze mną nie zaczynał, gdyż mogłabym go pobić, a nawet zabić. Jak zwykle miałam głupie szczęście i wejściowe drzwi otworzył mi Styles. Ubrany był dzisiaj w granatowy podkoszulek, który opinał jego umięśnione ciało oraz czarne rurki. Swoje ładne i zadbane stopy miał gołe.
-Zayn się ubiera. Zaraz powinien zejść- powiedział ruszając do kuchni. Zapewne chciał odnieść butelkę wody, którą trzymał w ręku. Nie wiem dlaczego, ale poszłam za nim. Przed wejściem do kuchni zauważyłam siedzącego na kanapie Nialla. Na oczy założone miał Raybany. Zapewne w ten sposób chciał ukryć łzy.
-Pojechała?- zapytał niewzruszony, ja potwierdzająco kiwnęłam głową, po czym poszłam do jadalni gdzie znajdował się Harry. Zamykał właśnie drzwi lodówki. Podeszłam do niej i wyjęłam butelkę z wodą, z której przed chwilą pił mój przyjaciel. Przepraszam, były przyjaciel. Nawet nie wiem kim dla siebie teraz jesteśmy. Napiłam się łyk zimnego napoju, który powoli uspokajał moje nerwy. Zakręciłam butelkę i gdy ją odkładałam Harry zwrócił się w moim kierunku.
-I co zostawiasz już Zayna dla Francaisa?
-Co?- zapytałam zdezorientowana jego pytaniem. Czy naprawdę dzisiejszego dnia wszyscy musieli powodować kłótnie? Boże, jeśli słyszysz moje myśli, proszę spraw by był taki dzień, gdzie wszyscy będziemy żyli w zgodzie.
-No wróciła twoja wielka miłość, która ciągle cię ruchała. Nie chciałabyś do niej wrócić?- zapytał z drwiną w głosie.- Przecież ty lubisz tak z rączki do rączki.
Jego słowa spowodowały, że poczułam się jak zwykła dziwka. A może właśnie tak postrzegają mnie ludzie?
-Coś ty powiedział?- zapytałam popychając go na ścianę. Jestem wściekła, gdyż jednego dnia mówi mi, że jestem miłością jego życia, a po chwili wyzywa mnie od najgorszych szmat.
-Kocham jak się tak złościsz, księżniczko- powiedział, a ja znowu go pchnęłam. Znaleźliśmy się na korytarzu i zauważyłam, że Liam, Louis i Niall nam się przyglądają z salonu. Harry uśmiechnął się i dodał.
-Ale zobacz taka jest prawda. Jak nie Chuck to Francais. Jak nie Francais to Zayn. Jak nie Zayn to ja. Jak nie ja, to chuj wie kto inny. Zastanów się nad swoim zachowaniem księżniczko, bo możesz stracić w oczach ludzi. A przecież nie chcesz by mieli cię za puszczalska dziwkę.
Po tych słowach nie wytrzymałam i rzuciłam się na niego z pięściami. Sama nie wiem dlaczego tak naprawdę to zrobiłam. Zaczęłam wymachiwać rękami na prawo i lewo. Czułam jak co jakiś czas trafiam w klatkę piersiową. Raz może nawet udało mi się trafić w twarz. Wylądowaliśmy na ziemi. Harry mi nie oddawał. Jak prawdziwy mężczyzna osłaniał się tylko przed moimi ciosami. Powinien mi oddać. Alice tak samo. Dlaczego każdy mnie oszczędzał? Wolałabym żeby pobiło mnie stado dziewczyn, niż żeby powtarzali mi cały czas te same słowa. Nawet nie zauważyłam kiedy na schodach pojawił się Zayn, który po chwili oddzielał mnie z Louisem od Harry’ego. Liam i Niall pomagli wstać Stylesowi. Chciałam go jeszcze raz walnąć jednak widziałam, że jemu już wystarczy. Z wargi ciekła mu mała stróżka krwi, a na lewej piersi miał zadrapanie od moich paznokci.
-Uspokój się, Franks- szepnął mi do ucha mój chłopak, odgradzając mnie od mojego byłego przyjaciela. Brązowowłosy dotknął swojej wargi i po chwili spojrzał na swoje palce na których zobaczył ślady krwi. W seksowny sposób oblizał usta i z uśmiechem powiedział:
-Masz dużo siły księżniczko. Kto by się spodziewał.
-Dobrze Harry?- zapytał Niall, który trzymał go na wszelki wypadek za ramię.
-Ta, wszystko w porządku- odpowiedział wyrywając się blondynowi.- A teraz przepraszam, muszę iść do swojej dziewczyny FAITH- powiedział, podkreślając jej imię. Przy tym złośliwie puścił do mnie oczko. Zadowolony z siebie opuścił swój dom, przy tym z całej siły zatrzaskując drzwi.
-Co się stało?- zapytał Zayn, a reszta chłopaków chcąc dać nam chwilę spokoju poszli do salonu i wrócili do swoich czynności. Niall do myślenia o mojej siostrze, Louis do robienia czegoś na swoim iPhonie, a Liam do oglądania bajek. To takie śmieszne, że dziewiętnastoletni chłopak ogląda bajki dla pięcioletnich dzieci. Nic nie powiedziałam Zaynowi tylko poszłam do kuchni, gdzie siadłam na blat. Mój chłopak stanął przede mną i z uśmiechem na ustach powiedział.
-Nie wiem co ci zrobił, ale to było niesamowite.
-Dzięki- odpowiedziałam uśmiechając się do niego. Z perspektywy innych ludzi ta sytuacja zapewnie wyglądała przezabawnie i może trochę przerażająco. O rok młodsza dziewczyna, okładała pięściami chłopaka, który nic sobie z tego nie robił. Szkoda, że tego nikt nie nagrał bo z chęcią bym to obejrzała. Może pomysł by zapisać się na boks nie jest wcale taki zły? Wydaje mi się, że nadawałabym się tam. Jednak przydałoby mi się kilka lekcji, gdyż czułam ból w prawej ręce. To najprawdopodobniej nią walnąłem Harry’ego w twarz. Zaczęłam ją rozmasowywać, a Zayn widząc to zapytał:
-Chcesz lód?
Potwierdzając kiwnęłam głową. Mam nadzieję, że zimny okład da mi ulgę, gdyż ręka mocno pulsowała. Malik sięgnął do zamrażalki i po chwili w dłoni trzymał lód. Podszedł do mnie i wręczył mi go. Przyłożyłam ją sobie do dłoni i poczułam przyjemny chłód. Zayn pocałował mnie w usta. Oczywiście odpowiedziałam na ten pocałunek.
-Jestem z ciebie dumny-powiedział, gdy nasze usta były jeszcze w pocałunku.- Nawet nie wiesz jak to strasznie wyglądało. Schodzę sobie ze schodów, a tu nagle patrzę, leżysz z Harry’m na podłodze. Nie wiem o co chodzi i widzę, że Liam i reszta także nie rozumieją tej sytuacji. Nasza czwórka patrzyła tylko na to jak walisz go rękoma po twarzy i klatce piersiowej. Masz naprawdę mocny sierpowy. Widziałaś te zadrapanie na jego piersi i ranę na ustach?
Oboje zaczęliśmy się śmiać. Jednak tak naprawdę czuję się winna z tym co zrobiłam. Nie powinnam rzucać się na Harry’ego, gdyż to co on powiedział jest poniekąd prawdą. Zabolało mnie tylko to, że powiedziała to osoba, na której mi za leży. Właśnie ta sytuacja dała mi do zrozumienia, że jestem w nim zakochana. I teraz jestem tego pewna. To właśnie jego słowa krytyki bolą mnie najbardziej. To jego zdanie mnie interesuje. To przy nim czuje się prawdziwą sobą. Nie przy Zaynie czy Francaisie tylko przy nim. To Harry sprawia, że jestem szczęśliwa. I gdyby nie ta głupia gra, którą zaczął zapewne dzisiejszego dnia bylibyśmy razem. Lecz on nie mógł zrozumieć tego, że potrzebuję czasu. Chciałam z nim być, jednak bałam się, że go zranię. Nie chciałam pochopnie podejmować decyzji. Bo jeśli kochałby mnie naprawdę, to by zrozumiał. A on nie rozumiejąc tego, że nie jestem gotowa jeszcze na poważny związek wplątał w to wszystko Faith. Dlaczego więc miałabym być gorsza? Jestem Franky i nie mogę pokazać, że jest mi źle. Chciałam wtedy tylko raz pocałować Zayna, ale na jaw wyszło to, że mu się podobam. Więc z tego skorzystałam. Myślałam, że Harry szybko zakończy swój związek, ale sprawy skąplikowały się jeszcze bardziej. Zayn wyznał mi miłość, a Faith po uszy zakochana jest w Harry’m.
-Franky słuchasz mnie?- zapytał Zayn, wyrywając mnie z rozmyśleń na temat głupiej gry, którą zaczął Harry.
-Nie. Co mówiłeś?
-Zastanawiałem się o co wam poszło. Bo przecież musiał być jakiś powód tej kłótni-dodał, obejmując mnie rękoma w pasie. Przeszedł mnie miły dreszcz.
-Małe nie porozumienie. Chodź lepiej do chłopaków.
Po tym słowach wstałam z blatu i poszłam do salonu, gdzie siedziała reszta One Direction. Gdy zobaczyli mnie i dumnego Zayna, od razu się uśmiechnęli. Usiadłam obok Louisa, który od razu schował swój telefon.
-No muszę ci przyznać, że jestem pełen podziwu- powiedział Tomlinson, obejmując mnie. Ja tylko się zaśmiałam. Szybko jednak się uspokoiłam, gdyż zobaczyłam smutną minę Nialla. Nadal miał włożone okulary, a na głowę zarzucony kaptur od bluzy. Może właśnie teraz powinnam z nim porozmawiać. Bo gdyby nie ja, może byłby nadal z Alice.
-Niall ja…- zaczęłam, lecz Irlandczyk szybko mi przerwał.
-Nie, Franky. Nie zaczynaj. Już zbyt wiele ludzi zraniłaś.
Następnie wstał i wyszedł z salonu nie pozwalając mi nawet siebie przeprosić.
-Nie martw się, Franks. Jest mu po prostu źle. Nigdy nikogo nie kochał tak mocno jak Alice. Ale jej i tobie wybaczy. Na pewno-powiedział Liam, a ja przymykając powieki, wtuliłam się w Zayna. Naprawdę ostatnio zbyt dużo rzeczy pieprzę. Może ja również powinnam wyjechać? Zostawić wszystkich i uciec jak najdalej stąd? Tak, to ułatwiłoby wszystkim życie. Nagle poczułam jak łza spływa mi po policzku. Nie zdążyłam zareagować, gdy Zayn delikatnie ją starł całując mnie w to miejsce.
-Kochanie, proszę, nie płacz. Wszystko będzie dobrze - szepnął. Odsunęłam się od niego szybko patrząc mu w oczy.
-Nie, Zayn. Nie będzie. Nie widzisz tego? Wszystko pierdolę i ranię ludzi na około- po tych słowach mój chłopak przytulił mnie do swojej piersi. Gdy się tak kołysaliśmy w objęciach trochę się uspokoiłam. Westchnęłam i położyłam głowę na jego kolanach wtulając się w niego. On mnie tylko pocałował i pogłaskał po głowie nie wypuszczając ze swoich objęć. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam myśląc o Harrym. A to nowość.


Przepraszam, że rozdział się opóźnił, ale jak wiecie są ostatnie dni wakacji więc trzeba korzystać jak najlepiej. Pozdrawiam tutaj Franks. 
Jeśli macie jakieś pytania to śmiało je zadawajcie. 
A mnie interesuje jedna sprawa. Jak para podoba wam się najbardziej i dlaczego? 

8/23/2012

25 rozdział

Z perspektywy Alice w tle
-Al, wszystko dobrze?- zapytała moja siostra, która nagle pojawiła się w moim pokoju. Wyrwana z rozmyślań na temat naszego rodzinnego obiadu, na który został zaproszony Niall, spojrzałam na Franky, która bacznie mi się przyglądała.
-Tak, wszystko w porządku- odpowiedziałam sztucznie się uśmiechając. Wiedziałam jednak, że brązowowłosej to nie wystarczy i nadal będzie dopytywać czy wszystko gra. A sama nie byłam tego pewna. Myślałam, że wyjazd jest dobrym pomysłem, jednak za każdym razem gdy chcę powiedzieć o tym mojemu chłopakowi lub siostrze w gardle pojawia się wielka gula, która uniemożliwia mi wykrztuszenie czegokolwiek. Lecz dzisiejszego popołudnia muszę ich o tym poinformować. Bo przecież już pojutrze wyjeżdżam. Franks widząc, że czymś się martwię usiadła obok mnie na łóżku. Zamknęłam klapę od laptopa i z uśmiechem na ustach spojrzałam na nią.
-Nie kłam-powiedziała przyglądając mi się. Franky jest osobą, która zawsze mnie rozszyfrowuje. Zazwyczaj wie kiedy kłamię oraz gdy coś przed kimś ukrywam. Właśnie w tym momencie powinnam powiedzieć jej całą prawdę na temat wyjazdu. Wiem, że najprawdopodobniej będzie na mnie wściekła oraz, że będzie odradzała mi opuszczenie Londynu, ale mojego zdania i tak nie zmienię.
-Franks, bo ja….- zaczęłam, lecz przerwałam widząc jej wzrok, który bacznie mi się przyglądał. Głośno westchnęłam i kontynuowałam.- Pamiętasz jak ostatnim razem znalazłam się w szpitalu?- zapytałam nie oczekując od niej jakiejkolwiek odpowiedzi.- Rodzice zaproponowali mi wtedy wyjazd do Bletsoe. Odmówiłam, ale oni powiedzieli mi wtedy, że jeśli kiedykolwiek będę miała potrzebę by opuścić Londyn, to w każdej chwili mogę pojechać do ciotki Jenny. Ostatnio powiedziałam rodzicom o tym, że chcę wyjechać.
Z trudem wypowiedziałam te słowa. Franky jak zwykle zachowała spokój, jednak wiedziałam, że zaraz jej słowa zabolą mnie bardziej niż najgłośniejszy krzyk.
-I mówisz mi to dopiero teraz?- zapytała, a ja potwierdzająco kiwnęłam głową.- Czyli gdy wszystko zaczyna ci się układać ty postanawiasz wyjechać? A co z Niallem? Powiedziałaś już mu?- zapytała, a ja spuściłam wzrok. Nie powiedziałam jeszcze o tym Niallowi. Jego reakcja za bardzo mnie przerażała.
-Nie powiedziałaś- dodała Franky, która złośliwie się uśmiechnęła.- Zrób to jak najszybciej-powiedziała.
-Po obiedzie z nim porozmawiam.
-Wtedy może być już za późno.
Po tych słowach z gracją wstała z mojego łóżka i opuściła mój pokój. Dzisiejszego dnia moja starsza siostra ubrana jest w koszulkę z flagą Ameryki, czarne podwinięte rurki oraz tego samego koloru vansy. To aż dziwne, że jest ubrana jak każda normalna nastolatka. Zawsze swoimi strojami wyróżnia się w tłumie. Dzisiaj wyglądała zwyczajnie. Jednak nie to jest najważniejsze. Bardziej zastanawiałam się nad tym, czy Franky mogłaby zrobić mi na złość i powiedzieć Niallowi o moim wyjeździe. Mam wielką nadzieję, że nie jest do tego zdolna i, że da mi szansę na spokojne wyjaśnienie. Spoglądając na godzinę w moim telefonie, zauważyłam że już niedługo powinien pojawić się Niall. Wstałam więc i podeszłam do lustra, w którym zaczęłam się przeglądać. Mam na sobie dzisiaj bordową obcisłą koszulkę na krótki rękaw, krótką spódniczkę we wzory oraz brązowe jazzówki. Moją szyję ozdabia złoty wisiorek, który kupiłam kiedyś we Włoszech, gdzie byłam na wakacjach z rodziną. We włosy jak zwykle wczepioną miałam kokardę. Dzisiaj była ona w kolorze bordowym. Palcami rozczesałam swoje włosy i głośno westchnęłam. Mam nadzieję, że dzisiejszego popołudnia wszystko potoczy się bez komplikacji, które jeszcze bardziej utrudniłyby nam życie. Przed wyjściem z pokoju spojrzałam na zdjęcie moje i Nialla, które położone miałam na półce. Widać, że razem jesteśmy szczęśliwi i mam nadzieję, że mój chłopak zrozumie podjętą przeze mnie decyzję. Opuszczając sypialnię, skierowałam się od razu do kuchni gdzie mieliśmy jeść nasz obiad. Przy stole siedziała już Cece, która ubrana była w koszulkę w różowe paski, czarne rurki i białe Nike’i. Swoimi nóżkami nie dosięgała nawet do podłogi. Nasz tata siedział naprzeciwko niej i szukał czegoś w swoim notatniku. Zapisywał w nim różne rzeczy związane z pracą. Nawet przy ważnym dla mnie spotkaniu nie mógł choć na chwilę oderwać się od pracy. Chociaż to właśnie on wymyślił by Niall przyszedł do nas na obiad. Franky siedziała obok naszej młodszej siostry i zawzięcie robiła coś na swoim iPhonie. Zapewne pisała z Zaynem. Powinna robić to z Harry’m, a nie z nim. Bo przecież to Stylesa kochała. Nas wszystkich denerwowały ich beznadziejne kłótnie, które rujnowały każdemu nastrój. Powinni na spokojnie ze sobą porozmawiać i mam nadzieję, że już niedługo do tego dojdzie. Jeśli nie, to wszyscy ich pozabijamy. Tak, to mogłoby być dobre rozwiązanie. Chociaż może oni sami wcześniej się pozabijają. Moja mama nalewała do wazy jakąś zupę. Po zapachu rozpoznałam, że jest to rosół, który uwielbiałam w dzieciństwie. Wtedy jeszcze zdarzało mi się coś zjeść.
-Kochanie, dobrze się czujesz?- zapytała mama, kładąc na stół wielką misę z zupą. Sześć miejsc było już nakrytych i czekało na nadejście ostatniego gościa.
-Tak, wszystko w porządku- odpowiedziałam. W tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Ze sztucznym uśmiechem poszłam je otworzyć. Dzisiejszego dnia w Londynie jest pochmurno oraz pada mocny deszcz, który dudni  o szyby. Kiedy otworzyłam frontowe wejście moim oczom ukazał się uśmiechnięty blondyn, który ubrany był w turkusowe polo, dżinsowe rurki oraz szare Nike’i. Od razu gdy mnie zobaczył, przytulił mnie oraz obdarował słodkim pocałunkiem w ustach. Czułam od niego zapach moich ulubionych, męskich perfum. Uwielbiam gdy mnie obejmuje i do ucha szepcze miłe słówka. Tym razem też tak było.
-Ślicznie wyglądasz- szepnął, a ja pocałowałam go w usta mówiąc przy tym:
-Kocham cię.
Nasze usta połączyły się w mocnym pocałunku. Całowałam go tak jakby miał być to nasz ostatni raz. Bo nie wiem jak mój chłopak zareaguje na wieść o tym, że wyjeżdżam. Powinnam zacząć myśleć pozytywnie, a nie tylko negatywnie. Niall może zrozumieć, że dzięki temu wyjazdowi chcę wyzdrowieć. Chociaż kogo ja oszukuję. Sama byłabym wściekła gdyby bliska mi osoba, postanowiłaby wyjechać.
-Niall! Niall!- krzyczała Cece, która przybiegła do nas. Bardzo lubi mojego chłopaka, co mnie cieszy.- Nic nie widziałam-dodała, zasłaniając swoje oczy, małymi i pulchnymi rączkami. Z Niallem zaśmialiśmy się, a po chwili on na rękach trzymał już pięcioletnią dziewczynkę. Weszliśmy do kuchni, w której unosił się zapach świeżo ugotowanych potraf. Rzadko czuć u nas właśnie tak przyjemną atmosferę. Prawie nigdy nie jemy wspólnych obiadów.
-Mogę pokazać ci mojego nowego pluszaka? Nazwałam go Niall- powiedziała Cece, gdy mój chłopak postawiał ją na ziemię. Zwracając się do blondyna uśmiechała się, pokazując przy tym swoją szparkę między zębami.
-Może później, słoneczko- odpowiedział jej Niall, ściskając dłoń mojego taty.- Dzień dobry panu-powiedział miłym głosem. Następnie podszedł do mamy i całując ją w rękę, przywitał się z nią.- Witam. Ślicznie pani wygląda- dodał, a kobieta uśmiechnęła się.
-Cześć Niall- powiedziała przytulając mojego chłopaka. On zaśmiał się w charakterystyczny dla siebie sposób.
-To zapraszam do stołu- powiedział tata, a my usiedliśmy na miejsca.
*w czasie obiadu*
Z każdą sekundą moje serce biło coraz mocniej. Im bliżej wieczora tym czuję się coraz gorzej. W brzuchu mam motylki, które uniemożliwiają mi zjedzenie czegokolwiek. Nawet gdybym bardzo chciała, to boję się, że mogłabym zwrócić zjedzoną przeze mnie porcję. Niall, który siedział naprzeciwko mnie, obok mojej siostry miło się uśmiechnął. Mimo, że nie jestem w nastroju uśmiechnęłam się, chcąc zachować pozory. Nagle zauważyłam, że przygląda mi się Franky, która ze złośliwym uśmiechem powiedziała:
-I jak Alice, pochwaliłaś się już Niallowi?
„Nie to nie możliwie”, pomyślałam. Sądziłam, że moja siostra nie jest zdolna do czegoś takiego. Najwidoczniej się myliłam. Moje serce zaczęło bić jeszcze mocniej, gdy zobaczyłam zdziwioną twarz Nialla.
-Franky, proszę- wyszeptałam, mając nadzieję, że moja siostra odpuści sobie i nie zrujnuje już do końca mojego życia.
-O co chodzi?- zapytał Horan, nie rozumiejąc całej tej sytuacji. Rodzice i Cece przyglądali się nam.
-Moja siostra naprawdę ci jeszcze nie powiedziała?- zapytała z sarkazmem, krzyżując ręce.- Alice, no proszę pochwal się-dodała, a ja przecząco zaczęłam kręcić głową. W oczach zaczęły pojawiać mi się łzy.
-Franky, przestań- powiedziałam, chcąc porozmawiać z Niallem, na osobności, a nie tutaj.
-Alice, powiesz mi o co chodzi?- zapytał blondyn, próbując udawać, że wszystko jest w porządku. Jednak ja zbyt dobrze go znałam i wiedziałam, że zaczyna martwić się tą całą sytuacją. Nie jest zbyt dobrym aktorem. Śpiewanie wychodzi mu o wiele lepiej.
-Alice wyjeżdża do Bletsoe- odpowiedziała moja siostra z cwanym uśmiechem na ustach. Chciałabym w tym momencie krzyknąć do niej by się opanowała. Lecz nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa.
-To prawda?- zapytał Niall spoglądając na mnie. Czułam jak po policzku spływa mi jedna łza. Potwierdzająco kiwnęłam głową, zamykając przy tym powieki. W ten sposób próbowałam powstrzymać falę łez, która napłynęła do moich oczu.
-Ale na weekend?- dopytywał się mój chłopak.
-Nie, Niall- odpowiedziała mu moja siostra.
-Na tydzień?- zapytał ponownie. Widziałam, że do jego oczu także zaczęły napływać łzy. Nienawidzę tego widoku.
-Nie. Na czas bliżej nieokreślony- powiedziała Franky, a mój chłopak spojrzał na mnie. Odwróciłam wzrok wiedząc, że zaczerwienione policzki i załzawione oczy Nialla spowodują, że rozkleję się jak małe dziecko, któremu zabrano ulubioną  i jedyną zabawkę.
-Przepraszam państwa bardzo, ale muszę wyjść.
Po tych słowach odszedł od stolika i ruszył w stronę wyjścia. Wiedziałam, że nie mogę tak tego zostawić, więc szybko wstałam i pobiegłam za nim. Widząc, że na dworze pada wzięłam czerwoną bluzę mojego chłopaka, którą pospiesznie zdjęłam z wieszaka. Wybiegając z domu w niezdarny sposób ubierałam bluzę.
-Niall stój!- krzyczałam do chłopaka, który mimo, że na dworze znajduje się od kilku minut, jest całkowicie przemoknięty deszczem. Ja także byłam już mokra. Niall nie chciał się zatrzymać więc podbiegłam do niego, mając nadzieję, że da wytłumaczyć mi całą tą sytuację. Cały czas krzyczałam, jednak on nie miał zamiaru się zatrzymać. Gdy udało mi się dobiec do niego, złapałam go za ramię i odwróciłam w swoją stronę. Wiedziałam, że płacze jednak nie rozróżniałam łez od kropel deszczu. Jego zmoczona blond grzywka, opadała mu na niebieskie oczy. Chciałam odgarnąć ją z czoła, jednak on odsunął się ode mnie. Poczułam się tak jakby ktoś z całej siły przywalił mi w twarz. Chociaż nie. Ta sytuacja była jeszcze gorsza.
-Jeszcze masz jakieś super newsy?- zapytał lekko zachrypniętym głosem.
-Nie. Po prostu daj mi to wytłumaczyć- odpowiedziałam, zaczesując mokre włosy do tyłu.
-Co chcesz mi kurwa wytłumaczyć? Ja jebie! Że wyjeżdżasz? Że mimo tego, że kocham cię tak kurewsko mocno to ty mnie zostawiasz?! Miłej drogi życzę!- krzyczał, chcąc wyładować w ten sposób złość. Nie dziwię się mu, gdyż sama najprawdopodobniej bym tak postąpiła.
-Ty nie rozumiesz. Jadę tam bo chcę wyzdrowieć. Robię to dla ciebie- powiedziałam bardzo cicho. Mam nadzieję, że Niall usłyszał moje słowa, gdyż ciężko byłoby mi je powtórzyć.
-Możemy zrobić to kurwa razem. Nie musisz wyjeżdżać- dodał, przysuwając mnie bliżej siebie. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Słyszałam jak szybko oddycha. Czułam także, że jest zdenerwowany.
-Muszę uporać się z tym sama, dlatego chcę wyjechać. To, że będziesz mówił mi bym ciągle jadła, w niczym mi nie pomoże. Ba, nawet jeszcze bardziej zniechęca mnie do tego.
-Po prostu martwiłem się o ciebie. Ale to przecież nie jest ważne. Miej w dupie moje uczucia. Zostaw mnie tu kurwa samego. Bądź szczęśliwa na tym kretyńskim zadupiu- powiedział ze smutkiem w głosie.
-Czyli tak chcesz się rozstać na dłuższy czas?- zapytałam krzycząc, gdyż on szedł w kierunku swojego domu. Niall słysząc moje słowa, podszedł do mnie i zaczął całować mnie w usta. Robił to zupełnie inaczej niż zawsze. Włożył w to całe swoje uczucie. Rękoma trzymał moją twarz, a ja swoje zmarznięte ręce położyłam na jego brzuchu. Kiedy przestaliśmy się całować, zaczął rozpinać swój naszyjnik w kształcie koniczynki, który zawsze ma przy sobie. Gdy już wreszcie się z nim uporał zacisnął go w swojej pięści i patrząc mi prosto w oczy, powiedział:
-Kocham cię i zawsze tak kurwa będzie. I A teraz proszę, to dla ciebie- dodał, wręczając mi w dłoń swój naszyjnik.
-On przecież przynosi ci szczęście.
-Moje największe szczęście wyjeżdża, więc to nie będzie mi potrzebne.
Po tych słowach po prostu odszedł, zostawiając mnie pogrążoną w smutku. Zasługuję sobie na to. Podjęłam decyzję i wiedziałam, że będą z tego konsekwencje. Straciłam Nialla i mam nadzieję, że po moim powrocie jakoś uda nam się to wszystko naprawić. Szybkim krokiem wróciłam do domu, chcąc porozmawiać z starszą siostrą. Gdy tylko wbiegłam do naszego mieszkania, od razu poszłam do pokoju Franky. Słyszałam jak za mną krzyczy mama:
-Tylko spokojnie!
Jak w takiej sytuacji miałabym być spokojna, kiedy ta zarozumiała suka musiała postąpić tak jak ona chciała?! Zawsze musi być tak jak chce Franky i każdy musi robić to na co ona ma ochotę. Jednak mam dość tego wszystkiego. Zawsze to ktoś cierpi przez jej decyzje, a ona uchodzi za tą wspaniałą. Z całej siły otworzyłam drzwi pokoju i zobaczyłam, że Franky siedzi na swoim łóżku. Gdy mnie tylko zobaczyła, wstała i podeszła do mnie.
-I jak tam z Niallem?- zapytała cwano się uśmiechając.
-Ty… Ty… Ty nawet nie masz wstydu?
-O co ci teraz chodzi?
-Ja rozumiem, że zawsze wszystko musi być tak jak ty chcesz. Ale tym razem przesadziłaś!- krzyczałam.- Wiesz, że zależy mi na Niallu i, że chciałam porozmawiać z nim na temat wyjazdu na osobności. Jednak ty musiałaś zrobić to po swojemu. Ja wiem, że lubisz zachowywać się jak dziwka i ranić każdego po kolei. Ale mnie do tego nie mieszaj. Mam nadzieję, że jesteś dumna, bo właśnie zrujnowałaś moje życie.
-Nie martw się i tak umrzesz- powiedziała po chwili milczenia. Przy tym śmiejąc się gorzko. Ja ze łzami w oczach spojrzałam na nią. Jej słowa zabolałyby każdego. Sądziłam, że ta twarda Franky czasem potrafi okazać skruchę. Jednak najwyraźniej się myliłam. Chcąc w jakikolwiek sposób jej dopiec, powiedziałam słowa, które mogą ją najbardziej zaboleć.
-Wiesz co? Nie dziwię się, że Harry wybrał Faith. Bo kto chciałby być z taką głupią dziwką jak ty?! Zayn naprawdę musiał być bardzo samotny. Z plotek słyszałam, że ma bardzo dużego. Zmieścił ci się do buzi? Pewnie tak, bo ty jesteś już wyćwiczoną kurwą.
Przez sekundę w jej niebieskich źrenicach zauważyłam złość i nienawiść. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Najgorszych wyzwisk, czy zwykłego odejścia? Tak, to było by w stylu Franky. Jednak ona zrobiła coś, czego nikt chyba by się nie spodziewał. Zamachnęła się ręką i po chwili uderzyła w mój policzek. Poczułam ból i mocne pieczenie. Jednak uderzenie w twarz jest o wiele gorsze niż najgorsze słowa. Wolałabym już żeby Franky wyzywała mnie od szmat, dziwek, kurw niż ponownie uderzyła w twarz. Szybko dotknęłam dłonią obolałe miejsce i zaczęłam płakać. Moja siostra twardo patrzyła na mnie nie okazując żadnej skruchy.
-Przesadziłaś-powiedziałam do niej, wychodząc z jej sypialni.
-Alice…- dodała, lecz ja jej przerwałam.
-Mam cię dość. Zachowuj się jak królowa śniegu, ale ja mam cię w dupie. Nie chcę cię znać.
Szybko pobiegłam do swojego pokoju. Z trzaskiem zamknęłam drzwi i zsunęłam się na ziemię. Płakałam. Zbyt często ostatnio płaczę. Ale nie ma się co dziwić. Kiedy twój świat się zawala, to trzeba sobie jakoś radzić. Wolę płakać całymi dniami niż ciąć się lub wieszać.
-Alice, wszystko dobrze?- zapytała moja mama, pukając w drzwi sypialni.
-Tak-odpowiedziałam, troszeczkę się uspokajając. Czułam jak bolące miejsce pulsuje. Na pewno nie wyglądało to zbyt dobrze.
-Nadal chcesz wyjeżdżać?- zapytała, a ja szybko odpowiedziałam.
-Tak. Nic mnie tu nie trzyma.
Usłyszałam, że moja mama oddala się. Wstałam z podłogi i podeszłam do toaletki by zobaczyć swój policzek. Był cały zaczerwieniony. Franky ma bardzo dużo siły, a nie widać tego po niej. Przyjrzałam się w sobie w lustrze i zobaczyłam, że jestem cała mokra. Wtulając się w bluzę Nialla poczułam lekką woń jego perfum. Po policzkach spłynęły mi łzy. Kładąc się na łóżko, schowałam ręce w kieszeni, w których poczułam naszyjnik. Wyjęłam go i przez chwilę przyglądałam mu się. Był w kształcie czterolistnej koniczyny, która podobno przynosi ludziom szczęście. Z tyłu wygrawerowane były inicjały N.J.H. Widząc to zaczęłam płakać jeszcze mocniej. Położyłam medalion obok naszego wspólnego zdjęcia i usnęłam pogrążona w myślach o moim byłym już chłopaku.

chciałybyśmy ogłosić, że gdy skończymy pisać bloga mean-hungry-lovers to powstanie nowy blog. Mamy już główne postacie oraz nazwę, której jak na razie nie zdradzimy. Wystąpią oczywiście tam chłopcy z One Direction jednak nie będą tworzyć zespołu. Będą zwyczajnymi chłopakami. Mam nadzieję, że następny blog też was zainteresuje i, że z chęcią będziecie go czytać.

Polecamy :   http://wakacyjny-oboz-z-1d.blog.onet.pl/ 
http://closedindreams.blogspot.com/
http://my-mysterious-love.blogspot.com/