Natarczywy dźwięk, który dobiegał z podwórka nie dawał mi spać. Zastanawiałam się która jest już godzina. Dziesiąta, a może jedenasta? Gdy już byłam całkowicie rozbudzona, sięgnęłam po telefon, który znajduje się pod poduszką i odblokowałam ekran. Godzina siódma rano, a ktoś ma czelność kosić trawę? Czy was już kurwa do końca pojebało, ludzie? Przestałam rozmyślać o nieznośnym dźwięku, gdy zaczęłam przyglądać się ekranowi. Moją tapetą jest zdjęcie moje i Nialla, które zrobił nam na wspólnych zakupach. Tego dnia podarował mi także niebieską kokardkę w białe kropki. Lubię ją nosić. Przypomina mi ona o Irlandczyku, tak samo jak jego czerwona bluza oraz naszyjnik w kształcie koniczynki, którą mi dał. Leżąc na brzuchu kliknęłam ikonkę z wiadomościami i zaczęłam przyglądać się ostatnim informacjami od moich przyjaciół. Pierwsza była od Blanki, która napisała, że wczorajszego popołudnia zerwała z Liamem. Głupio postąpiła, ale to jej życie i robi z nim co chce. Później będzie tego żałować. Może już nawet teraz żałuje. Nic jej nie odpisałam, gdyż nie widziałam sensu w pouczaniu jej przez smsa. Dogadam się z nią w tej sprawie jak wrócę. Ale mam nadzieję, że do tego czasu wszystko wróci do normy. Druga wiadomość była od Nialla, który napisał „Tęsknie za tobą chudzielcu. Zdrowiej szybciej i wracaj tu do nas, bo wszyscy za tobą tęsknimy.”. Niby nie jesteśmy już parą, ale jednak ciągle ciągnie nas do siebie. Nie dziwi mnie to, gdyż jestem w nim zakochana i zawsze będę starała się o to byśmy nawet się tylko przyjaźnili. Mam wielką nadzieję, że po moim powrocie jakoś uda nam się naprawić nasz związek. Bardzo bym chciała, gdyż to właśnie dla Nialla chcę wyzdrowieć. Następne wiadomości były od Harry’ego, który w tajemnicy przed wszystkimi pisał mi jak trzyma się mój były chłopak i czy u nich wszystko jest w porządku. Nikomu nie odpisywałam. Bo po co? Jeśli chcę wyzdrowieć, to muszę skupić się wyłącznie na chorobie, a nie na czymś innym. Zablokowałam ekran i z niechęcią odwróciłam się na plecy, rozglądając się przy tym po gościnnej sypialni cioci Jenny, w której
pozwoliła mi spać. Jest to małe i przytulne pomieszczenie w odcieniach beżu. Dwuosobowe łóżko, na którym właśnie leżę ma niebieską i przyjemną w dotyku pościel. Nad legowiskiem znajduje się półka, na której stoją zdjęcia Jenny i mamy, moje i Franky z dzieciństwa i różne fotografie z miejsc jakie zwiedziła moja ciocia. Są tam też dwie lampki. Na podłodze rozrzuconych jest kilka czasopism, które przeglądałam wczorajszego wieczoru. Obok łóżka znaleźć też można chusteczki, których często ostatnio używam. Nie tylko dlatego, że płaczę z powodu Nialla i innych problemów, ale dlatego, że mam też alergię na pyłki kwiatów, których tutaj w Bletsoe jest bardzo dużo. Niechętnie wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do komody, która znajduje się naprzeciwko łóżka. Wyjęłam z niej dla siebie szarą bluzę z motywem kotka, która wkładana jest przez głowę, krótką zwiewną spódniczkę we wzory oraz szare baleriny, które położone były przed komodą. Następnie poszłam wziąć szybki prysznic. Gdy skończyłam się kąpać, wysuszyłam ręcznikiem swoje mokre ciało i nałożyłam wybrane przez siebie ubranie. Z lekko mokrymi włosami zeszłam po drewnianych schodach do kuchni chcąc przygotować dla siebie choć małą miskę płatków. Schody prowadzą od razu do salonu połączonego z kuchnią. Jest to duże przestronne pomieszczenie, głównie w odcieniach bieli. Na ścianach wisi wiele obrazów, które zakupiła ciocia w pobliskim antykwariacie. Większą część ścian zajmują półki z masą książek. Wygodna trzyosobowa kanapa znajduję się przed stolikiem do kawy, zaraz pod drugim oknem. Naprzeciwko znajduje się telewizor. Całość wydaje się przytulna i ciepła. Brązowowłosa kobieta ubrana w prostą granatową sukienkę i czarne koturny siedziała pod oknem przy okrągłym stole z czteroma krzesłami. Czytając zawzięcie gazetę, w której jest redaktorem jadła jajecznicę z szynką i szczypiorkiem. Nigdy nie przepadałam za jajkami. Są takie niedobre i niezbyt smaczne. Ale to tylko moje zdanie.
-Cześć Alice- powiedziała miłym głosem Jenny, która kończyła już jeść swoje śniadanie.
-Cześć ciociu- odpowiedziałam jej, podchodząc do lodówki.
-I jak się spało?- zapytała, gdy ja sięgnęłam po sok pomarańczowy. Odkręciłam go i odpowiedziałam.
-Świetnie, gdyby nie to, że obudziło mnie koszenie trawy.
-Tak, to pan Robinson. To starszy mężczyzna ze swoimi problemami. W każdą niedzielę około godziny siódmej rano zaczyna kosić trawę i tak aż do ósmej. Już niedługo powinien skończyć, więc jak jesteś jeszcze śpiąca to będziesz mogła w spokoju pospać-powiedziała, a ja napiłam się z kartonu soku.
-Nie. Jakoś nie mam na to ochoty- odpowiedziałam chowając do lodówki napój. Wyciągnęłam z niej karton mleka i postawiłam go na blat, sięgając do jednej z półek po miskę, a do drugiej po płatki.
-Robisz sobie śniadanie?- zapytała a ja potwierdzająco kiwnęłam głową, gdy wsypywałam do miski, małą ilość kukurydzianych płatków. Po chwili nalewałam już mleko.
-Ale zjesz je, czy zrobisz tak samo jak wczoraj i wyrzucisz je?- dopytywała, a ja zdziwiona usiadłam naprzeciwko niej.
-Skąd wiesz?
-Widziałam w koszu na śmieci. Jeśli przyjechałaś tutaj by wyzdrowieć to rób coś w tym kierunku. Nie warto oszukiwać samej siebie- powiedziała, chcą mnie w jakiś sposób wesprzeć. Jednak jej słowa w ogóle mi nie pomagały.
-Wiem. Ja się tylko boję, że…- zaczęłam, lecz Jenny przerwała mi.
-Przestaniesz być idealna tak jak twoja siostra. Alice posłuchaj- powiedziała.- Ja także byłam młodszą siostrą i wiem jak się czujesz. Moi rodzicie też chwalili co chwilę twoją mamę mówiąc, że jest ona idealna i wspaniała. A wiesz czemu tak robią? Bo ona, tak samo jak Franky była rozpieszczona. Myśleli, że to ich jedyne dziecko i chcieli by miało jak najlepiej. Twoi rodzice uważają cię za wspaniałe dziecko, które niepotrzebnie robi sobie problemy. Wyobraź sobie, że gdybyś nie była chora to zapewne traktowali by cię tak samo jak ją. O twoją siostrę w ogóle się nie martwią, gdyż wiedzą, że nic jej się nie stanie. A u ciebie jest na odwrót. W każdej chwili możesz zasłabnąć i co wtedy? Zastanów się czasem co oni muszą czuć- dodała, wstając od stołu. Położyła do zlewu czysty już talerz i z uśmiechem na ustach spojrzała w moją stronę.
-Może masz rację- odpowiedziałam jej, zjadając niechętnie z łyżki płatki. Z trudem przepłynęło mi to przez gardło. Ale muszę przed ciocią udawać, że normalnie jem. Wtedy choć na chwilę daje mi spokój.
-A w szkole wiedzą?- zapytała podbierając się o blat.
-Każdy nauczyciel wie. Dlatego mniej więcej wyjechałam. Nie chcę litości. Wiesz co proponowała mi moja dyrektorka? Żebym w ogóle nie ćwiczyła na wfie i wiele innych głupich rzeczy-powiedziałam, odrobinę się denerwując.
-A uczniowie nie wiedzą?- dopytywała, a ja zaprzeczyłam.- Słyszałam o tej dziewczynie, która popełniła samobójstwo. Emily, prawda?
-Nie wspominajmy lepiej tego. Zapewne gdyby nie ona, Niall nie dowiedziałby się o anoreksji- odpowiedziałam, przewracając oczami. Szybko odrzuciłam od siebie myśl o Emily. Nie za bardzo lubię wspominać tamten dzień. Kojarzy mi się z głupim koszmarem, który śni się małym dzieciom.
-O Niallu też dużo słyszałam. Jego zespół jest tutaj bardzo znany. Nawet pisaliśmy o tym w naszej gazecie. A no właśnie, muszę iść do pracy. Ciężki dzień mnie czeka. Żegnaj słoneczko- powiedziała pośpiesznie zabierając z salonu swoją czarną torebkę, która pasowała do jej sukienki. Ze stołu w salonie zabrała jeszcze swoja czarną, materiałową teczkę, w której zapewne miała jakieś dokumenty związane z jej pracą redaktora miejskiej gazety. Gdy tylko usłyszałam, że drzwi zamykają się, odeszłam od stołu zostawiając prawie nietkniętą miskę z płatkami. Nie miałam najmniejszej ochoty by cokolwiek jeść. Weszłam po schodach i skierowałam się do łazienki, gdzie chciałam umyć zęby oraz rozczesać suche już włosy. Gdy myłam zęby przyglądałam się sobie w lustrze. Wyglądałam inaczej niż zwykle. Widać po mnie, że jestem zmęczona i niezadowolona. Tak, jest mi tu źle, ale chcę wyzdrowieć. A ciągłe powtarzanie przez Nialla bym coś zjadła, jeszcze bardziej mnie do tego zniechęcało. Wytłumaczyłam już to mojemu byłemu chłopakowi. Powinien zrozumieć. Kiedy skończyłam przygotowywać się w łazience, poszłam do gościnnej sypialni, z której zabrałam swój telefon. Następnie opuściłam dom, chcąc pochodzić po małej miejscowości Bletsoe. Ciężko jest mi uwierzyć, że to miasto liczy zaledwie dwieście osiemdziesiąt jeden ludzi. No, ze mną dwieście osiemdziesiąt dwie, ale to nie jest ważne. Tutaj każdy zna każdego i nie da się mieć przed sobą jakiś sekretów. Wydaje się to naprawdę bardzo fajna rzeczą, ale czy tak jest w rzeczywistości? Tego nie wiem. Żeby dostać się do jedynego w tym mieście parku, trzeba wejść pod dużą górkę, która potrafi człowieka bardzo zmęczyć jeszcze przed rozpoczęciem zabawy. Nucąc sobie pod nosem solówkę Nialla z „One Thing”, zauważyłam, że na placu zabaw bawi się grupka małych dzieci. Niektóre bujały się na huśtawkach, inne zjeżdżały na zjeżdżalni, a dwie lub trzy osoby kręciły się na karuzeli. Reszta dzieci biegła po placu i najprawdopodobniej bawiła się w berka. Pamiętam, że gdy byliśmy młodsi razem z Franky, Blanką, Francaisem, Chuckiem i Jimmym często graliśmy w tą grę w pobliskim parku. Zazwyczaj to brat mojej przyjaciółki nas wszystkich gonił, gdyż jako jedyny nie przepada za bieganiem, więc dlatego to zawsze on był goniącym. Jednak przez to, że Francais jest leniwy, nasza zabawa szybko się kończyła. Zmęczona wchodzeniem pod dużą górkę usiadłam na jedną z wolnych ławek. Jak na niedzielny poranek w parku znajduje się bardzo dużo osób. Każdy zajęty jest rozmową na jakiś temat. Miło jest patrzeć na przyjaźnie nastawionych sobie ludzi. Każdy darzy się sympatią, a nawet jeśli ktoś za kimś nie przepada to nie opowiada o tym innym. Niallowi spodobałoby się tutaj. Lubi takie przytulne miejsca, gdzie każdy jest uśmiechnięty i radosny. Sam należy właśnie do takich osób. Jednak Harry pisze mi w wiadomościach, że mój były chłopak ostatnimi dniami posmutniał. Ciągle śpi i w ukryciu płacze. Sama mam ochotę uronić łzy, gdy przypomina mi się jego smutny wyraz twarzy, gdy dowiedział się, że wyjeżdżam. Najgorsze jest to, że wyjechałam nie żegnając się z nim. Z nikim się nie pożegnałam, bo wiem, że smutek i może nawet łzy moich przyjaciół przekonałyby mnie do tego, by tu zostać. Najbardziej żałuję tego, że nie pożegnałam się z siostrą. Ale po tym co ona mi zrobiła czekam na jakiekolwiek przeprosiny. Uderzenie mnie w twarz za wypowiedzenie prawdziwych słów jest czymś niedorzecznym i niewybaczalnym. Ale Franks jest moją siostrą, którą kocham nad życie i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Więc jeśli mnie przeprosi to wybaczę jej to. Za bardzo mi na niej zależy.
-Cześć. Jesteś Alice Williams, prawda?- zapytał się mnie czarnowłosy chłopak, który wyrwał mnie z rozmyślań na temat mojej siostry. Nieznajomy w miły sposób uśmiechał się do mnie. Wyglądało to tak jakby chciał mnie przekonać, że jest najmilszą i najwspanialszą osobą na świecie. Jest to trochę tandetne, ale poniekąd skuteczne.
-Tak, a ty jesteś...?- zapytałam, gdy chłopak usiadł obok mnie. Ma ślicznie niebieskie tęczówki, które pasują do jego jasnej i delikatnej cery. Na lewym nadgarstku znajduje się tatuaż z napisem „I’m not change”, co oznacz „Nie zmienię się”. Skojarzył mi się on od razu z Harry’m, gdyż on także ma właśnie taki tatuaż. W uszach znajdowały się małe, czarne tunele. Ubrany był w bordowe rurki z opuszczonym krokiem i czarny, obcisły T-shirt. Na jedną z szelek spodni zaczepiony miał Full Cap.
-Gary Holmes- odpowiedział, a ja zaśmiałam się pod nosem. Jego nazwisko kojarzy mi się tylko z tym znanym detektywem, którego kiedyś zawzięcie czytał mój tata. Nawet gdy do kin wszedł film z tym właśnie bohaterem literackim on zaproponował nam wspólne obejrzenie go. Prawie nic z niego nie pamiętam, gdyż usnęłam na samym początku i obudzono mnie dopiero na napisach końcowych.
-Jesteś dziewczyną Nialla z One Direction- powiedział, chcąc nawiązać ze mną jakiś kontakt. Czy nawet tutaj w Bletsoe, gdzie jest zaledwie dwieście dziewięćdziesiąt ludzi, ktoś musi mnie rozpoznać? Widać One Direction jest naprawdę bardzo znanym zespołem muzycznym.
-Byłą dziewczyną- odpowiedziałam spoglądając Garemu w oczy. Widać w nich było fascynację i radość.
-O, a co się stało, jeśli można oczywiście wiedzieć-powiedział, a ja zrobiłam zdziwioną minę, na co chłopak szybko zareagował.- Jestem ich fanem i żadna strona internetowa nie mówi o tym, że zerwaliście.
-To dlatego masz taki tatuaż- rzekłam uradowana tym, że chłopacy mają nie tylko fanki, ale także fanów. Gary spojrzał na swój lewy nadgarstek i miło uśmiechnął się.
-Zrobiłem go nie tylko dlatego, że Harry go ma. Po prostu nie chcę się zmienić. Ludzie muszą zaakceptować mnie takiego jakim jestem. A uwierz mi, że jestem inny niż reszta- odpowiedział, nadal nie patrząc w moją stronę.
-Co masz na myśli?- zapytałam nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Jestem wyśmiewany przez ludzi. Głównie przez chłopaków. To dlatego, że jestem directionerem oraz, że jestem gejem. Nie wstydzę się tego- powiedział, a ja ponownie zdziwiona spojrzałam na niego. Nigdy nie mogłabym powiedzieć obcej mi osobie, że choruję na anoreksję. W ogóle mało komu o tym mówię. Przed miłością mojego życia ukrywałam to przez jakieś dwa-trzy miesiące.
-To świetnie, że nie ukrywasz tego przed światem. Ja nie byłabym zdolna powiedzieć takiej rzeczy ludziom- powiedziałam chcąc jakoś dodać mu otuchy. Nie mam nic przeciwko osobom homoseksualnym. Nic złego nie zrobiły i to nie ich wina, że pociąga ich ta sama płeć.
-Nie musisz ogłaszać tego od razu całemu światu. Wystarczy, że wiedzą o tym najbliżsi- rzekł spoglądając mi w oczy. Intensywny kolor jego niebieskich tęczówek, sprawiał, że przypominał mi mojego Nialla.
-Oni wiedzą, ale nie są w stanie mi pomóc. Dlatego przyjechałam tutaj. By pomóc sobie samej.
-Jedynie najbliżsi ludzie są w stanie ci pomóc. W pojedynkę nigdy nie dasz sobie rady. To tak jak Harry Potter. Ktoś zawsze mu pomagał. Lub tak jak Batman i Robin. Zawsze ktoś musi ci pomóc- powiedział przytaczając przy tym najbardziej znane postacie książkowe i komiksowe.
-Może masz rację- zaczęłam lecz Gary pośpiesznie mi przerwał.
-Na pewno mam rację. Nie wiem dlaczego twój związek się skończył Alice, ale mam nadzieję, że szybko wrócicie do siebie. Widać było, że jesteście ze sobą szczęśliwi.
Po tych słowach wstał i odszedł, nawet się nie żegnając. Gary jest specyficzną osobą, po której można od razu poznać, że żyje w swoim świecie. Jednak może mieć trochę racji. Mimo, że jestem tutaj dopiero kilka dni to jest mi ciężko samej. Każdego dnia przez może dwadzieścia minut rozmawiam tylko z ciocią, która i tak mało uwagi zwraca na to czy cokolwiek jem. Przez większość doby siedzę w salonie oglądając telewizję lub śpiąc. Raz na jakiś czas wyjdę na spacer. Jednak najbardziej w tym moim leczeniu brakuje mi wsparcia. Nie ciągłego mówienia „Chodź zjedzmy coś” tylko po prostu wsparcia, które co jakiś czas powie „Dobrze, że zjadłaś chociaż te dwie łyżki płatków”. Gdy miałam już dość siedzenia w parku, postanowiłam powolnym krokiem ruszyć do domu mojej ciotki. Lecz przed zejściem z górki zatrzymałam się i zaczęłam przyglądać się panoramie małego miasteczka Bletsoe. Z tej góry widać każdy nawet najmniejszy domek. Wyobraziłam sobie jak przytuleni z Niallem spoglądamy w swoim kierunku. Po chwili nie wiedząc czemu wybuchamy śmiechem, a następnie całujemy się. Tak bardzo brakuje mi jego pocałunków i uścisków. Tęsknie za jego słodkim zapachem chipsów i perfum, oraz za dłonią, która co chwilę bawi się moimi palcami. Chciałabym móc spojrzeć w jego śliczne, błękitne oczy i wyszeptać mu te dwa magiczne słowa. Do ręki złapałam naszyjnik Nialla, który mi podarował. Gładząc palcem wyryte w tyle inicjały Horana do oczu napłynęły mi
łzy. Wyjazd do Bletsoe chyba był błędem. Jednak jeśli coś zaczęłam to muszę to skończyć. Sama dam sobie radę. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk smsa. Najprawdopodobniej znowu napisał Harry, który chce mnie o czymś poinformować. „Nie wiem ile będziesz siedzieć w tym miasteczku, ale chcę żebyś wiedziała, że ja w ciebie wierzę. Domyślam się, że dzisiejszego dnia jeszcze nic nie zjadłaś. Jeśli choć trochę zależy ci na mnie to ZJEDZ coś. Proszę.”, napisał Niall. Widząc tą wiadomość, otarłam łzy, które powoli spływały mi po policzku. Głęboko westchnęłam i schowałam telefon do kieszeni bluzy. Następnie podążyłam w dół góry chcąc jak najszybciej dostać się do centrum miasta. „Jeśli choć trochę zależy ci na mnie to zjedz coś”, te słowa co chwilę rozbrzmiewały mi w uszach. A co jeśli zależy mi na tobie jak na nikim innym? Może właśnie po to pojawiłeś się w moim życiu? By sprawić bym wyzdrowiała i stała się szczęśliwa? Jeśli tak, to efekt może być zamierzony. Gdy znalazłam się już w centrum miasta podeszłam do baru, w którym serwuje się jedzenie. Usiadłam na wysokim krześle i nie spoglądając na osobę, która przyjmuje zamówienia powiedziałam:
-Hamburgera i frytki, poproszę.
Nie są to takie małe porce jak w McDonaldzie. Tylko olbrzymie, którymi najadają się ważący sto dwadzieścia kilko mężczyźni.
-Dziesięć dolarów- powiedziała kobieta, na którą spojrzałam. Jest ona młoda i ma zaledwie dwadzieścia jeden lat. Ubrana była w obcisły gorset i majtki w panterkę, które ledwo zakrywały jej intymność. Na samym wierzchu wywieszone miała duże cycki, które zapewne były poprawianie u chirurga plastycznego. Swoje pofarbowane na blond włosy związane miała w długie, dwa warkoczyki. Oczy miała mocno podkreślone niebieskim eyelinerem. Wyglądała jak zwykła dziwka z filmów porno.
-Alice. Alice Williams- powiedziała, gdy gruby kucharz, którego widać było przez okienko w drzwiach, robił zamówioną przeze mnie porcję. Świetnie, nawet taka osoba jak ona musiała wiedzieć kim jestem. Nie chcąc zwracać na siebie większej uwagi, na głowę narzuciłam kaptur bluzy.
-Tak- odpowiedziałam niechętnie, pukając palcami w blat stołu. Nie mam najmniejszej ochoty na kolejną rozmowę na temat Nialla.
-Nie pamiętasz mnie. Kiedyś przyjechałaś tu ze swoją siostrą. Jestem koleżanką Jenny. Monica Olson- powiedziała, a ja zdziwiona spojrzałam na nią. Nie kojarzyłam jej, ale może gdy byłam młodsza, ona widziała nas.
-Miło mi- odpowiedziałam a kobieta widząc moją niechęć odeszła. Po chwili wróciła z talerzem, na którym leżał hamburger i frytki. Z przerażeniem spojrzałam na ilość jedzenia, ale gdy przypomniałam sobie o słowach, które napisał Niall do ręki pośpiesznie wzięłam hamburgera. Łapczywie jadłam go, co jakiś czas podjadając frytki.
-Wiedz, że robię to dla ciebie, Niall- powiedziałam do siebie pod nosem, przeżuwając kolejny spory kawałek jedzenia.
polecam: http://closedindreams.blogspot.com/
http://my-mysterious-love.blogspot.com/wiem, że rozdział jest nudny i nic się nie działo, ale potrzebne mi to było. po prostu czasem trzeba napisać coś takiego.
Z Franks wymyśliłyśmy, że możecie zadawać pod rozdziałem przeróżne pytania bohaterom (Alice, F i Blance). Będziemy na nie odpowiadać. Pytania mogą być, np. "Frankie czy kochasz Zayna?". Postaramy się udzielić odpowiedzi na wszystkie x