7/20/2012

9 rozdział

Z perspektywy Francaisa w tle
Moje serce biło z niesamowitą szybkością. Czułem jak w gardle powstaje wielka gula, która utrudniała mi połknięcie śliny oraz wypowiedzenie czegokolwiek. Franky jechała bardzo szybko, jednak ja i moja siostra z każdą kolejną sekundą denerwowaliśmy się coraz bardziej. Blondynka co chwilę pośpieszała moją dziewczynę. Mówiła jej „Franky, jedź szybciej.”, „Przyśpiesz.”. Jednak w pewnym momencie moje nerwy nie wytrzymały i wrzasnąłem na nią:
-Blanka! Uspokój się!
-Nie rozumiesz, ze każda minuta jest tutaj ważna!- krzyknęła do mnie ze łzami w oczach.
-Boże! Dajcie jej spokój!- krzyknęła czerwono włosa, której załamał się głos. W oczach także miała łzy. Nie dziwiłem się jej. Dla naszej całej czwórki ta chwila była czymś strasznym. Oparłem głowę o fotel i spojrzałem przez okno. Byliśmy już Londynie, co oznaczało, że za kilka minut powinniśmy być w szpitalu pod wezwaniem św. Marii Panny. Zgarnąłem rękoma włosy do tyłu, gdyż opadały mi na oczy. Głośno westchnąłem obawiając się najgorszego. Z całej siły zamknąłem oczy i zacząłem w myślach przemawiać do Boga. „Boże. Wiem, że rzadko zwracam się do ciebie. Ale kiedy już to robię, są to moje najszczersze intencje. Nie zabieraj go nam. Jeszcze nie na to czas. Nie poradzimy sobie bez niego. Jest dla nas całym światem. Proszę. Wiem, że sprawiam wiele kłopotów ale jestem tylko człowiekiem, gówniarzem. Proszę cię tylko o więcej czasu. To wszystko." Kiedy skończyłem wypowiadać swoją prośbę do najświętszego ojca otworzyłem oczy i zobaczyłem, że Franky wjeżdża właśnie na parking szpitala. Pośpiesznie odpiąłem pasy i gdy tylko brązowowłosa zatrzymała się otworzyłem drzwi i jak oparzony wybiegłem z samochodu. Blanka oraz dwie siostry Williams podążyły za mną. Biegłem jak najszybciej mogłem, by tylko dobiec do wielkich, szklanych drzwi i spytać się pierwszego lepszego lekarza gdzie leży mój dziadek. Wbiegając po schodach, prowadzących do frontowego wejścia omijałem za każdym razem dwa schodki by znaleźć się szybciej przy ludziach w białych kitlach. Gdy tylko udało mi się przebiec przez drzwi, stanąłem i zacząłem rozglądać się za jakimś doktorem. Przy mnie, pojawiły się Blanka, Franky i Alice, które tak samo jak ja były zdyszane.
-Tam- powiedziała moja dziewczyna, wskazując na blondynkę stojącą przy recepcji. Szybkim krokiem ruszyłem w jej kierunku. Kiedy zauważyła, że całą czwórką idziemy w jej kierunku uśmiechnęła się i gdy byliśmy już blisko niej, zapytała:
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
-Dobry-odpowiedziałem szybko i niechętnie.- Szukamy naszego dziadka-dodałem wskazując na mnie i na moją siostrę.- Nicolaus Mills.
Kobieta zaczęła przeglądać coś w swoich papierach, które przyczepione były do teczki. Patrząc na nią i na jej wolne poczynania z nerwów zacząłem obgryzać paznokcie. Zawsze tak miałem, gdy czegoś się bałem lub coś mnie irytowało. Franky walnęła mnie lekko w rękę i powiedziała:
-Nie obgryzaj.
Jej twarz była wtedy bez wyrazu. Nigdy nie można poznać po niej było jakie uczucia nią targają. Czy jest szczęśliwa, czy smutna, czy czegoś się boi. Wszystko idealnie maskowała i przeżywała to wszystko w sobie. To właśnie chyba interesowało mnie w niej najbardziej. Jej tajemniczość.
-Pan Nicolaus znajduję się na oddziale kardiologicznym na czwartym piętrze. Jest w pokoju 409 -powiedziała kobieta, a ja szybko ruszyłem w stronę windy. Niestety nie mogliśmy nią pojechać, ponieważ przyczepiona była kartka „Przepraszamy, awaria”.
-Kurwa-powiedziałem troszeczkę za głośno i biegiem ruszyłem do schodów. Co chwilę kogoś mijałem, starając się nie uderzyć nikogo ramieniem. Dziewczyny także biegły. Staraliśmy się w jak najszybszym tempie tam dobiec. Jednak uniemożliwiali nam to ludzie, którzy w wolnym tempie wchodzili lub schodzili ze schodów. Co chwilę musiałem mówić „Przepraszam”. Jednak opłacało się, bo ludzie ustępowali nam drogę. Kiedy znaleźliśmy się na czwartym, a zarazem ostatnim piętrze przebiegliśmy przez kolejne oszklone drzwi. Biegłem przez korytarz rozglądając się za drzwiami z numerem 409. Gdy dobiegliśmy do nich, nie wszedłem do środka. Oparłem się przez wielką, oszkloną szybę i przyjrzałem się całej tej sytuacji. Dziadek leżał na wielkim łóżku podłączony do wielu kabelków. Jeden na pewno należał do respiratora oraz kroplówki. Babcia siedziała na krześle i trzymała mojego opiekuna, a swojego męża za rękę. Blanka, która także stała przy szybie, lekko puknęła w nią co spowodowało, że babcia odwróciła się. Była zapłakana oraz roztrzęsiona. Wstała z krzesła i ruszyła w stronę wyjścia. Ja usiadłem obok Franky i jej siostry, a Blanka, nadal stała przy szybie i przyglądała się śpiącemu dziadkowi. Gdy tylko siwowłosa staruszka opuściła pokój swojego męża podeszła do mnie i ze łzami w oczach zaczęła krzyczeć.
-To wszystko przez ciebie i te twoje narkotyki i inne bzdury!- wykrzyczała mi prosto w twarz, a ja zszokowany przyglądałem się jej. Dziadek widocznie musiał przeszukiwać mój pokój, gdy wyjechałem. Lub po prostu zapomniałem schować skrętów.
-Babciu, ja nie chciałem-wyszeptałem, ponieważ w gardle pojawiła się ponownie gula, która uniemożliwiała mi wypowiedzenie jakichkolwiek słów.
-Nie chciałeś! ?Nie chciałeś!?- krzyczała ciągle na mnie. Franky z całej siły złapała mnie za rękę. Tym gestem chciała dodać mi otuchy. Alice wstała i ruszyła w kierunku okna, które znajdowało się na końcu korytarza. Nie lubiła gdy ktoś przy niej krzyczał. Może nawet źle się poczuła. Blanca, opierając się o szybie przyglądała się całej sytuacji i płakała. Nie dziwiłem jej się. Sam miałem ochotę rozpłakać się i uciec stąd jak małe dziecko.
-Ty głupi dzieciaku!- krzyknęła znowu babcia.- Gdybym znalazła go minutę później, najprawdopodobniej zmarłby na zawał serca!- wykrzyczała, a ja zamknąłem oczy. Bałem się tej rzeczy najbardziej na świecie. Franky znowu uścisnęła moją dłoń. Denerwowała się, tak jak każdy z nas.
-Powiem tylko tyle-powiedziała, spokojniejszym już głosem babcia.- Zaraz wracasz do domu. Pakujesz swoje rzeczy. Zabierasz to świństwo i wynosisz się. Nie obchodzi mnie czy będziesz miał gdzie spać. Masz się wynieść i przez najbliższy czas nie chcę cię widzieć. Nigdy nie wybaczę ci tego , że przez ciebie mógł umrzeć dziadek-powiedziała a mi w uszach dudniły tylko słowa „Nigdy nie wybaczę ci tego…”.
-Ale babciu- zaprotestowała Blanca, stając w mojej obronie. Jednak babcia szybko spojrzała na nią i powiedziała.
-Nie ma żadnego ale, Blanca. Twój brat wyjeżdża i nic mnie nie przekona bym zmieniła swoje zdanie.
Moja młodsza siostra po usłyszeniu tych słów zsunęła się po ścianie i zgarniając rękoma włosy do tyłu zaczęła płakać jeszcze mocniej niż przed sekundą. Widząc jej łzy puściłem rękę Franky, wstałem i podszedłem do niej. Usiadłem obok niej, przytuliłem ją i zacząłem do ucha szeptać.
-Blanka, proszę nie płacz. Będzie dobrze- sam nie wierzyłem w te słowa. Wszystko teraz się komplikowało.
-Anno, nie możesz go tak przecież wyrzucić teraz z domu-powiedziała opanowanym i spokojnym głosem Franky. W tej sytuacji wydawało się to ciężkie do zniesienia.
-Po tym wszystkim, co ten mały gówniarz zrobił właśnie mogę-odpowiedziała, twardo patrząc na moją dziewczynę.
-Mogę się z nim chociaż pożegnać?- zapytałem, wstając z ziemi i zostawiając zapłakaną Blankę. Nie czekałem nawet na odpowiedź babci. Wszedłem do sali i usiadłem na krześle. Złapałem mojego opiekuna za rękę i mocno ścisnąłem ją. Żadnej reakcji z jego strony. Leżał spokojnie, przykryty grubą i miękką kołdrą. Jego klatka piersiowa powoli podnosiła się w górę. Był to mało widoczny ruch. Można by pomyśleć, że już nie żyje, jednak urządzenie wskazywało, że jego puls jest w normie.
-Dziadku- zacząłem, gdy po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.- Naprawdę nie chciałem. Jestem jeszcze dzieckiem i popełniam błędy. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz-powiedziałem na sam koniec. Puściłem jego dłoń i przed wyjściem z sali otarłem łzy, które ciężko było mi powstrzymać. Wyszedłem z pokoju nie spoglądając nawet na swoją babcię. Podszedłem do Franky, złapałem ją z wielką siłą za rękę i pociągnąłem w stronę wyjścia. Chciałem by zawiozła mnie do mojego domu i pomogła mi się spakować. Gdzie chciałem pojechać? Do Paryża, gdzie podobno byli moi rodzice. Skąd to wiem? Od dłuższego czasu szukałem informacji na ich temat.
-Gdzie jedziemy?- zapytała Franky, wsiadając do jej samochodu.
-Do mojego domu. Muszę się spakować-powiedziałem patrząc przez siebie. Wiedziałem, że jeśli spojrzę na twarz mojej dziewczyny wybuchnę płaczem, jak dwuletnie dziecko. Franky chciała coś powiedzieć, jednak powstrzymała się od komentarza i odpaliła swój samochód. Jechaliśmy w milczeniu, które akurat w tej sytuacji mi pasowało. Musiałem sobie wszystko przemyśleć. Spojrzałem na Franky. Jej oczy były zaszklone. Nie lubiłem gdy płakała. Wydawała się wtedy taka słaba i bezbronna, a to do niej nie pasowało.
-Jesteśmy-powiedziała do mnie. Szybko wyszedłem z samochodu i ruszyłem do domu. Stanąłem przy drzwiach i nerwowo zacząłem przeszukiwać kieszenie moich spodni, szukając w nich klucza. Długo nie musiałem szukać i gdy tylko go znalazłem, z trzęsącymi się rękoma próbowałem przekręcić zamek.
-Daj, ja to zrobię- powiedziała do mnie Franky. Ja przesunąłem się lekko w bok, a ona ze spokojem przekręciła klucz.- Proszę- powiedziała, gdy drzwi były już otwarte. Jak szalony wpadłem do domu i wbiegając po schodach wpadłem szybko do swojej sypialni. Pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę były jointy, które leżały na ziemi. Szuflada od stolika nocnego była przykryta. „Musiałem zapomnieć to schować.”, pomyślałem. Z szafy wyjąłem wielki plecak, do którego miałem zamiar się spakować. Moje rzeczy, które zabrałem do Batley zostały tam, ponieważ nasza cała czwórka szybko wsiadała do samochodu i przyjechała tutaj. Tylko chłopacy z One Direction zostali tam i spakowali swoje wszystkie rzeczy. Po moje i dziewczyn rzeczy miałem kiedyś pojechać z Franky, jednak wszystko się teraz pozmieniało. Franky powolnym krokiem przyszła do mojej sypialni i jak gdyby nigdy nic usiadła na łóżko, nakładając nogę na nogę przyglądała się moim poczynaniom. Z niewiarygodną szybkością wpychałem do plecaka wszystko swoje ubrania. Do torby schowałem także swój zeszyt, pieniądze które miałem, kartę kredytową, którą dał mi dziadek oraz dokumenty. Gdy byłem już gotowy i zarzuciłem na swoje ramiona swój plecak spojrzałem na Franky, która nadal ze spokojem na twarzy siedziała na moim łóżku. Podszedłem do niej i schyliłem się, by po raz ostatni złożyć jej pocałunek. Jej usta były zgrane z moimi. Pracowały tak, jakby były jednością.
-Naprawdę musisz jechać?- zapytała ze smutkiem w głosie. Widziałem go także w jej oczach.
-Muszę-odpowiedziałem, gdy spletliśmy ze sobą nasze dłonie.
-Twoja babcia powiedziała to w gniewie. Na pewno tak nie myślała. Daj jej to wszystko przemyśleć- odpowiedziała pośpiesznie Franky, podnosząc się z łóżka. Musiała patrzeć w górę by móc spojrzeć mi prosto w oczy.
-I tak od dłuższego czasu zastanawiałem się nad wyjazdem. Muszę znaleźć rodziców. Chcę się z nimi spotkać i porozmawiać-odpowiedziałem dotykając jej smukłej i gładkiej twarzy. W jej ślicznych oczach można było ujrzeć smutek.
-Jedź ze mną-zaproponowałem, łapiąc ją za nadgarstki i przyciskając do swojej piersi. Ona zszokowana spojrzała na mnie. Jednak szybko otrzeźwiała i odpowiedziała:
-Nie mogę. Mam szkołę, rodzinę i przyjaciół…
-I Harry’ego- dodałem, przerywając jej.
-Co? O co ci chodzi?- zapytała lekko zdenerwowanym już głosem.
-Widziałem jak na siebie patrzycie. Widzę, że pomiędzy wami coś się kroi-odpowiedziałem uśmiechając się do niej.
-Jesteś głupi, wiesz?- powiedziała, wyrywając swoje ręce. Dumnym krokiem ruszyła w stronę drzwi. Gdy była już w progu stanęła na chwilę i odwróciła się.
-Powiedziałeś dzisiaj, że mnie kochasz i już zawsze będziemy razem. A teraz odchodzisz i mnie zostawiasz. Krzyżyk na drogę. Żegnam, Francais- powiedziała odchodząc.
-A idź sobie!- krzyknąłem, a ona pokazała mi środkowego palca.- Harry zapewne już czeka!- dodałem, gdy ona schodziła już ze schodów. Zdenerwowany walnąłem ręką w ścianę. To dało mi upust złym emocjom. Ostatni raz rozejrzałem się po swojej sypialni i moją uwagę przykuło zdjęcie, które stało na biurku. Podszedłem do niego i wziąłem do ręki ramkę. Na czarno-białym zdjęciu znajdowała się Franky, która ubrana była w dłuższą koszulę w kratę z podwiniętymi rękawami, czarne krótkie szorty oraz tego samego koloru martensy. Tą fotografię zrobiłem na początku naszego związku, gdy byliśmy na spacerze w parku. Odłożyłem pośpiesznie zdjęcie szybką do dołu i opuściłem swój pokój. Szybko opuściłem swój dom. Na dworze panował już zmrok. Ulice były opustoszałe, tylko czasami można było zobaczyć jakiegoś bezpańskiego kota. Ostatni raz spojrzałem na dom mojej dziewczyny. A może już byłej? Głośno westchnąłem i ruszyłem w stronę przystanku autobusowego. Idąc rozglądałem się po nocnym Londynie. Oczywiście padało, bo przecież tutaj to nie rzadkość. Gdy znalazłem się już na przystanku spojrzałem na rozpiskę i zauważyłem, że autobus, który dojeżdża na lotnisko, ma pojawić się za minutę. Długo nie czekałem, ponieważ autobus przyjechał sekundę po tym. Wszedłem do niego i usiadłem na sam tył. Był on prawie całkowicie pusty. Kiedy ruszył spojrzałem przez tylną szybę i westchnąłem. „Żegnaj”, pomyślałem i czekałem na moment kiedy znajdę się na lotnisku.

Z Franky wymyśliłyśmy, że co jakiś czas będzie pojawiał się rozdział z perspektywy któregoś z chłopaków. dzisiaj padło na Francaisa. Mam nadzieję, że rozdział i ten pomysł wam się podobają :)

zapraszam do oglądania mojego filmiku, który zrobiłam na konkurs http://www.youtube.com/watch?v=vJixYfHx6Zg&feature=plcp

24 komentarze:

  1. hm.. skoro Francais wyjeżdża.. to Franky może być z Harry'm! <33 ;D
    i fajnie, że rozdział jest napisany z perspektywy kogoś innego, niż dziewczyny. : ]
    czekam na nn. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. mimo tego,że nie polubiłam Francaisa to bardzo mi go szkoda.. rozdział świetny jak zawsze :) czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne ! Zgadzam się z 'dream' Franky może być z Harrym ;DD Czekam na kolejny !
    + Zapraszam do mnie: http://one-direction-is-szekszy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. To bardzo fajny pomysł :)
    Ale i tak będzie nowy jutro czy po jutrze tak ? :3
    Domyślałam się, że w pewnym czasie ktoś znajdzie u Francaisa albo o Blanki narkotyki.
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nowy pojawi się w niedzielę lub poniedziałek - Alice :)

      Usuń
    2. Dajcie w niedzielę, bo w poniedziałek o 6.00 wyjeżdżam ♥

      Usuń
  5. Ogólnie nie poluiłyśmy Francaisa, ale szkoda nam go..Właśnie teraz Franky może być z Harrym ^^ Dodajemy do obserwowanych wasz blog, bo jest na prawdę świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm ogólnie to rozdział cudowny *,* Po tym rozdziale widać, że Francais wcale nie kocha Franky, tak to odczułam czytając. Fajnie, że będą też rozdziały z perspektyw chłopaków ;d
    Czekam z niecierpliwością na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej a tak wgl dziewczyny skąd bierzecie te zdjęcia na tło bloga ? Chodzi mi o to takie do kosmosu podobne xd

      Usuń
  7. Nie lubiłam faceta Franky.
    Nie wiem dlaczego. W sumie gdy tylko trafiła się okazja uciekł.
    Rozdział cudowny i nie mogę doczekać się kolejnego.
    Piszecie cudownie

    http://keep-calm-and-go-to-england.blogspot.com/
    http://perfect-crazy-sweet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. nie lubię Francaisa i cieszę się, że wyjeżdża xd w sumie trochę mi go żal. ale zgodzę się z komentarzem Horanowej po tym rozdziale widać, że on nie kocha Franky ;)
    Czekam na nexta ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzę, że tylko ja płaczę z tego powodu... - Frankie xx

      Usuń
  9. Pisz next., bo nie moge sie doczekac. ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. no właśnie pisz szybciej <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawy pomysł - rozdziały z perspektyw chłopców.
    Aż mi się szkoda zrobiło Francaisa, chociaż za nim nie przepadam :( Ale to oznacza zielone światło dla Hazzy :D
    Moje ulubione bromance to Larry i Niam. ♥
    Pozdrawiam, Ania. <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam waszego bloga tego i poprzedniego ;3
    wdł mnie ..
    po prostu nie popieram decyzji franicissa lb go . ale zadziałał pod wpływem impulsu każdy by tak zrb . po prostu nie mógł być już w tym mieście za bardzo go bolało to że przez niego może zginąć jego opiekun.
    szkoda mi franky kochała go na jej miejscu chyba cały czas bym płakała
    czekam na dalszy ciąg ;*
    pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja jestem za pomysłem z tymi rozdziałami;)Może teraz Franky będzie z Harry?Ale rozdział i tak super ;) Czekam na następny :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja także, za nim nie przepadam.
    Ale się rozryczałam.
    A to się bardzo rzadko zdarza.

    OdpowiedzUsuń
  15. WoW!!! Takie opowiadanie jest zupelnie inne, w kazdym postacie sa grzeczne, a w Twoim soa niegrzeczne. Suuuper.. xD

    OdpowiedzUsuń
  16. Omomo , i tak nie lubiłam Francaisa ;pp za to może teraz Franky będzie z Hazzą ;xx dobrze mu tak , ale szkoda mi Blanki ;c http://life-is-one-big-puzzle.blogspot.com/ zapraszam na mojego nowego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ihateyoubitch.7/22/2012 9:53 AM

    hihihi, ale fajny rozdział. *_* i ogólnie jest fajnie napisany! ahh nareszcie Franky może być z Harrym! <33
    z niecierpliwością czekam na następny. ;D aa wlasnie kiedy dodacie? :D

    OdpowiedzUsuń
  18. http://eeverythingstartswithadreamm.blogspot.com/ zapraszam ;)

    Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń